Rozdział 36 - Ja też mogę liczyć na deser?

3.6K 128 26
                                    

Kolejnego dnia Elenie odwiozła Will'a i zaczęła przepraszać z swoją i moją matkę. 

- Elenie, naprawdę nie ty powinnaś nas przepraszać. Nie zrobiłaś nic złego i nie na ciebie się gniewam. To one przegięły. Nie wiem co im strzeliło do głowy. Szczególnie mojej matce. Całe życie wie, jak jest i nigdy przedtem nie odbiło jej tak jak teraz. Może dlatego, że od tamtego czasu nie byłam z nikim. 

- Audrey, nie zadręczaj się, przecież to nic złego, że nie masz dzieci, a one powinny to w końcu zrozumieć. - powiedziała siostra Alana i przytuliła mnie, a ja rozkleiłam się jak mała dziewczynka. Alan był w pracy, a dzieci bawiły się w ogródku, więc mogłyśmy się torchę pozwierzać. 

- Przepraszam, ale trochę mnie to przytłacza. Zawsze chciałam mieć szczęśliwą rodzinę i dzieci. Nie mówię, że z Alan'em i Will'em nie jestem, ale swoje dzieci to swoje dzieci. 

- Wiem kochanie. Widzę, że jesteście szczęśliwi. Mam nadzieję, że tak zostanie, a nasze matki się opamiętają i zrzucą z tonu. Pamiętaj, że jesteśmy z wami. Wszyscy. - spojrzała na mnie. - Muszę w końcu poznać twoją przyjaciółkę. Co u niej? 

- Na pewno musicie się poznać. Szczerze powiedziawszy, dawno nie rozmawiałyśmy. Dużo dzieje się u nas obu i tak jakoś wyszło. Ale trzeba to naprawić. Zaproszę ją kiedyś do nas i wtedy na pewno się poznacie. Polubicie się. Jestem tego pewna. - uśmiechnęłam się do niej. - Lilly nie da sie nie lubić. Jeste osoba, która bardzo łatwo nawiązuje kontakty i ma wielu przyjaciół. Naprawdę sądzę, że stworzymy super paczkę. - powiedziałam z uśmiechem. 

- Skoro tak mówisz, to wierzę ci na słowo. To musi się udać. - zaśmiała się i nalała nam do kubków ciepłej herbaty. Elenie była częstym gościem, odkąd się tutaj wprowadziliśmy. Rozważała również tutaj przeprowadzkę, ale na razie nie wspominała o tym swoim rodzicom. 

Jej matka chyba byłaby zdruzgotana, dowiadując się, że jej kolejne dziecko przeprowadza się tyle kilometrów od niej. Myślę, że sądziła iż zamiszkają obok niej, najgorzej kilka przecnic dalej. Jednak nie jest w stanie zaplanować całego życia swoich dzieci i wyszło tak, że my mieszkamy teraz w Denver, Elenie z narzeczonym na drugim końcu Atlanty, a Max z żoną niedawno znaleźli sobie dom w Fort Collins, również niedaleko Denver. Chyba jeszcze nie wspominali o tym rodzicom, ale myślę, że nie obędzie się bez wielu przekonań, że mają dostatecznie dużo domów do kupienia w Atlancie i nie muszą przeprowadzać się tak daleko. Mam nadzieję, że nie wynikną z tego żadne przykrości. 

- Wasi rodzice wiedzą już, że Max i Rose znaleźli dom w Fort Collins? - zapytałam niesiona nurtem swoich myśli. 

- Jeszcze nie, ale mają się spotkać na kolację. Mają dla nich podobno dwie wiadomości, dobrą i złą. Jestem tego ciekawa. Dam ci na pewno znać, bo zostałam zmuszona do zmiany sowich planów, i wzięcia udziału w tej kolacji, chociaż pewnie zakończy się ona wcześniej niż sądzi moja mama. Znając jej wybuchowy charakter, jestem przekonana, że nie będzie się odzywać do Rose i Maxa kilka dobrych dni. - powiedziała ze śmiechem. - Nie rozumiem, co takiego chce wskurać i czemu jest taka zła, że jej dzieci układają sobie życie. Powinna być szczęśliwa. - powiedziała z westchnieniem. 

- Może wyobrażała to sobie inaczej? - zagadnęłam popijając herbatę. 

- Ona wszystko wyobrażała sobie inaczej. Pamiętam jak przyprowadziłam do domu pierwszego chłopaka. Tak go przemaglowała, że chłopak uciekł przerażony i nie chciał mieć ze mną nic więcej do czynienia, nie wliczając do tego, że powiedział o tym większości chłopaków. Oni też nie chcieli tego przerabiać. Byłam na nią wściekła. To była chyba jedna z pierwszych, większych kłótni między nami. Wygarnęłam jej, że przez nia nie będę mieć w szkole życia i będą wytykać mi, jak moja matka przepytywała mojego chłopaka na kolacji. Nie rozmawaialam z nią jakieś dwa tygodnie. 

BabysitterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz