Rozdział 28- Tak!

4K 124 20
                                    

Spotkanie z panem Jones'em przebiegło pomyślnie. Poważniejsze rozmowy zaczniemy po świętach, teraz nie miało to kompletnie sensu. Na razie wszystko w firmie szło dobrze, nic się nie waliło, więc do świąt mogło zostać tak, jak jest. Potem niestety będę musiała się wybrać do Denver. 

Już czuję te rodzinne pogadanki z moją ukochaną ciotką o testamencie dziadka. Niestety dla niej, testament, który jest jak najbardziej prawomocny. Nie będzie mogła się do niczego doczepić, jednak wiem, że to ja będę najbardziej atakowana. W końcu jej córeczce nie przypadło nic. 

Może to i dobrze, prędzej puściła by tą firmę z dymem, niż dobrze ją rozwinęła. Nie lubiłyśmy się, w sumie nie wiem dlaczego, było tak od zawsze, może to przez jej matkę, która od zawsze nastawiała ją przeciwko mnie... 

Nieważne. Dziś jest wigilia. Niedługo powinni przyjechać. Będą też rodzice Alana i jego rodzeństwo. Szykuje się niezły wieczór. Mam nadzieję, że obędzie się bez przykrych momentów. Wiedziałam, że Alan wysłał prywatny samolot po moich rodziców. Pewnie nie zabraliby się z tymi wszystkimi prezentami, które kupili. Mówiłam im, że nie muszą nic kupować, ale uparli się, że nie mogą przyjechać z pustymi rękoma. 

Tak więc wraz z Elenie i Rose przygotowywałyśmy dania na kolację, za dzieci biegały i próbowały pomóc facetom w dekoracji całego domu. Chciałyśmy aby było dużo ozdób, chciałam przemycić trochę swoich tradycji do domu Alana. 

Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam Alana całego zaplątanego w światełkach na wielką choinkę. Zaśmiałyśmy się wszystkie, przez co zostałyśmy zmrożone wzrokiem. 

-Musicie się pospieszyć, jeśli wszystko ma się udać.- zaczęłam.- Macie jeszcze dużo do zrobienia, jeśli się nie wyrobimy, to będzie wasza wina.- pogroziłam im palcem. 

-Zobaczymy, zobaczymy.- zaśmiali się. 

Niedługo później pojawili się rodzice Alana, na szczęście jego mama przygotwała trochę dań wcześniej, dzięki czemu my miałyśmy teraz mniej pracy. Grunt to dobry podział obowiązków. Kiedy w końcu przyszedł czas na przerwę, usiedliśmy w salonie i rozmawialiśmy na przeróżne tematy, aż usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. 

-To pewnie moi rodzice, otworzę.- powiedziałam cała rozpromieniona i od razu ruszyłam, by otworzyć drzwi.- Mamo, tato!- nie potrafiłam ukryć radości. 

-Kochanie, cieszę się, że jesteś.- powiedziała mama i ucałowała mnie, a następnie weszła do środka z kilkoma torbami. 

Za nią wtoczył się tata, który niósł większość bagaży i oczywiście prezenty. Dałam mu buziaka i zamknęłam za nimi drzwi. Następnie poprowadziłam do salonu, gdzie czekała reszta. Nie obyło się bez powitań i oczywiście przedstawiania każdego po kolei. Moi rodzice bardzo ucieszyli się, że w końcu mogli poznać Will'a. Wypiliśmy ciepłą herbatę, a następnie dokończyliśmy przygotowania. 

I kiedy już wszystko było gotowe, nawet reszta naszych gości, tylko my zostaliśmy w codziennych ubraniach. Poszliśmy się przygotować a Elenie zaproponowała, że pomoże Will'owi się ubrać, abyśmy my mieli spokój. Zdecydowałam się założyć czarną, koronkową spódniczkę, do tego czarne rajstopy i biały włochaty sweterek. Zrobiłam jeszcze lekki makijaż, a włosy pofalowałam. Ubrałam czarne szpilki i byłam gotowa. Spojrzałam na siebie w lustrze, a za mną stanął Alan z telefonem. Zrobił nam zdjęcie. 

-Wyglądasz kurewsko dobrze.- powiedział mi do ucha, przez co zachichotałam. 

-Dziękuję, ty też nawet, nawet.- zaśmiałam się i poprawiłam jego krawat. 

-Ej, naprawdę się starałem. Nie umiesz tego docenić.- obruszył się. 

-Oj, no już dobrze, dobrze.- poklepałam go po ramieniu.- A teraz chodźmy, bo na pewno wszyscy na nas czekają.- powiedziałam i wyszłam z sypialni. 

BabysitterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz