Rozdział V

68 3 3
                                    


Severus był tego dnia wyjątkowo nawet jak na niego przygnębiony. Czuł się tak coraz częściej, coś przygniatało mu piersi, odbierało mu oddech, coś ciągnęło go prosto w przepaść. Paliło żywym ogniem. A był to przecież dopiero przedsmak tego co nadejdzie, tego co będzie musiał zrobić, tego co będą musieli zrobić inni.

A Dumbledore ze wszystkich ludzi na świecie miał czelność wyglądać bezbronnie, mówić ,,Jestem tylko człowiekiem, Severusie" i odmawiać wyjaśnień. Odmawiał wyjaśnień, a potem zamykał się w gabinecie z Potterem.

W takich chwilach naprawdę nienawidził starucha, może nawet bardziej niż Czarnego Pana. Czegoś mu nie mówił, coś ukrywał. Ukrywał nawet teraz, kiedy kończył im się czas tego nieszczęsnego statusu quo, kiedy żądał tak wiele. Jak gdyby nie wiedział, że wraz z jego śmiercią rozpocznie się wielkie odliczanie końca żywota Severusa Snape'a, a przy okazji znanego im obu świata.

A Snape pomimo wszystko naprawdę nie chciał jeszcze umierać. Człowiek, to prawie zabawne, jest w stanie przywyknąć do wszystkiego. To jednak było tyle lat, tyle lat we względnym spokoju, wygodzie, względnej stabilizacji, nie w Azkabanie (gdzieś w głębi duszy wciąż czuł wdzięczność), profesor nie więzień, tyle lat od tego nieszczęsnego młodzieńca szukającego śmierci, którym był dawno dawno temu najgorszego dnia jego życia.

I wbrew temu co sobie wmawiał, na jakimś nieuświadomionym, wypartym poziomie umysłu naprawdę, naprawdę się bał i wciąż były osoby, których nie chciał stracić.

A Dumbledore chciał... Kazał mu własnoręcznie założyć pętlę na szyję, jednym ruchem wydrzeć, wymazać ponad dekadę życia, tej neutralnej, obojętnej prawie spokojnej egzystencji, kiedy w końcu się przystosował, zobaczyć w oczach Minerwy nienawiść i pogardę, dobrowolnie przyjąć piętno zdrajcy. Jak gdyby to było nic.

Severus wiedział coś o obietnicach, ile to jest nic, ile to jest wszystko. Podpisał w życiu dwa cyrografy. Czasami kiedy patrzył na Mroczny Znak zastanawiał się komu oddał duszę.

Może stary zamek jednak go uformował bardziej niż myślał. Może go przywiązał jak wielu przed nim i wielu za nim. Od wielu lat to Hogwart był jego domem. Domem-więzieniem, z którego nie dało się uciec, zesłaniem i karą, ale jednak stabilizacją, jednak przyzwyczajeniem. Nienawidził i bał się tego miejsca, ale trudno było teraz to tak po prostu odrzucić.

Pętla zaciskała się na szyi coraz bardziej.

Przecież nie był tchórzem. Ale jednak widmo śmierci czule głaskającej go po policzku, jakby mówiącej ,,Patrz, wszystko co cenisz zginie", kościste palce wsadzające mu zapałki w dłonie, płonący świat, który Dumbledore kazał mu gasić benzyną... A pośród pożogi syn Lily, Hogwart w ogniu, zwęglone ciała Granger, Minerwy, Draco Malfoya, małej Greengrass, jego wychowanków, jego uczniów – tych tępych i tych z potencjałem, w końcu jego własne – żywa pochodnia - cały świat spłonął, żeby syn Lily jak feniks, po raz kolejny przeżył.

Widział to coraz częściej, w blasku świec, pochodni, żarzącym się papierosie, rudych włosach Weasleya, trzaskającym płomieniu kominka, wesołych ognikach błąkających się w błękitnych oczach dyrektora, beztroskim śmiechu Bellatriks, pożodze spojrzenia czerwonych, gadzich oczu Voldemorta.

Ogień towarzyszył mu od zawsze. Severus jako dziecko w swoim pierwszym wyrzucie magii wywołał kiedyś pożar (zawsze tylko niszczył, niszczył, niszczył wszystko na swojej drodze, mały piroman, to była jego magia, to była jego moc, krew, Sectusempra, nie ma przebaczenia, zaklęcia na wroga, ból i łzy, destrukcja, rozgoryczenie i pogarda, to było jego dziedzictwo, był cholernym mistrzem w spieprzaniu życia sobie i wszystkim wokół), śmiertelnie przerażając ojca, niszcząc kruche pozory normalności ich życia. 

A Tobiasz Snape, który najbardziej na świecie nienawidził kłamstw, dziwactw i wódki czuł się wtedy bezradnie, przestraszony, znowu jak ten szczeniak, syn weterana, który uciekał z domu. I okazało się, że bezradności nienawidzi bardziej niż wódki. A wszystko czego nauczył się od ojca, to to, co robi się z ludźmi, którzy sprawiają, że czujesz się bezradnie.

Śmierć Dumbledore'a będzie iskrą. A starzec, jakie to wygodne, nie zobaczy żadnych konsekwencji. 

Traktat o nieistnieniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz