Rozdział 9

1.5K 82 111
                                    

- TY MAŁA CHOLERO - zaśmiałem się, biegnąc za nim. Tweek odwrócił się się mnie przodem, zaczął biec tyłem i puścił mi buziaka. Zasalutował mi i chcąc się obrócić przodem do kierunku biegu, wywalił się o własną stopę i uderzył twarzą prosto o asfalt. Gdyby nie to jak wybuchł śmiechem, byłbym przekonany że stała mu się wielka krzywda, bo na taką właśnie brzmiało.

Podbiegłem do niego i ukucnałem podnosząc go powoli z ziemi. Nos, brodę i czoło miał zdarte do krwi, a na policzkach miał lekkie przetarcia. Przeleciał niesamowicie fartownie przez asfalt... Normalnie jak z dzieckiem. Posadziłem na tyłku chłopaka I zaśmiałem się cicho nad jego rozchichotaną, poranioną buzią. Trudno było mi uwierzyć, że nawet nie wyciągnął przed siebie dłoni, aby nie upaść tak boleśnie, a jednak był zdolny nawet do tego.

- Moje kuku to duże bubu i potrzebuje buzi - powiedział Tweek udając głos dziecka. Uniosłem brew I przyjrzałem się mu z uwagą.

- Ile masz lat? 5? - spytałem i zbliżyłem się do jego twarzy. Tweek spojrzał na mnie wyzywająco.

- Jeśli odpowiem, że tak to mnie pocałujesz? - miałem ochotę nawet teraz go wycałować, dotykać, poczuć. Zrobić z nim wszystko to, na co nigdy nie mam odwagi. Boże brzmię jak Kenny... A skoro o Kennym mowa.

- Buttercup, nie przejmuj się tak - powiedział znajomy głos blondyna w pomarańczowej parce - Nikt tu nie przychodzi, będziemy sa... mi - spojrzał na nas z lekkim niedowierzaniem. Ręką, która trzymał Buttersa blisko siebie w talii szybko opadła i znalazła się u jego boku. Dzieliło nas dobre kilka metrów, a jednak dalej mogliśmy się rozpoznać z łatwością, na parkingu było cicho, miejsce było otoczone z każdej strony jakimś murem, budynkiem, więc wszystko było też słychać - Was się tutaj nie spodziewałem - przyznał trochę niezręcznie i stanął przed Buttersem w trochę obronnym manewrze. Wywróciłem oczami i pokazałem Kennemu środkowy palec.

- Psujecie mi plan! - krzyknął rozdrażniony Tweek, wstając z ziemi - Gdyby nie wy, Craig już by mi zaufał, przecież mówiłem, że tutaj będziemy! - krzyczał na nich, podchodząc coraz bliżej. Kenny mierzył go wzrokiem - Umawialiśmy się - syknął przez zęby, a kiedy znalazł się w zasięgu ręki Kennego, oberwał w policzek.

- Ten plan, w którym chcesz się do niego zbliżyć i wyniszczać od środka czy ten plan w którym uprzykrzasz mu życie, bo zaczynam się gubić. Zdajesz sobie w ogóle sprawę z tego jak za daleko z tym zachodzisz? - spytał z lekką pretensją w głosie Kenny. Zacząłem się trochę gubić.

- Ten plan, w którym zamykasz mordę i dajesz mi spokój - odpowiedział Tweek, zaciskając dłonie w pięści - Doskonale wiem co robię i nie musisz się tym przejmować, jak zresztą całą kurwa resztą, która cię nie obchodzi! - krzyknął na wyższego blondyna - Nic was nigdy nie obchodzi - w jego oczach znalazły się łzy. Postanowiłem wkroczyć, złapałem za nadgarstki Tweeka, które chciał szybko wyrwać i zacząć z pewnością okładać Kennego. Przycisnąłem swojego blondyna do siebie i obróciłem go przodem do siebie, przytulając, aby nie miał jak więcej się ruszyć. Pokazałem Kennemu i Buttersowi pożegnalny środkowy palec.

- Idźcie stąd - powiedziałem sucho i zgromiłem ich wzrokiem. Tysiąc myśli biegło mi po głowie, wszystko się mieszało, łamało, sklejało i znowu mieszało. Byłem.. Nie wiem nawet jak to nazwać. Nie wiedziałem nawet komu ufać. Zakochałem się w Tweeku? Chyba... A nawet jeśli, to chciał mnie wykorzystać, skrzywdzić, kto wie co planował. Chyba, że to Kenny kłamał? Ale skąd ta nagła agresja u Tweeka? A może ja to przeżywam za mocno? Pewnie coś sobie ubzdurałem. Rozumiem, nienawidziliśmy się, wkurwialiśmy na każdym kroku, ale chyba mogło się coś do tego czasu zmienić prawda? Minęły trzy miesiące od naszego spotkania, przez ten czas wiele się zmieniło. Kenny brzmiał zresztą, jakby te całe "plany" były omawiane niecałe dwie godziny temu... Nie wiem. Zgubiłem się, a Tweek musi to zaraz wyjaśnić. Na pewno jest jakieś wyjaśnienie, prawda? Nie może być tak, że zakochałem się w najbardziej wkurwiającym dzieciaku, który pobudził moje życie do tego stopnia, że cokolwiek się w nim dzieje, a jemu chodziło jedynie o wyniszczenie mnie od środka... Prawda?

Spleceni nienawiścią ~Creek~ ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz