Louis opadł na łóżko z głośnym jęknięciem. Schował w twarz w pościeli, po czym zaczął uderzać pięściami w materac. Wymachiwał nogami w każdą możliwą stronę i krzyczał jakieś trudno zrozumiałe słowa, które były skutecznie tłumione przez poduszkę.Właśnie w tej pozycji zastał go Zayn. Mężczyzna zatrzymał się na chwilę w progu i od razu zawrócił. Nie skomentował tego nawet krótkim westchnięciem tylko bez słowa wycofał się z pokoju. Jednogłośnie stwierdził, że nie chciał nawet wiedzieć co tym razem działo się z jego przyjacielem.
No dobra, po chwilowym namyśle wrócił się jednak do pokoju z prędkością światła. Czyli taką z jaką biegł do telefonu kiedy tylko usłyszał powiadomienie od Liama. Skrzyżował ramiona na piersi i oparł się prawym ramieniem o futrynę. Uniósł jedną brew w górę i uważnie skanował wzrokiem ciało przyjaciela, które wciąż wiło się w pościeli.
— Stary, proszę cię przestań. — szatyn udał nie słyszał i kontynuował imitowanie meduzy, jęcząc przy tym jeszcze głośniej — Czy ja mam się tam do ciebie przejść? Ogarnij się.
Louis uniósł głowę i spojrzał się na Zayna z wyrzutem. Wywrócił oczami, znów nurkując swoją twarzą w pościeli i pisnął niczym mała dziewczynka.
— Nie Zayn. Nie potrafię! – brunet usiadł na łóżku obok chłopaka i z otwartej dłoni uderzył szatyna w tyłek.
Louis podskoczył w miejscu, krzycząc przy tym głośno. Uniósł się na łokciach i zamachnął się ręką aby zdzielić przyjaciela przez głowę. Zayn w ostatniej chwili zdążył zareagować. Złapał go za nadgarstek i wygiął jego rękę, przyszpilając ją od razu do pleców niebieskookiego.
— Nienawidzę cię Zayn. — zapłakał — To wszystko twoja wina. To ty kazałeś mi tam iść.
Malik średnio zrozumiał o co chodziło szatynowi. Zmarszczył brwi zastanawiając się co aż tak strasznego musiał kazać zrobić szatynowi. Louis przeżywał tą sprawę jak stonka oprysk, a mężczyzna nie potrafił sobie przypomnieć . W końcu finalnie go oświeciło. Jedyne co wpadło mu do głowy, to sytuacja która wydarzyła się naprawdę niedawno, a jej najważniejszym szczegółem był nikt inny jak zielonooki brunet. Roześmiał się głośno i zacisnął mocniej dłoń na wciąż trzymanym nadgarstku przyjaciela.
— Jesteś tak żałosny Louis.
— Raczej to ja powinienem powiedzieć to o tobie. Zawsze miałeś głupie pomysły, więc dlaczego i ten miałby być dobry? — prychnął wyswobadzając się z uścisku mężczyzny.
Louis był tak cholernie zdenerwowany. Liścik, który napisał temu chłopakowi był tylko i wyłącznie wynikiem niespodziewanego oraz gwałtownego napływu dobroci z jego strony. Później tego żałował i modlił się, aby Harry bał się na tyle, żeby do niego nie napisać. Jego modlitwy niestety(jak zwykle) nie zostały wysłuchane, a wiadomość od bruneta przyszła, trochę późno, ale i tak przyszła. Oczywiście osobą, która jako pierwsza zobaczyła smsa, był nie kto inny jak Zayn. Z góry szatynowi zostało oznajmione, że nie ma innego wyjścia niż tylko wyjść z tym biednym dzieciakiem na kawę.
Okej, zrobił to. Z wielkim bólem dupy ubrał się i wyszedł z apartamentu.
I jak na złość wszystko poszło lepiej niż oczekiwał, a na spotkaniu bawił się naprawdę dobrze. Obiecał, że nie powie tego Zaynowi, bo usłyszy to typowe „A nie mówiłem!", więc jedyne co mu pozostało, to jęczenie przez resztę życia i użalanie się nad sobą, bo po raz kolejny nie miał racji.
— Aż tak źle poszło? — Louis prychnął i odwrócił głowę w przeciwną stronę.
Zayn uśmiechnął się dumnie pod nosem, bo reakcja Tomlinsona była dla niego wystarczającą odpowiedzią na jego pytanie.
CZYTASZ
Buon appetito, principe 👑 / larry
Fiksi PenggemarHarry jest dostawcą pizzy we Włoszech i wcale przez przypadek nie potrąca księcia Anglii na chodniku. 🍕 - perspektywa Harry'ego 👑 - perspektywa Louisa okładka:callmeverka