Mimo że ciało Erwina zostało znalezione 2 tygodnie temu nadal nie umiałem pogodzić się z myślą że nigdy na mieście nie zobaczę tego zjeba, nigdy nie zostanę przez niego zwyzywany i nikt nie będzie mi mówił całego planu na napad po jego zakończeniu. Śmierć Erwina była dla wszystkich wielkim zaskoczeniem wliczając w to jego ,,rodzinę". Na pogrzebie stawiła się połowa miasta włącznie z wrogami zackshotu w którym działał. Chciałam cofnąć czas żeby żył ale wiem że to niemożliwe. Zastanawiam się czasem czy ...
- Montana jedziesz na patrol ? - spytał mnie Janek.
- No ok.
- Znowu myślałeś o pastorze co? Tylko mi nie udawaj że nie, widzę po twojej minie że tęsknisz.
- Nie to nie tak tylko...
- No co tylko .
- A nic nie ważne.
- Słuchaj Grzechu musisz się pozbierać pamiętaj że nie jesteś temu winny. Erwin zginął przypadkowo podczas strzelaniny z innym gangiem, pamiętaj że on sam sobie takie życie wybrał. Wiem że byliście blisko mimo zakazów i częstych pokazowych kłótni.
I tu było coś o czym nikt nie miał prawa wiedzieć. Nikomu o tym nigdy nie powiedziałem i nie miałem zamiaru. Byłem zakochany w tym siwym durniu. Chciałem się zabrać na odwagę, powiedzieć mu to ale nie zdążyłem. Zginął zanim zdążyłem wyznać mu swoje uczucia i to było najbardziej dobijające w tej sytuacji. Nagle jednak z bujania w chmurach wyrwał mnie komunikat na radiu:
- 103 do 101 - usłyszałem.
- Zgłasza.
- Znaleziono ciało niejakiego Sana Thorino, podjedź na komendę - zgłosił Capela.
W tym momencie poczułem się jeszcze bardziej zdołowany. Od razu miałem jeszcze gorszy humor wręcz podejrzewam że jakby nie było nikogo obok to bym się rozpłakał, zresztą teraz też ledwo powstrzymywałem łzy. San był jednym z moich najlepszych przyjaciół. Nie wiedziałam jak się mam pozbierać po tym jak on też odszedł. Albo ktoś zabijał osoby mi bliskie albo był to okrutny zbieg okoliczności że w ciągu 2 tygodni straciłem i Erwina i Sana. Nic tylko czekać aż zginie któryś z policjantów. Czułem jednak w kościach jednak że to nie będzie tak i nikt z moich policyjnych znajomych nie zginie jednak mimo to nadal się bałem. Bałem się że będę tracił bliskich bo ktoś chce mnie zniszczyć.
- 10-4 za 2 minuty będziemy z Grzegorzem - zgłosił z niejakim zdziwieniem w głosie Janek
- Jak myślisz Grzesiu kto to zrobił - spytał się mnie Pisi.
- Porachunki mafijne ? San był przecież bliskim wspólnikiem Pastora i Kuia.
- Możliwe, możliwe - mruknął Janek ale w tym samym momencie wjechaliśmy na parking podziemny gdzie czekał na nas Dante z wyrazem zdenerwowania na twarzy, a obok niego stał prokurator.
- Co się stało Pusia?
- No to tak dostaliśmy zgłoszenie na 911 o porzuconym pojeździe w centrum miasta no to pojechaliśmy tam i w bagażniku znaleźliśmy ciało, samochód należał do ofiary
- Powód śmierci - zapytałem rzeczowo.
- Strzał w serce 1 kula zamachowiec był profesjonalista, żadnych śladów zbrodni na miejscu, zero odcisków palców czy innych znaków biologicznych - odpowiedział mi prokurator.
-Sekcja zwłok była wykonywana czy nie?
- Była wykazało to co ci przed chwilą powiedziałem. - odpowiedział mi Vileda.
- Nie wydaje ci się Janek dziwne to że w ciągu 2 tygodni giną 2 osoby związane z zakonem. Najpierw w strzelaninie pastor teraz San to nie jest normalne, a tak wogule DTU zajmuje się tym już czy nie?
- Papiery są na biurku Aleksa ale czekamy że wróci z Majorki i zacznie to badać. Nie ufam nikomu innemu w DTU na tyle żeby dać mu tą spraw. - po jego wypowiedzi nieźle mnie zamurowało jak to nikt się tym nie zajmuje, to są 2 morderstwa najprawdopodobniej powiązane ze sobą w krótkim odstępie czasu a Janek nie kwapi się do podjęcia śledztwa. Ja rozumiem prywatna niechęć do pastora no ale bez kurwa przesady. Żeby nie prowadzić śledztwa bo nie pasuje ci ofiara ? Niekompetencja Pisiceli jest czasem zadziwiająca naprawdę wolałem jak na komendzie rządził Dante. Było wtedy zdecydowanie lepiej jak chodzi o funkcjonowanie tej komendy. Po tej wiadomości nie byłem w stanie pełnić dalej służby i już miałem zgłaszać status 3 kiedy zadzwonił do mnie chińczyk.
- Monthana! - zaczął zdenerwowanym głosem
- Co się stało Kui ?
- Porwali Carbonarę - wręcz krzyknął do telefonu
- Co? - zawołałem
- No porwali Carbo mam ci to przeliterować?!
- Przyjdź na komendę to zgłosić, bez tego nie mogę podjąć żadnych kroków.
- 3 minuty - powiedział chińczyk i się rozłączył.
- Monthana co ty tu robisz nie miałeś iść na 3? - zapytał Capela który akurat wychodził ze swojego biura
- Czekam na Kuia, znowu ma jakąś sprawę i dzwonił - nie chciałem mówić Cpaeli wszystkiego od razu.
- Poczekam z tobą i tak nie mam nic lepszego do roboty.
W tym momencie wparował Chińczyk, widać było po nim że jest bardzo zdenerwowany
-Słuchamy panie Kui co ma pan do powiedzenia ?
- Chciałem zgłosić porwanie.
- Kogo??? - zapytał zaszokowany Dante
- Nicolo Carbonara został porwany sprzed bs'a 1h temu na moich oczach przez białego sultana mk2, blach nie pamiętam.
- Dobra przyjmujemy zgłoszenie i zaczynamy poszukiwania zaraz - powiedział mop i poszedł zgłosić wszystko Jankowi a potem DTU i zacząć poszukiwania, a ja w tym samym czasie zgłosiłem status 3 i poszedłem na parking po moje buffalo.
Zamiast jechać do mieszkania od razu postanowiłem pokręcić się trochę po mieście. Jeździłem tak bez celu kiedy nagle naszła mnie myśl żeby jechać na cmentarz, i poszukać grobu Erwina. Nie chciałem tego robić wcześniej ale dzisiaj po tym jak dowiedziałam się że San nie żyje postanowiłem znaleźć to miejsce żeby oddać cześć przyjacielowi. Kiedy jednak poczułem przejmujący chłód postanowiłem wracać ale naszła mnie myśl żeby podjechać na nasz dach. Nie wiem czemu tak nagle chciałem tam pojechać ale jak postanowiłem tak zrobiłem.
Kiedy już tam stanąłem zacząłem podziwiać panoramę miasta i mimowolnie wspominałem wszystkie szczęśliwe i mniej momenty z Erwinem, wspominałem banki, kasyna czy każde przesłuchanie Przypomniałem sobie przy okazji że mam nadal w lodówce masło które dał mi w lipcu. W tym momencie poczułam łzy na policzkach, nie umiałem sobie poradzić z tym wszystkim, z tym całym natłokiem emocji.
-Dlaczego?! - wykrzyczałem w przestrzeń, nie spodziewając się że ktoś mnie usłyszy
W tym momencie usłyszałem za sobą kroki .....