Rozdział 2

461 32 4
                                    

Miłego czytania misie kolorowe !

Pomysł mam od sierpnia ale pisze dopiero teraz.

Ta część jest krótsza ale postaram się dzisiaj opublikować kolejną.

--------------

~W tym momencie usłyszałem za sobą kroki~

Nie zareagowałem natychmiast na zbliżającą się osobie. Było mi obojętne co się w tym momencie stanie.

- Grzesiu nie obwiniaj się nie dało się mu pomóc - usłyszałem za sobą głos ostatniego zakonnika Dii.

- Wiem ale to i tak boli strasznie.

- Pamiętaj że i tak nic nie mogłeś zrobić Monte, wiesz o Sanie ?

- Zajmowałem się tą sprawą, to boli tym bardziej że oboje odeszli w ciągu 2 tygodni.

- Wiem Grzesiu - powiedział siadając obok mnie na krawędzi dachu, ze smutkiem w oczach.

- Kto odprawi stanowi pogrzeb ? Ty ?

- Ja.

Siedzieliśmy tak chwile na dachu po prostu patrząc na miasto, w pewnym momencie Dia wstał i niespodziewanie mnie przytulił.

- Pamiętaj Monthana dopóki jestem w mieście zawsze możesz ze mną pogadać to nie tylko twoi przyjaciele ale też moi i nie musisz żyć z tym sam - pokiwałam tylko głową na znak że rozumiem - dobra ja lecę spotkanie mam.

Dia polecał na spotkanie a ja zastanawiałem się nad jego słowami i czy naprawdę mogę mu zaufać. Kiedy zerknąłem na telefon zobaczyłem że jest 4 nad ranem i nici z wyspania się dzisiaj więc pojechałem do mieszkania po prostu się zdrzemnąć.

pov Dia

Pojechałem na spotkanie z Kuiem. Trzeba było ustalić co robimy dalej. Byłem załamany, nie wiedziałem co dalej robić. Straciliśmy naszych najważniejszych ludzi a mogliśmy stracić jeszcze wielu. Ktoś próbował nas zniszczyć ale nie wiedzieliśmy kto i czemu to robi.

Ustaliliśmy że naszym priorytetem jest ochrona Davida i Vasqueza. Jak ich stracimy to nie będziemy mieli ogóle nikogo z naszej grupy operacyjnej. Został nam jeszcze temat pogrzebu Sana ale to mieliśmy omówić następnego dnia. Pojechałem do swojego apartamentu bo miałem jeszcze sprawę z Charlotte do załatwienia. Po drodze na spotkanie zgarnąłem Sandy z apartamentu i w jej obstawie pojechałem na włoską gdzie się umówiliśmy żeby pogadać. Było to bardzo ryzykowne ale musiałem z nią pogadać o tym że zataiłem przed nią informacje o mojej byłej żonie. Pokłóciliśmy się o to tydzień temu i od tego czasu nie odzywała się do mnie aż do dzisiaj.

- Słuchaj Dia nie wiem czy potrafię ci wybaczyć ale też nie chcę od razu z tobą zrywać po prostu zrywam zaręczyny z tobą git ? - zapytała bezpośrednio kiedy podjechałem na Włoską.

- git - powiedziałem i przytuliłem blondynkę, mi pasowała taka umowa od początku planowałem zgodzić się na to cokolwiek mi powie bo nie chciałem za bardzo jej stracić .

Potem pojechałem na spotkanie do Arcadiusa i resztę dnia spędziłem na planowaniu napadów z Landrynami.

Wieczorem postanowiłem pojechać na zakon. To miejsce przypominało mi ciągle o nich. Brakuje mi ADHD Erwina i Sana którego często nie było ale jak był to były to najlepsze dni. I jeszcze pozostaje otwarty temat Nicollo. Porwali go dzisiaj wieczorem a my nie wiedzieliśmy nawet od czego zacząć poszukiwania. Kui zgłosił to PD ale wiedziałem jaka policja jest nieudolna w tym mieście, a DTU szczególnie jak nie było Andrewsa. Lincoln coś próbował robić ale mało to dawało bo 101 nie dopuszczał go do ważnych spraw.

Kiedy otwarłem zakrystie od razu rzuciło mi się w oczy zdjęcie stojące na biurku. Byliśmy na nim z Sanem i Erwinem, jak dobrze pamiętam zostało zrobione w jednym z pierwszych dni na wyspie kiedy żaden z nas nie miał kartoteki na 100 wyroków i nie było poszukiwany a przede wszystkim oni żyli. Czułem że zbiera mi się na płacz ale nie chciałem płakać. Postanowiłem przeszukać szafki na zakonie co się w nich znajduje, byłem ciekaw co siwy tam poumieszczał. Miałem też nadzieję że znajdę jakieś papiery które pomogą mi w odprawieniu pogrzebu bo średnio wiedziałem co mam mówić. Byłem niby na pogrzebie Erwina ale to nic nie dawało bo średnio cokolwiek pamiętam z tamtego dnia przez rozpacz.

Szperając tak po szafka znalazłem rozpisane przez sana teksty na pogrzeb Erwina oraz jeszcze jedną rzeczy. Było to pudełko po butach leżące na dnie szafy. Zaciekawiony otwarłem je i zobaczyłem sztylet oraz całą kolekcje zdjęć. Najpierw przyjrzałem się sztyletowi. Po chwili przypomniałem sobie że to jest sztylet który Erwin znalazł w tym samym dniu w którym dostał zakon. Nasz ,,sztylet do rytuałów" nadal istniał jak widzę. Potem zacząłem przeglądać zdjęcie. W połowie rozpłakałam jak dziecko. Były to zdjęcia ze wszystkich naszych akcji każdego banku, kasyna czy np. z remontu komendy itp. Były też zdjęcia ludzi po prostu, każde opisane czemu ta osoba jest ważna i to nie operacyjnie tylko jako przyjaciel. Po piśmie rozpoznałem że to pisał Erwin i jeszcze bardziej pogrążałem się w smutku. Jak mi ich brakowało.

Nie wiem ile siedziałem na zakonie ale dostałem wiadomość od Kuia że mam pilnie podjechać na bs'a i wiedzą coś nowego o Carbo. Łudziłem się że są to dobre informacje ale w głębi duszy wiedziałem że nie. Wsiadłem więc do Krigera i jak najszybciej pojechałem na burgera.

- Diaaaa słuchaj - zaczepił mnie od progu mąciciel.

Ciąg dalszy nastąpi...........

Zakon CieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz