W tym rozdziale nie ma perspektywy Monthany pojawi się w kolejnym ale perspektywa dii jest bardzo ważna odnośnie fabuły.
Miłego czytania !
!!śmierć, samobójstwo!!
-------------------------------------------
~Diaaaa słuchaj - zaczepił mnie od progu mąciciel.~
Widać po nim było że jest zestresowany i to nieźle.
- Chodź do środka.
- Co się stało?
Kui nie odpowiedział tylko pokazał mi telefon. Było tam zdjęcie Carbonary całego we krwi z ranami klatki piersiowej i głowy. Nie miał szans na przeżycie takich obrażeń.
- Żartujesz?!
- Jak mam żartować Dia jak ewidentnie straciliśmy właśnie kolejnego człowieka, dzwoń do Kyle trzeba jej powiedzieć!!!
Ja jednak zamiast wykonać polecenie stałem zamurowany. Straciliśmy Carbonarę, naszego najlepszego kierowcę. Te szmaty co go porwały i zamordowały odpowiedzą za to. Zemszczę się, obiecuje.
- Dia to dzwonisz?!
- Już.
Zadzwoniłem do Kyle i przekazałam jej że ma przyjechać na burgera. Nie chciałem jej przekazywać takich wieści przez telefon.
Kiedy czekaliśmy na dziewczynę na zaplecze weszła Summer.
- Nie widzieliście Davida ?
- Nie a co ? - odpowiedział z zaciekawioną i jednocześnie zdenerwowaną miną chińczyk.
- Nie ma z nim kontaktu od 4 godzin i zaczynam się martwić.
- Kui, ile temu dostałeś wiadomość ? - zapytałem zdenerwowany.
- Będzie pół godziny, ale zdjęcie mogli zrobić wcześniej.
- Czy to możliwe że David mógł dostać zdjęcie wcześniej ?
- Kurwa jak jeszcze jego straciliśmy to naprawdę nie wiem co dalej z nasza grupą - powiedział nieźle załamany chińczyk. Z grupy operacyjnej zastałeś ty, Vasquez i Lucas.
- Trzeba szukać Davida ale na razie wezwijmy tu Vasqueza i Lucasa . Nie mogą jeździć sami a coś czuje że jednoosobowa obstawa nie starczy. Nie możemy stracić wszystkich najważniejszych ludzi.
Tak jak powiedziałem tak zrobiliśmy. Jednocześnie z chłopakami weszła Kyle.
- Co się stało Dia że mnie potrzebowałeś ?
- Kyle - powiedział podłamanym głosem Kui - Nicollo nie żyje.
- Ale jak to? - Zapytała trzęsącym się głosem.
- Nie wiemy dostaliśmy jego zdjęcie z zastrzeżonego numeru. Heidy orzekła że nie da się przeżyć takich obrażeń ale nie mamy ciała.
- Czyli jednak nigdy nie rąbnę go patelnią - powiedziała smutno.
Na ten żart uśmiechnąłem się lekko. Nagle usłyszeliśmy dźwięk przychodzącej wiadomości.
- Czyje?! - zapytała od razu Chak.
- Moje - odpowiedział Whiskas. - O kurwa! - Stanął zamurowany.
- Co jest ?
- Z zastrzeżonego.
- No to mamy przejebane, jaka treść ?
- Że mam na siebie uważać bo mogę skończyć jak inni.
- No to mamy przejebane bo ktoś chce ewidentnie nam zaszkodzić.
- Właśnie Kui trzeba poinformować policję o tym zdjęciu Carbo.
- Git to zadzwonię do Capeli i mu powiem, a teraz musimy szukać Davida.
Postanowiłem że wezmę Summer i pojedziemy do mieszkania Davida może będą tam jakieś poszlaki co mogło się z nim stać. Po pewnym czasie znaleźliśmy kartkę papieru na której widniały jakieś bazgroły jakby ktoś chciał rozpisać długopis. Nie wyglądało to za dobrze. W tym momencie zadzwonił Kui.
- Burgerszot natychmiast !!!! - krzyknął i rozłączył się. Nie zwiastowało to niczego dobrego.
-Summer chodź jedziemy....., hej coś się dzieje ?
- Ja sama nie wiem. - Powiedziała szlochając. - Boję się że nigdy go nie zobaczę.
- Ej będzie dobrze. - Powiedziałem do niej mimo że sam tak nie myślałem.
- Chodź pojedziemy zobaczyć co chce mąciciel
- Ymhym - Wydukała tylko i podniosła się z podłogi.
Na burgerze byliśmy chwilę później.
- Co jest ?- David on. - Wysyłka bardzo zdenerwowany chińczyk. - On nie żyje!
Nie widziałem jak powstrzymać Łzy traktowałem tych ludzi jak rodzinę a ktoś teraz chciał ją zniszczyć.
- Skąd wiesz - powiedział roztrzęsiona Summer.
- Informacja ze szpitala, popełnił samobójstwo. Pinkey pojechał na szpital bo podobno znaleźli przy nim list pożegnalny. Dia musiały chronić Vasqeza jest najbardziej zagrożony teraz . Poza tym masz 3 pogrzeby do odprawienia ostatni zakonniku - po jego słowach uśmiechnąłem się smutno ostatni zakonniku brzmi niczym coś ze Star Wars a nie coś co ma malejce w realnym świecie.
- Kui nie jestem szczerze gotowy do oprawienia jednego pogrzebu a co dopiero trzech. Już o tym myślałem zorganizujemy im wspólny pogrzeb ale taki prawdziwy nawet z salwa honorową.
- Kiedy chcesz to zrobić misy kolorowy ?
- W środę czyli za 4 dni miejmy nadzieję że do tego czasu nic się nie odwali.
4 dni później
- Zebraliśmy się tutaj żeby pożegnać naszych przyjaciół - lekko trzęsły mi się ręce kiedy to mówiłem - Dla wielu z nas były to najbliższe osoby które odeszły prze niesprawiedliwości tego świata. Nie ważne teraz kim byli z zawodu ważne jest kim byli dla was, żebyśmy zapamiętali wszystkie szczęśliwe chwilę z nimi. San, Nicollo, David spoczywajcie w pokoju.
W tym momencie rozległ się huk broni landrynek strzelających żeby uczcić poległych.
Po pogrzebie podeszła do mnie Sky. Dawno nie rozmawiałem z dziewczyną nie wiedziałem co teraz robi i rzadko widywałem ja na mieście.
- Dia dziękuję że to ty odprawiłem ta mszę. - I przytuliła mnie.
- Co u ciebie Sky trzymasz się jakoś ?
- wiesz co dziwnie jest bez sana ale stwierdziłam że nie mam co po nim rozpaczać.
- masz ciekawe podejście do tego wiesz ?.
Pogawędziłem jeszcze chwilę z dziewczyną ale ona musiała lecieć. Zostało mi kilka szafek na zakrystii do przejrzenia. W jednej z nich na znalazłem pudełko z napisem:
,,W razie mojej śmierci daj to Monthanie ~ Er".
Postanowiłem że przekaże chłopakowi pudełko przy pierwszej możliwej okazji. Poza tym znalazłem kilka kartek z całkiem niezłymi planami autorstwa siwego które planowałem użyć. Jako że u tak nie miałem nic do roboty postanowiłem pojechać na komendę spotkać się z Monthaną. Kiedy dojechałem nie zauważyłem nikogo w lobby więc zadzwoniłem tym genialnym dzwonkiem. Po chwili w lobby zjawił się Capela.
- Hej Dia co potrzeba ?
- Zawołasz Grzesia mam coś dla niego.
- Spoko już wołam. 103 do 105 Dia do ciebie przyjdź do lobby.
Po chwili w lobby zjawił się grzechu.
- Co tam Dia ?
- Słuchaj przeszukiwałem szafki na zakonie i znalazłem to - powiedziałem podając mu pudełko - otwórz jak będziesz sam......