Żadnych ale

191 12 2
                                    

W tym tempie naprawdę umrze, zanim będzie mógł się przed nią wyznać.

Itachi siedział w wygodnej ciszy z filiżanką herbaty w dłoniach. Kabuto siedział obok niego, a Kakuzu, właściciel tak nieskazitelnie czystego mieszkania, zajął miejsce miłosne. Po raz pierwszy od dłuższego czasu miał tak przyjacielską ciszę z innymi ludźmi. Ostatnie kilka tygodni było wypełnione tylko hałaśliwą paplaniną i traumatycznymi odcinkami Dzienników Kunoichi. Szczerze mówiąc, co widzieli w tych śmieciach?

Nie wspominając o okropnych próbach, jakie podejmował, próbując wyrazić uczucia, do których nie był przyzwyczajony.

— Dlaczego nie próbowałeś z nią rozmawiać?

Itachi spojrzał na Kabuto.

— Pardon? — zapytał. Mężczyzna podniósł okulary, światło odbijało się od nich w najmniejszym stopniu.

— Rozmowa. Coś co robią normalni ludzie — powiedział. — To jeden z najprostszych środków komunikacji i szczerze mówiąc, nie możesz zepsuć mówienia, jeśli naprawdę chcesz przekazać jej swój punkt widzenia. Sakura-sama nie jest osobą oczarowaną ekstrawaganckimi pokazami. Kobiety mają piętno pragnienia zostać zmiecionym z nóg lub być metarialistkami. Wiesz, że to nieprawda, prawda?

Kakuzu przerzucił stronę swojej książeczki rachunkowej, dodając swoje dwa grosze.

— Połowa problemów świata mogłaby zostać rozwiązana, gdyby ludzie po prostu ze sobą porozmawiali. Poza tym Sakura-sama jest Kage. Zbudowała tę wioskę własnym potem i krwią – wątpię, żeby przejmowała się sprytnymi wiadomościami ukrytymi w kodowaniu lub walentynkowych czekoladek. Jeśli wie, że ją kochasz, to na pewno wystarczy.

Uchiha był zakorzeniony w swoim siedzeniu.

To było dosłownie takie proste.

Uszczypnął grzbiet nosa i pozwolił sobie na westchnienie. Stanie się shinobi Otogakure musiało manipulować jego logicznym myśleniem, jeśli zdecydował się słuchać swoich głupich przyjaciół bez powodu. Cóż, przyjaciele to rozciągali.

— I nie pomyślałeś, żeby mi o tym wspomnieć, ponieważ...?

Kabuto posłał mu puste spojrzenie.

— Muszę się jakoś bawić, prawda? Nie cała moja przyjemność w życiu pochodzi z dawania Sakurze-sama papierkowej roboty — powiedział. Jego usta wykrzywiły się na całkowicie nierozbawioną postawę Itachiego. — Ale nawet ja myślę, że to było wystarczająco smutne. Spójrz na to.

Wyciągnął zwój misji do cudownego dziecka, który wziął go z uniesionym czołem.

— Sakura-sama wybiera się do Wioski Nadeshiko za kilka dni z powodów dyplomatycznych. Kisame-san nie jest w stanie podjąć tej misji, jak zwykle, a Kakuzu-san i ja musimy tu zostać i utrzymać biuro. Byłem wystarczająco hojny, by obarczam cię obowiązkiem bycia jej eskortą na misji, która w rzeczywistości zakończy się długo po jej urodzinach. — Itachi nie musiał wytężać uszu, aby usłyszeć podstawowe przesłanie „nie schrzań tego" w jego instrukcji.

Wstał i schował zwój do kieszeni.

— Będę się przygotowywać do zadania. Doceniam pomoc, Kabuto-san. Kakuzu-san.

Zanim zdążył wyprowadzić się z mieszkania, Kabuto położył długopis na swoim notatniku i położył go na niskim stoliku.

— Itachi-san — zawołał. Mężczyzna odwrócił się. — Jeśli naprawdę ją kochasz, mam nadzieję, że pokochasz też jej blizny.

Zmarszczył brwi. Blizny? Był pewien, że Sakura miała ich mnóstwo. Była sprawnym shinobi, który co drugi weekend miał rygorystyczne sesje treningowe z Kisame i Kakuzu. Przestraszyła wioskę, gdy ona i jej prawa ręka zostali uprowadzeni i  torturowani w imię zemsty. Zdziwiłby się, gdyby nie miała żadnej, nawet jeśli była utalentowanym medykiem.

ShinobiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz