Ten rozdział jest krótki, przepraszam że nie było tak długo nowego rozdziału ale sylwester był więc Szczęśliwego Nowego Roku Wszystkim!!
Co do linii fabularnej to poprzednie wydarzenia były w sierpniu a te mają miejsce na przełomie października i listopada.
I miłego czytania !
----------------------------------
*Kilka miesięcy później*
pov Monthana
Emocje po stracie Erwina trochę zeszły. Nadal tęskniłem ale nie było to takie intensywne jak wcześniej. Do mojego życia wkradła się rutyna. Codziennie jeździłem z Dantem na patrole i łapałem przestępców ale to nie było to samo jak przed odejściem połowy Zackshotu. Napady kończyły się zawsze strzelaninami a ich schemat był powtarzalny. Za każdym razem leżąc po strzelaninie w szpitalu wspominałem napady zackshotu nigdy nie te same .
Dzisiaj było to samo. Napad na bank a kiedy auto zaczęło im destylować strzelanina w kanałach. Na szczęście wszystkich postrzeliliśmy i złapaliśmy ale ja jak zwykle się wyjebałem . To była codzienność , ale przynajmniej było to lepsze od myśli o Erwinie.
- Monthana. - Chodź zawołał mnie Dante. - Wracamy na patrol.
- Idee idę.
I tak cała resztę dnia spędziłem na nudnym patrolu z Capelą. jego towarzystwo podnosiło mnie trochę na duchu. Wieczorem postanowiłem zanieść nowe kwiaty na grób Erwina. Tak jak prosił cały czas o nim pamiętałem. Kiedy stałem tam nagle usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości:
~14.11.2021~
Nie rozumiałem o co chodzi ale było to podejrzane bo wiadomość została wysłana z zastrzeżonego numeru. Nie wiem o co chodzi ale postanowiłem czekać na ten dzień. Na szczęście było to tylko 2 dni. Wychodząc ze cmentarza spotkałem Die.
- Hej.
- Siemasz Montejn co u ciebie.
- git git .
- Trzymasz się jakoś?
- Chyba tak.
Pokiwał tylko głową i ruszył w głąb cmentarza, a ja ruszyłem do mieszkania się wyspać.
*Kilka dni wcześniej*
pov Kui
Od kiedy nie mam grupy operacyjnej wszystko się sypie. Nie to że nie mam ludzie ale straciliśmy tych najlepszych. Tęsknie za nimi. Brakowało mi ich entuzjazmu do działań i ciągłych żartów. Oni nie umieli być poważni a po ich odejściu nagle wszystko zrobiło się grobowe. Każdy był śmiertelnie poważny i tyko Dia od czasu do czasu rzucił żartem.
Siedział na zapleczu burgera kiedy nagle zadzwonił mój telefon. Wyjąłem go z kieszeni i spojrzałem na ekran. Wiadomość z nieznanego numeru z prośbą kontaktu. Odpisałem kiedy i gdzie. mimo tego że nie było to odpowiedziane. Ale co miałem do stracenia. Dostałem wiadomość zwrotną że zostanie wykonane do mnie połączenie z tego numeru w niedługim czasie.
Podczas rozmowy zostałem poproszony aby na 14 grudnia poproszony o załatwienie 41 zakładników i podprowadzenie ich do Pacyfic banku. Warunkiem było to że jednym z nich musiał być Dia. Miałem nadzieję że go nie zabiją. W zamian miałem dostać 20% z kasy którą wyciągną. Obiecali że pieniądze zostaną mi osobiście przekazane. W razie niepowodzenia mieli pomóc mi ze spadiniażami którzy coraz mocniej dawali o sobie znać.
*timeskip 2 dni*
pov Monthana
Od rana 14 byłem dziwnie nabuzowany. nie wiedziałem o co chodzi ale chodziłem z ADHD cały dzień aż Dante stwierdził ,, imo zachowujesz się jak pastor " wtórując Jankowi który zarzucił mi to chwilę wcześniej. W takiej atmosferze przetrwam aż do godziny 20 kiedy na dispathu pojawił się powiadomienie którego nie spodziewał się nikt
~Napad na bank Pacyfic~
Pierwszy raz widziałem to powiadomienie. Dziwiłem się czemu dostałem od tego tajemniczego numeru na ale cóż może to zbieg okoliczności. Ale raczej w to nie wierzyłem. W środku było 40 zakładników. Wyglądało to jak napad w stylu zackshotu ale to nie mogło być przecież oni nie żyli prawda ?