6

179 15 3
                                    

Mark tylko skinął głową, kiedy pan Kim mówił. Słyszał tylko te części, w których podniósł się głos innej alfy, ale kiedy dochodziło do niższego tonu, Mark znów się wyłączał. Pan Kim właśnie przedstawił Markowi ogromną sugestię dotyczącą projektu między dwiema firmami. Brzmiał tak entuzjastycznie, że Markowi zrobiło się niedobrze, że tak naprawdę go nie słuchał.

- Porozmawiajmy o tym w czwartek, dobrze? Czy możesz być tutaj w południe? Umówimy się na spotkanie i tam możesz to wyjaśnić innym. – przerwał Mark, widząc, że pan Kim może prowadzić monolog przez kolejną godzinę .

- Wspaniale. Jestem pewien, że spodoba im się to tak samo jak panu, panie Lee.

- Cóż, tamtejsi pracownicy mają swoje zdanie.- dodał Mark i wstał, by zabrać stąd pana Kima.

- Czy to prawda, że ​​masz omegę inkasenta rachunków? — zapytał pan Kim. Wyglądało na to, że to pytanie było na jego języku już od jakiegoś czasu.

- Tak. - odpowiedział Mark i spojrzał na drugiego alfę dziwnie pociemniałymi oczami.

- Czy jest dobra w swojej pracy, czy też daje ci specjalne oferty?

- Panie Kim, chcę, żebyśmy najpierw byli kolegami. Kiedy naprawdę się nimi staniemy, możemy rozmawiać o wszystkim.

– Myślałem, że już jesteśmy kolegami.

- Nie, potrzebujemy jeszcze wielu dokumentów, aby udowodnić naszą lojalność. Jesteś ode mnie starszy, powinieneś wiedzieć, że życie w biznesie jest dość trudne i jak najmniej chcę zbankrutować. - powiedział Mark i uśmiechnął się uprzejmie, zanim otworzył drzwi. - Miłego dnia.

Mark zmusił pana Kima do wyjścia i zamknął za sobą drzwi. Wziął głęboki oddech i poszedł otworzyć okno. W jego biurze było dużo feromonów. Pan Kim był podekscytowanym alfą i rozrzucił je po całym biurze Marka. Ten ostatni wiedział, że ten alfa nigdy nie używał środków tłumiących, bo gdyby to zrobił, byłby już na nich, zanim wszedł. Były tak silne, że nawet Mark jako równy przeciwnik nie mógł ich znieść.

Zadzwonił telefon, ale Mark nie zamierzał od razu odebrać. Zaczął od ruchliwego miasta, w którym biegali ludzie wyglądający jak małe mrówki. Nie mógł przestać myśleć o jednej osobie, która też gdzieś szła.

– Jak tam stół, który ci wysłałem? - Mark zapytał Jennie, kiedy odebrał połączenie.

- To już zrobione. Nie dzwonię z tego powodu.

- Jesteś szybki.

— Czyż nie byłam zawsze? - zaśmiała się, ale szybko spoważniała. - Co do prośby, o którą prosiłeś mnie w zeszłym tygodniu. Znalazłem miejsce, którego szukałeś.

Mark milczał. Usłyszał, jak Jennie odsunęła telefon, żeby sprawdzić, czy nadal są na linii, i zadała kilka pytań, by upewnić się, że tak jest.

Rzeczywiście, był we własnym świecie. Wiadomość, którą właśnie od niej otrzymał, sprawiła, że ​​jego serce podskoczyło. Chęć poznania wszystkiego z pewnością go pociągała, ale czy to nie było złe? Po co mu wiedza o tych miesiącach, które Donghyuck spędził w szpitalu? A co, jeśli rzeczy, których się dowie, obudzą ducha, by Donghyuck wrócił? Po prostu zaczął kończyć wszystko, co było związane z Donghyuckiem. Było ciężko, zwłaszcza gdy takie rzeczy go rujnowały.

Tydzień, w którym Mark odwiedził mieszkanie Donghyucka, był tym samym tygodniem, w którym poprosił Jennie o wyszukanie informacji o szpitalu w Chinach, który pomaga ciężarnym omegą. Dziewczyna beta rzucała Markowi podejrzliwe spojrzenie, kiedy słuchał tego wszystkiego. Mark poczuł się nieswojo pod tym spojrzeniem, więc skłamał na temat Johnny'ego i jego byłego chłopaka Tena, mówiąc, że bawili się za dużo i wkrótce mogą potrzebować czegoś, co im pomoże. Może Jennie szybko uwierzyła, kiedy nazwisko Johnny'ego znalazło się w całym tym bałaganie, a może po prostu grzecznie pozwalała Markowi być.

MATCH MADE IN HEAVEN 》 MARKHYUCK OMEGAVERSE TŁUMACZENIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz