Harry z uśmiechem na ustach przechadzał się po wąskich uliczkach słonecznego Salerno. Mimo, że mieszkał tu już od dwóch lat, to miejsce wciąż zachwycało go tak samo.
Sympatyczni ludzie, głośne rozmowy i krzyki sprzedawców przy stoiskach na pobliskim rynku, turyści oraz osoby miejscowe, które codziennie tak samo jak Harry, spacerkiem przemierzały chodniki tego pięknego i ciepłego miejsca.
Harry przeprowadził się tutaj od razu po zakończeniu szkoły średniej. Nigdy nie miał konkretnego pomysłu na to, co chce robić po ukończeniu swojej edukacji, a kiedy okazało się, że jego o pięć lat starszy sąsiad, który był jego najlepszym przyjacielem, po wakacjach wraca do swojego domu we Włoszech – Harry spontanicznie stwierdził, że wyjedzie tam razem z nim.
Miał dość duże oszczędności, których z łatwością starczyło mu na zakup jakiegoś ładnego mieszkania w dość dobrej okolicy. Krótko po przyjeździe tam, zatrudnił się w pizzeri swojego przyjaciela, który z wielką chęcią go przyjął, gdyż brakowało mu pracowników, a klientów wręcz przeciwnie – z każdym dniem przybywało ich coraz więcej.
Z racji, że trudno mu się było z kimkolwiek zaprzyjaźnić, a poza tym praktycznie w ogóle nie znał języka – w pracy pojawiał się praktycznie codziennie. Wiele razy Niall musiał straszyć go wydaleniem z pizzeri, ponieważ chłopak przychodził do niej nawet w swoje przymuszone dni wolne.
Harry najczęściej pracował za ladą, zdarzało mu się także mieć zmianę w kuchni, zazwyczaj przy zmywaniu talerzy lub pakowaniu jedzenia na wynos.
Nigdy nie rozwoził jedzenia. Bał się ludzi, nigdy nie wiedział co ma powiedzieć, kiedy już wchodził z nimi w jakąkolwiek konwersację, ręce zaczynały mu się pocić, głos trząść, a on sam czuł jakby zaraz miał się rozpłakać. To nie była jego wina, że ludzie byli przerażający. On naprawdę się starał ale przy każdej możliwej okazji zaczynał panikować.
Jednak kiedy stał na kasie i przyjmował zamówienia, nie odczuwał tego aż tak bardzo. On zadawał tylko proste pytanie „Co podać?", a klienci sami mówili co chcą. Zazwyczaj kiedy zadawali więcej pytań, do pomocy przychodził Niall lub Giulia, którzy przejmowali po nim klienta i kończyli go obsługiwać.
Raz mu się przydarzyło, że napatoczyła się jakaś pani, która nie dość, że bardzo szybko mówiła po włosku, a on nic nie potrafił zrozumieć, to jeszcze zaczęła na niego krzyczeć i oskarżać o to, że pizza, kiedy dojechała była zimna, a na wierzchu był zepsuty ser.
Kiedy Horan wyjaśnił wszystko z tą kobietą, okazało się, że pizza nie była zamówiona nawet z ich restauracji. Nie dość, że Harry o mało nie popłakał się tam przed nią, to jeszcze został oskarżony o coś, czego nawet nie zrobił.
Przekroczył próg restauracji o nazwie „Pizza da Horan", uśmiechając się na dźwięk charakterystycznego dzwoneczka powieszonego nad drzwiami. Rozejrzał się po wnętrzu widząc dość dużą grupę ludzi, jak na taką wczesną godzinę. Zmarszczył brwi nie widząc nikogo przy ladzie, więc skierował się szybkim krokiem w tamtą stronę.
Przeszedł szybko pod blatem i zanim zdążył pchnąć drzwiami prowadzącymi do kuchni – te otworzyły się z impetem, a zza nich wyszedł roześmiany blondyn.
— Buongiorno amici!* — wyrzucił dłonie do góry, tym samym dość mocno strasząc młodszego od siebie bruneta.
Harry odskoczył gwałtownie do tyłu zasłaniając dłońmi swoją twarz i głośno piszcząc. Niall posłał mu zdezorientowane spojrzenie wywołane dźwiękiem jaki z siebie wypuścił młodszy, po czym ponownie wypuścił z siebie salwę śmiechu.
— Witaj Harold. — przytulił do siebie chłopaka nie zwracając uwagi na to jak bardzo Harry się spiął pod niespodziewanym dotykiem ze strony przyjaciela.
CZYTASZ
Buon appetito, principe 👑 / larry
FanfictionHarry jest dostawcą pizzy we Włoszech i wcale przez przypadek nie potrąca księcia Anglii na chodniku. 🍕 - perspektywa Harry'ego 👑 - perspektywa Louisa okładka:callmeverka