Rozdział 4

391 29 3
                                    

Miłego czytania !

Grzechu nie ma tu Vetty, Erwin mu ją zabrał miesiąc wcześniej. 

Przepraszam że taki krótki rozdział jutro postaram się wrzucić dłuższy. 

----------------------

pov Monthana 

~odwóz jak będziesz sam...~

Postanowiłem że otworzę to pudełko jak najszybciej. Dia miał dziwną minę przekazując mi je. Pojechałem więc na znak Vinewood tam gdzie spotkaliśmy się kiedyś z Pastorem żeby omówić sprawę jego oddania się po tym jak mnie rozstrzelał. Większość dziwiło że potrafiłem mu to wybaczyć ale nie umiałem bez niego żyć. 

Na miejsce dotarłem pudełko. Na wierzchu zauważyłem broń z numerami seryjnymi które zweryfikowałem w tablecie. O dziwo należała do Erwina, potem były tam moje kajdanki które zakosił przy jakiejś okazji. Na dnie znalazłem nasze wspólne zdjęcia. Patrząc na nie nie umiałem powstrzymać łez. Zauważyłem że leży tam jeszcze jedna kartka papieru oraz jakiś mały pakunek. Postanowiłem zainteresować się papierem który okazał się listem. Czytając jego treść rozkleiłem się totalnie.

'' Monte
kiedy to czytasz ja pewnie nie żyję. Dostaniesz to pudełko nawet nie wiem od kogo, masz tu kilka pamiątek po mnie i proszę żebyś zawsze pamiętał o mojej osobie. Jeśli znalazłeś ten list znaczy jedno. Nigdy nie odważyłem się powiedzieć tego ale, Kocham cię Monte, byłeś dla mnie najważniejszy.

Er"

Po tym co przeczytałem nie potrafiłem powstrzymać łez. Z treści wynikało ze czuł to samo do mnie co ja do niego. Dobiło mnie to jeszcze bardziej. Ale został mi jeszcze ten mały pakunek. To co zobaczyłem po otwarciu były to kluczyki do policyjnej corvetty którą Erwin zabrał mi trochę temu. Umowa o przekazaniu mi auta była obok. A mimo to nie umiałem się ruszyć żeby jechać po moje ukochane autko. 

Siedziałem tam z dobrą godzinę i płakałem zanim nie zorientowałem się że nie zszedłem ze służby:

- 103 do 105. Jeździsz sam ?

- 10-3.

- Podjadę po ciebie i pojedziemy razem na patrol.

Po kilku minutach usłyszałem dźwięk podjeżdżającego mustanga.

- Hej Monte -powiedział Dante podchodząc do mnie. - Co się stało ?

Nic nie odpowiedziałem. Dante podszedł tylko do mnie i mnie przytulił.

- Spokojnie Montuś będzie dobrze

- nie będzie - odpowiedziałem mu roztrzęsionym głosem - nie wiem jak mam sobie bez tego swego debila poradzić.

Siedzieliśmy tak chwilę w ciszy.

- chodź Monte pojedziemy na patrol i pogadamy ok ?

 Kiwnąłem tylko głową potakująco. Tak oto znalazłem przyjaciela na całe życie ale nie byłem jeszcze tego świadomy wtedy. Po prostu moje myśli zaprzątał list od Erwina.

Pov dia, kilka dni po pogrzebie

Bałem się o swoje życie i to tak na poważnie. Dostałem groźby że mogę zginąć z zastrzeżonego numeru i powoli zacinałem panikować. Do Whiskasa i Lucasa też pisali. Nie ruszałem się bez obstawy co najmniej 2 osób i bałem się wychodzić z domu sam.  Jednak nie byłem gotowy na wieści które dostałem wiadomość od kuia: 

,, Dia przyjedź na burera ważne "  Wiedziałem ze nie znaczy to nic dobrego. 

Kiedy dojechałem na burgera zobaczyłem zdenerwowanego Kuia w środku.

- Co jest ?

- Lucas i Vasqez mieli wypadek - powiedział do razu swoim nadmiernie piskliwym głosem - Lucas walczy o życie ale nie ma prawie żadnych szans na przeżycie  a Vasqez niestety martwy. Zostałeś sam z grupy operacyjnej bo landryny wszystkie są na Majorce. 

To boli strasznie. I znowu miałam odprawić pogrzeb. Na szczęści dzięki Charlott jakoś się trzymałem. 

Zrezygnowałem tego samego dnia totalnie z nielegalnych aktywności a na miasto zawsze wychodziłem z kilkuosobową obstawą. Życie w takich warunkach jest trudne ale strata najbliższych boli najbardziej. Popadłem w lekką depresję i paranoję przez ostatnie 3 tygodnie. Sam nie wiedziałem jak sobie z tym poradzić więc po prostu starłem się żyć normalnie. 

To be continued ...


Zakon CieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz