Rozdział 7

1.5K 82 179
                                    

Craig
Lekcje się dłużyły niemiłosiernie. Na szczęście była to ostatnia lekcja dzisiaj, ostatnie minuty przed wolnością, zwaną opierdalaniem się w domu.

- Craig - chciał zagadać Clyde, szturchając mnie delikatnie w ramię. Spojrzałem na niego bezemocjonalnie, podnosząc głowę z ławki - Może wyjdziemy gdzieś na drinka? Przeżywasz coś strasznie od kilku dni, a tak odwróciłbyś myśli - moja głowa znowu znalazła się na ławce. Założyłem na oczy bardziej czapkę I warknąłem niezadowolony - O tym mówię - powiedział Clyde - Kiedy mi jest smutno...

- Błagam, nie kończ - odpowiedziałem, siadając prosto. Moich myśli nie był w stanie opuścić nawet na chwilę Tweek. Miałem taki wielki mętlik, a do tego te dziwne sny. W snach Tweek zawsze wydaje się spokojny i racjonalny, a w rzeczywistości jest jak zestresowana Stripe, biega w kółko, piszczy, skrzeczy i gryzie. Cały Tweek. Cała jebana chihuaha.

- Przekonałem? - spytał z pewnym siebie uśmiechem, zbliżając się do mnie I szturchając moje ramię łokciem - Hę? Hę?

- Pierdol się, Clyde - pokazałem mu środkowy palec I wywróciłem oczami - Zamkniesz się jeśli pójdę? - spytałem, opuszczając dłoń na ławkę. Brunet o mało ze szczęścia się nie posikał.

- Upijemy twoją smutną mordkę - powiedział pieszczotliwie i złapał mnie za policzek. Odrzuciłem szybko jego dłoń i wywróciłem oczami.

- Idziecie pić? - szepnął do nas Token - Znam dobry bar - uśmiechnął się dumnie chłopak i przeczesał dłonią włosy - I ktoś musi was przypilnować czy w ogóle do domów dojdziecie.

- Dzięki mamo - wywrócił oczami Clyde i zbliżył się do Tokena - Wiem gdzie pójdziemy, zobaczysz. Będzie super. Ciebie też upijemy - poklepał przyjaciela po policzku i zaśmiał się pod nosem.

W końcu zadzwonił dzwonek, zerwaliśmy się ze swoich miejsc i wyszliśmy czym prędzej ze szkoły. Plecaki i torby zostawiliśmy w domy Clyda. Chęć zabawienia się przeszła też na mnie, więc z całkiem miłą chęcią szedłem z nimi. Token i Clyde pochłonięci byli w rozmowie o wymyślnych drinkach, jakich z chęcią by spróbowali. Mi wystarczy wódka z colą, więc nie miałem za bardzo jak włączyć się do rozmowy. Stanęliśmy przed drzwiami do baru, jaskrawy neon witał nas już z daleka swoim błękitnym światłem. Poczułem zapach spirytusu, wódki, soków i potu, słyszałem głośna muzykę, tysiące rozmów, pisków i radosnych krzyków.

- Muszę tylko coś załatwić, zacznijcie beze mnie - powiedział Clyde, klepiąc nas w plecy i popychając nas do baru. Nie protestowałem. Myśl, że odpuszczę sobie niskiego blondynka z myśli i że mogę się nawet przy tym bardzo dobrze bawić naprawdę kusiła mnie do szybkich czynów.

- Wódka z colą - powiedziałem barmanowi, stając koło baru.

- Stawiam - powiedział Token, stając koło mnie i zamawiając sobie Margaritę. Wyjął portfel i zapłacił za najbliższe kilka kolejek. W naszych dłoniach znalazły się kieliszki z zamówionymi drinkami. Piliśmy w głuchej ciszy dobre dwie kolejki. W końcu, Token spojrzał na mnie i uśmiechnął się - A jak sytuacja z Tweekiem?

- Poważnie, uderzę cię - zagroziłem, patrząc na niego niewzruszony - Zaczynasz tak beznadziejnym tematem, że już wolę niezręczną ciszę - zatopiłem usta w mocnym drinku, w głowie trochę zaczęło mi się kręcić.

- Ale poważnie się pytam. Od kiedy do niego podszedłeś jesteś strasznie odcięty od świata, a nawet widziałem, że się uśmiechasz - powiedział, delikatnie obracając kieliszkiem z drinkiem, spoglądając na mnie zmartwiony - Coś musi się jednak dziać, widziałem tylko raz jak się uśmiechnąłeś i do dzisiaj mnie przeraża samo wspomnienie.

Spleceni nienawiścią ~Creek~ ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz