7

160 12 2
                                    

Mark właściwie nigdy wcześniej z nikim nie rywalizował. Cóż, robił to, ale tylko dla rzeczy takich jak jedzenie czy koszykówka. Nigdy nie zrobił tego dla kogoś. I to był dzień, w którym odkrył, że jest konkurencyjny jak nigdy tylko z powodu tego faceta Yukheia.

Dla Marka ważny był każdy krok. Starał się być tym, który był dwa kroki dalej. Przestrzeń między nim a Donghyuckiem była o wiele mniejsza niż między omegą a kolejną alfą. Sposób, w jaki mówił, wskazywał, że chciał zwrócić na siebie całą uwagę Donghyucka. Czasami próbował odciąć się od faceta, a nawet rozmawiał sam, opowiadając Donghyuckowi kilka historii z Kanady, aby inny alfa poczuł przepaść między nimi.

Nawet nie zauważył, kiedy dotarli do apartamentów. Zazdrość sprawiła, że ​​Mark zapomniał o rzeczach, ponieważ widział tylko czerwień. Nie wiedział, czy ten facet zrozumiał wiadomość, którą Mark chciał przekazać. Yukhei nie okazywał żadnych oznak. Ilekroć Mark mówił, on też go słuchał. Mark był tym zirytowany. Czy nie było oczywiste, że chciał mieć Donghyucka dla siebie? Nie potrzebował dodatkowej pary uszu.

- Dziękujemy za odprowadzenie nas do domu. - powiedział Donghyuck i skłonił się. - Ale myślę, że naprawdę powinieneś wrócić do pracy, hyung. Ludzie mogą się o ciebie martwić.

– Czekaj, pracujesz?

Mark westchnął i spojrzał na alfę.

– Tak, robię to między studiami. – skłamał.

- Jak bogaty jest ten facet? - alfa zażartował szepcząc Donghyuckowi do ucha.

Nagła bliskość sprawiła, że ​​Mark się poruszył. Zacisnął zęby, czując chęć odepchnięcia drugiego alfy od Donghyucka. Nikt nie mógł być tak blisko, aby usłyszeć bicie serca omegi. Mark chciał być jedynym, który tego doświadcza. O dziwo, posiadanie Donghyucka jeszcze bardziej się zwiększyło, gdy próbował iść dalej.

Donghyuck zachichotał i jako pierwszy odsunął się od Yukheia, pozostawiając między nimi niewielką, ale wciąż sporą odległość.

- Mark hyung jest bogaty, ale jest najdelikatniejszym alfą, jakiego znam! - Donghyuck uśmiechnął się z dumą, mówiąc to Yukheiowi. Te słowa trochę zraniły Marka, chociaż wiedział, że są prawdziwe.

Yukhei uśmiechnął się i ponownie spojrzał na Marka, tym razem od stóp do głów, jakby skanował go w całości. Mark wcale nie czuł się komfortowo. Spojrzenie, jakie rzucał Yukhei, zrozumiał jako sprawdzanie potencjalnego rywala. Jakby tylko upewnił się, czy Mark jest równym konkurentem, czy tylko drobnym pyłkiem, który znika po jednym uderzeniu.

Mark wyprostował się i kiedy ich spojrzenia się spotkały, odwrócił wzrok w coś zimnego jak lód i nieprzyjaznego, bez żadnych emocji. Feromony w powietrzu zdradzały, że obaj tłumią w sobie wolę walki. Wydawali się naprawdę spokojni, Yukhei nawet się uśmiechał, ale feromony były po drugiej stronie lustra. Mark tego nienawidził. Nie powinno być nawet myśli o walce o Donghyucka, bo omega była już jego. Mark prawdopodobnie nie okazywał tego aż tak bardzo, by inna alfa myślała inaczej.

- Nic dziwnego, że spotkałem Donghyucka. Jest takie powiedzenie, że ludzie, którzy mają coś wspólnego, dość łatwo się do siebie przyciągają. – powiedział Mark i objął Donghyucka ramieniem. Zauważył, jak omega został zaskoczony przez kontakt skóry ze skórą i spojrzał znad grzywki na Marka z sarnimi oczami i nieśmiałym uśmiechem.

Jednak reakcja innego faceta była bardziej interesująca dla Marka. Okazało się, że Donghyuck był tak blisko siebie, że Yukhei był dość sfrustrowany. Rozszerzonymi oczami obserwował dłoń Marka, która pieściła ramię omegi, każdy jego ruch był śledzony. Mark zaczął się zastanawiać, od kiedy ludzie mogą decydować, że Donghyuck nie jest zabrany tylko dlatego, że nie był z kimś związany. Mogą myśleć, co chcą, ale Mark był z nim związany, nawet bez prawdziwej więzi.

MATCH MADE IN HEAVEN 》 MARKHYUCK OMEGAVERSE TŁUMACZENIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz