Louis wręcz wniebowzięty pojawił się w mieszkaniu. Niczym unosząc się w powietrzu zawitał w salonie, w którym siedział Zayn, tym razem bez Liama. Mężczyzna musiał pilnie wrócić do pałacu, aby zająć się pewnymi kwestiami w związku z Louisem i resztą innych, mniej interesujących Tomlinsona spraw. Malik ostrożnie wiódł za nim wzrokiem, marszcząc przy tym brwi. Louis w pewnym momencie zaczął nawet gwizdać. Rzucił się na kanapę obok przyjaciela i westchnął, wpatrując się z rozmarzeniem w sufit.
Zayn odczekał chwilę, zastanawiając się pewnie czy powinien zadawać jakiekolwiek pytania, lub w ogóle przemilczeć tą kwestię i kontynuować oglądanie Masterchefa. Jednak końcowo stwierdził, że zbyt bardzo chce znać szczegóły randki szatyna, że wybuchł szybciej niż spodziewał się, że to zrobi.
— Opowiadaj — kiedy Louis to usłyszał, odwrócił swoją twarz w jego stronę z takim wyrazem jakby czekał na te słowa odkąd tu tylko przyszedł.
***
Kiedy Harry zadzwonił do Louisa praktycznie zapłakany z prośbą o pomoc w restauracji, Tomlinson nigdy wcześniej nie był tak bardzo w gotowości do pracy jak tamtego dnia. Od razu wyskoczył z łóżka i założył na siebie ubrania wybrane wcześniej przez Zayna. Szybko wyszczotkował swoje zęby i poczochrał włosy w każdą możliwą stronę, aby ułożyć je we wszystkim znany artystyczny nieład. Do kieszeni spodni schował swój telefon i portfel z dokumentami, a później wyszedł z toalety w poszukiwaniu Malika. Odnalazł go oczywiście w salonie z telefonem w dłoni. Zapewne znów pisał z Liamem.
— I jak wyglądam? — zapytał niebieskooki rozpościerając ramiona i krzywiąc się nieznacznie.
Zayn uniósł wzrok znad telefonu i zaczął mu się przyglądać.
— Obróć się — książę wywrócił oczami, po czym zrobił to o co go poproszono — Dupy nie urywa, ale jest znośnie. Stylesowi i tak portki spadną.
— Och zamknij się — zaśmiał się, może też trochę rumieniąc ale wiedział o tym tylko on kiedy jego policzki nieznacznie zapiekły.
— Jesteś pewien, że prosił cię o pomoc w pracy? Może to było ciche wołanie o coś więcej? — zasugerował brązowooki.
Louis szybko odwrócił głowę jego stronę i sapnął kiedy Zayn poruszył dwuznacznie brwiami. Niebieskooki uważał, że było to zdecydowanie zbyt wcześnie na "coś więcej". Znali się dopiero kilka miesięcy, z czego ich zapoznanie wcale nie było tak entuzjastyczne jakby chciał. Dopiero niedawno pocałowali się po raz pierwszy, Louis zdążył obsrać zbroję i zniknąć bez słowa na dwa tygodnie. Później jak ten zbity pies błagał loczka o wybaczenie, finalnie dzięki Bogu je otrzymując. A Malik śmie jeszcze mu sugerować, że ten żabi chłopak mógłby sugerować mu cokolwiek, a szczególnie tak sprośne rzeczy. Tomlinson był pewien, że gdyby wspomniał przy Harry'm to słowo na "s" ten by pewnie spalił buraka.
— Zayn, mówimy tu o Harry'm. To najbardziej niewinne stworzenie na świecie — odrzekł szatyn.
— W takim razie postaraj się go nie zdemoralizować, w porządku? — Louis prychnął.
Nie był aż tak okrutnym człowiekiem. Miał ochotę ochronić Stylesa przed wszelkim złem, które czyha na tym świecie. Nie pozwoliłby na to, aby temu chłopakowi stała się jakakolwiek krzywda, nie na jego warcie.
— Wychodzę — odpowiedział udając, żę zignorował słowa Zayna i odwrócił się w stronę wyjścia.
— Grzecznie mi tam! — usłyszał jeszcze za sobą na co uśmiechnął się delikatnie.
Mówił już, że kocha Zayna? Nie? W takim razie wciąż tego nie mówi, ale chłopak ma czasami swoje odchyły gdzie potrafi być normalną wersją siebie, a nie tą beznadziejnie zakochaną, która nie potrafi myśleć trzeźwo nawet przez moment.
CZYTASZ
Buon appetito, principe 👑 / larry
FanfictionHarry jest dostawcą pizzy we Włoszech i wcale przez przypadek nie potrąca księcia Anglii na chodniku. 🍕 - perspektywa Harry'ego 👑 - perspektywa Louisa okładka:callmeverka