capitolo sette

354 38 54
                                    

Tak jak Tomlinson obiecał, zjawił się pod pizzerią w celu pomocy Harry'emu. Może i przybył tam dużo za wcześnie, ale to tylko dlatego, że nie chciał się natknąć na Liama. Nie zamierzał psuć sobie humoru od samego rana, szanujmy się.

Razem ze Stylesem tworzyli niesamowicie zgrany duet. Wszystko szło im naprawdę gładko i zwinnie. Zielonooki nalewał napoje, Louis od razu je podbierał i zanosił do odpowiednich stolików, ani jednego nie wylewając! Jedzenie sam nawet przyozdabiał o listki bazylii czy jakiejś innej rukoli, później z uśmiechem na twarzy podawał je klientom. Dostał także kilka euro napiwków! Harry z dumą wpatrywał się w mężczyznę, który nawet zagadywał osoby odwiedzające ich restauracje. Rumienił się zawsze kiedy tylko Louis spojrzał się w jego stronę, uśmiechnął się lekko i puszczał mu oczko.

Louis na sam koniec zmiany podszedł do Harry'ego wyraźnie zmęczony, mimo to wciąż uśmiechnięty. Przetarł wierzchem dłoni swoje czoło i opadł na blat baru. Brunet zachichotał pod nosem i ułożył niepewnie swoją dłoń pomiędzy łopatkami starszego, delikatnie je nią pocierając.

– Poszło ci naprawdę świetnie. Szczególnie, że to twój pierwszy raz! – odezwał się Harry.

Niebieskooki ostrożnie uniósł głowę i spojrzał się w rozświetlone tęczówki żabiego chłopaka.

– Tak sądzisz? – dopytywał.

– Oczywiście! Ja nawet po dwóch latach pracy nie radzę sobie tak dobrze, jak ty po raptem kilku godzinach – chwalił go – Zazdroszczę ci tej odwagi jaką miałeś w rozmowie z klientami. Ja zawsze robię wszystko szybko, byleby nie musieć zbyt długo z nimi rozmawiać – zaśmiał się sztywno drapiąc jednocześnie swój kark.

– Jestem pewien, że da się nad tym popracować. Z chęcią mogę ci w tym pomóc. Od małego byłem przyzwyczajony do kontaktu z ludźmi, więc między nimi czuje się teraz jak ryba w wodzie – wytłumaczył po czym mrugnął do młodszego chłopaka, aby go uspokoić.

Harry uśmiechnął się w podziękowaniu i przytaknął. Tak bardzo się cieszył, że znalazł kogoś takiego jak Lou. Znał go naprawdę krótko, jednak zdążyła wytworzyć się między nimi dość silna więź, której obecność wyczuwał z każdym dniem coraz bardziej. Strasznie lubił towarzystwo szatyna w swoim otoczeniu. Nigdy wcześniej nie miał z nikim takiego dobrego kontaktu, aby chciał spędzać z daną osobą całe dnie bez przerwy.

– A wy co tu robicie? – gwałtownie odwrócili się w stronę, z której dobiegł do nich głos Nialla – Nie powinniście być już czasem w połowie drogi do domu?

– Zagadaliśmy się. Już idziemy, przepraszam – odpowiedział Harry zaczynając w pośpiechu rozwiązywać swój fartuch z podobizną Horana, który jak na złość nie chciał się rozplątać.

Z pomocą pospieszył mu szatyn, któremu udało się to zrobić wręcz od razu. Harry podziękował i ruszył biegiem do wieszaków, gdzie powiesił biały materiał.

– Pa, Niall. Jeszcze raz przepraszam!

– Przestań, młody. To przecież nic takiego – machnął ręką – Do zobaczenia, Louis! Zastanów się nad moją propozycją!

Louis zaśmiał się i przytaknął. Otworzył jedną ręką drzwi i przepuścił w nich Harry'ego, układając swoją dłoń w dole jego pleców.

– Jaką propozycją? – zapytał młodszy kiedy odeszli już kilka dobrych metrów od pizzeri.

– Ach – machnął pobłażliwie ręką – Dostałem propozycję pracy, ale raczej jej nie przyjmę.

– Czemu? – uniósł brwi w zdziwieniu.

Buon appetito, principe 👑 / larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz