4

222 20 5
                                    

Po rozmowie z Donghyunem, Mark nie mógł się doczekać ponownego spotkania z nim. Nie obchodziło go, co myśli jego siostra, a zwłaszcza, co robią jego rodzice. Wiedział lepiej niż wszyscy inni, że odzyska Donghyucka. Ale najpierw musiał dowiedzieć się, co jest na rzeczy, ponieważ była to piekielna tajemnica.

Mark kupił pudełko cukierków Raffaello i skierował się prosto na plac zabaw. Po drodze poczuł, że telefon wibruje mu w kieszeni, ale zignorował to do samego końca. Wiedział, że jeśli ktoś naprawdę go potrzebuje, skontaktuje się z Jennie.

Tym razem Mark nie zastał Donghyucka siedzącego na ławce. Kiedy Mark dotarł na plac zabaw, Donghyuck szedł już do domu - zobaczył chłopca ostrożnie przechodzącego przez ulicę. Mark nie byłby sobą, gdyby stchórzył, widząc chłopca idącego do mieszkania. Jednak wziął głęboki oddech, wpatrując się w otwarte okno, wiedząc cholernie dobrze, że nawet jeśli nikt się nie pojawia, to nie znaczy, że nikt nie patrzy.

Mark dość szybko dogonił Donghyucka. Podbiegł do chłopca omegi i przywitał się z nim.

- Och, cześć, Mark hyung! - Oczy Donghyucka zabłysły. – Spotykamy się zbyt często!

- Ja też to zauważyłem! To jednak czysty przypadek, to nie jest tak, że robię to celowo. – powiedział Mark, patrząc intensywnie na Donghyucka, szukając znaków zdradzających zrozumienie sytuacji.

Nic. Jakby Donghyuck naprawdę wierzył w słowa Marka.

- Być może to nasze aury nas łączą! - zamiast tego zachichotał.

Mark zauważył, że Donghyuck ogląda się przez ramię, prawdopodobnie wpatrując się w otwarte okno.

— Jak Minhyuk? - zapytał Mark, widząc rozgrzewający serce widok dziecka na piersi Donghyucka.

- Ma się dobrze, hyung. Po prostu zasnął, więc pomyślałem o zabraniu go do domu.

Wydawało się, że ich rozmowa dobiegła końca. Donghyuck był wyraźnie zdenerwowany i spieszył się, ale Mark nie chciał pozwolić chłopcu tak łatwo odejść. Trudno było znaleźć wolny czas między napiętymi harmonogramami, chociaż znacznie trudniej było złapać Donghyucka.

-Mam dla ciebie słodycze. - Mark podał pudełko Donghyuckowi.

- Och, nie powinieneś. - Donghyuck zarumienił się.

- Cóż, jeśli nie chcesz, nie musisz tego brać.

-Dobra.

Donghyuck zwrócił je.

– Ale możesz to mieć, jeśli chcesz.

-Dobra.

Donghyuck wziął je ponownie.

Mark zacisnął szczęki, żeby nie wybuchnąć śmiechem z rozpaczy. Co to było do cholery? Wyglądało na to, że Donghyuck nie miał nawet swoich potrzeb, a także własnego zdania. Jeśli ktoś każe mu coś zrobić, zrobi to bez zastanowienia. To zachowanie zaniepokoiło Marka. W ten sposób Donghyuck mógł łatwo zostać zraniony.

– Tobie też mogę coś dać? – zapytał Donghyuck, przytulając pudełko wraz z dzieckiem do piersi.

– Oczywiście, nie musisz pytać.

-Lubisz gorzką czekoladę?

- Lubię.

- W takim razie poczekaj tu trochę! Wrócę za trzy minuty.

Donghyuck już miał się odwrócić i pobiec do drzwi mieszkania, ale Mark złapał go za rękę i pociągnął z powrotem. Chłopak spojrzał na alfę trochę zdezorientowany, ale nic poza tym nie było po nim widać.

MATCH MADE IN HEAVEN 》 MARKHYUCK OMEGAVERSE TŁUMACZENIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz