Rozdział 24 - Za naszym synem.

3.9K 131 6
                                    

W końcu nadszedł czas powrotu do domu. Nie powiem, stęskniłam się za Will'em. Może pomoże mi on trochę odetchnąć i zapomnieć o tym, co się wydarzyło, może będę myśleć o tym wszystkim trochę mniej.  Mam taką nadzieję, bo nie powiem, aby tłoczące się w mojej głowie myśli mi pomagały.  

-Kochanie pamiętaj, żeby odezwać się jak będziecie już w domu.- powiedziała moja mama, kiedy Alan pakował nasze rzeczy do wynajętego samochodu. Nie było ich dużo. 

-Jasne mamo, jestem już dużą dziewczynką, poradzimy sobie.- uśmiechnęłam się lekko. - I na pewno niedługo tu wrócimy. Z Will'em.- dodałam, a matka podeszła, aby mnie przytulić. 

-Tak się cieszę, że układasz sobie życie.- szepnęła mi na ucho. 

-Ja też mamo, mam nadzieję, że już tak zostanie.- odpowiedziałam jej. 

-Gotowe.- dobiegł nas głos Alana. 

-Opiekuj się moją córką.- powiedział poważnie tata, a potem przygarnął Alana w męskim uścisku, jednak zauważyłam, że jeszcze coś szepnął mu po cichu. 

-Musimy już ruszać, jeśli chcemy dotrzeć do domu o jakiejś normalnej godzinie. Musimy jeszcze odebrać małego.- uśmiechnęłam się do wszystkich.

-Tak, masz rację.- pokiwał głową Alan i złapał mnie za rękę.- Dziękujemy za gościnę, szkoda, że w takich okolicznościach, ale mam nadzieję, że naszemu synowi się tutaj spodoba, kiedy następnym razem państwa odwiedzimy.- powiedział, a ja zobaczyłam, jak na twarzy mojej mamy pojawia się szaroki uśmiech zadowolenia i jednoznaczna mina. 

Podeszłam do rodziców i przytuliłam ich oboje. 

-Kocham wam. Przyjedziemy niedługo, na pewno. 

-Też cię kochamy. Pamiętaj się odezwać.- upomniała mnie jeszcze raz mama. 

Pokiwałam głową, a następnie skierowałam się do samochodu i zajęłam miejsce pasażera, następnie zapinając pasy. Spojrzałam na Alana i uśmiechnęłam się lekko, kiwając głową i potwierdzjąc, że może ruszać. Spojrzałam jeszcze przez szybę i ostatni raz rzuciłam okiem na mój rodzinny dom, a następnie pomachałam rodzicom. I pojechaliśmy. 

Oczywistym było też, że Alan wynajmie dla nas prywatny samolot. Przecież go stać. Byłam zmęczona ostatnimi wydarzeniami, dlatego nawet nie chciało mi się z nim o tym dyskutować. Nie miałam na to ani siły, ani ochoty. Cieszyłam się za to, że niedługo spotkam tego małego brzdąca, za którym bardzo się stęskniłam. Wiem, że Alan też. To było pewne. Przecież to jego dziecko. 

-O czym znowu myślisz?- usłyszałam głos mojego mężczyzny przy uchu. 

-O tym, jak stęskniłam się za twoim synem.- powiedziałam zgodnie z prawdą. 

-Za naszym synem. - poprawił mnie. 

-Za naszym synem. - powtórzyłam i oparłam się jego ramię. 

Lot minął spokojnie. Oczywiście, kiedy wyszliśmy z samolotu, spotkaliśmy kilku papparazich, którzy nie wiem jakim cudem się tu znaleźli i skąd wiedzieli. Chyba nigdy się nie przyzwyczaję, że Alan jest kimś znanym i prasa pragnie zdobyć jakieś informacje o jego prywatnym życiu przez cały czas. Czy te hieny w ogóle nie śpią? 

Na szczęście szybko znaleźliśmy się w aucie z przyciemnianymi szybami, a ja odetchnęłam. 

-Nigdy nie dają spokoju. Niech ich szlag. 

-Nie przejmuj się nimi.- powiedziałam i położyłam dłoń na jego udzie.- Zaraz będziemy u twoich rodziców i zobaczymy Will'a. To nie czas, żeby toczyć wojnę o to, że skąś się dowiedzieli, że bedziemy akurat na lotnisku. Nie warto. Jak sam powiedziałeś i tak nie dadzą spokoju, a twoje nerwy są niepotrzebne, nic nie wskurasz. Wrócą, nie przestaną. To nic nie da.- wzruszyłam ramionami i poczułam, jak mężczyzna unosi moją dłoń i ją całuje. 

BabysitterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz