Rozdział 6

4.6K 462 44
                                    

*

*

*

Wiatr wiał prosto na mnie tworząc na moim ciele gęsią skórke, a oczy były wpatrzone w dal.

Siedziałam na ławce w parku i obserwowałam ludzi i pary, które chodziły trzymając się za ręce. Byłam zazdrosna. Głównie o to, że inni mogą prowadzić normalne życie, nie bojąc się dotyku, a ja tak nie potrafię. Patrzenie na ich uśmiechy było ciosem dla mojego serca, gdzyż chciałam być na ich miejscu. Chciałam mieć chłopaka, chciałam miłości i dowiedzieć się jak to jest kochać kogoś z wzajemością. Wszystko to jednak było dla mnie tylko jednym wielkim marzeniem, ponieważ moja fobia wszystko psuła.

Kolejny raz usłyszałam dzwonek mojego telefonu, lecz zignorowałam go. Widziałam, że prawdopodobnie to moja mama, lub co gorsza pan Styles, który dostał od mojej rodzicielki mój numer na wszelki wypadek. Nie chciałam z nikim gadać. Chciałam po prostu zostać na chwile sama i móc pomyśleć.

Jednak mój telefon nie dawał mi spokoju przez kolejne minuty przez co zdenerwowana wyjęłam go z kieszeni spodni i wypuściłam głośno powietrze, gdy dostrzegłam nieznajomy numer.

-Halo?-

Przyłożyłam niechętnie słuchawke do ucha.

-Lizyy?-

Usłyszałam dobrze mi znany głos i od razu rozpoznałam, że to pan Styles. Zirytowana zmarszczyłam brwi i rozłączyłam się. Zapewne dowiedział się, źe nie wróciłam do domu, a teraz siedzi z moją mamą i próbują się do mnie dodzwonić. Jednak ja nie mam zamiaru już więcej odbierać, a tym bardziej mówić gdzie jestem. Mam już to 18 lat, więc nikt nie powinien traktować mnie jak dziecko, które zgubi się w miejscowości w której mieszka. Byłam już wystarczająco dorosła i dojrzała żeby móc przynajmniej pójść na spacer!

Zaczesałam opadający kosmyk włosów za ucho i uniosłam głowe, aby spojrzeć na niego. Widziałam ciemniejsze chmury, które nie zwiastowały nic dobrego i mogłby jedynie oznaczać, że za niedługo będzie ulewa. Nie chciałam wracać do domu, lecz nie chciałam też zmarznąć, gdyż nie miałam chcęci na to, aby być chorym. W sumie to wyszłoby mi na dobre. W końcu wtedy nie musiałabym chodzić na wizyty do pana Stylesa, chodź w każdej chwili moi rodzice mogli by go ściągnąć do naszego domu. Chyba w najbliższym czasie się od niego nie uwolnie.

-Czemu siedzisz tu sama?-

Obok mnie siada jakiś chłopak. Zdziwiona odwracam się w jego strone i dostrzegam, źe jest on z mojej starej szkoły. Z tego co pamiętam należał od do elity jednak był tam jedynym normalnym, który nie rzucał się na laski i nie poniżał innych.

-Bo nie mam z kim-

Przyznaje dalej patrząc w jego strone. Ma bląd włosy z czarnymi odrostami, a do tego niebieskie oczy od których bije przyjaźń i szczerość. Na sobie ma zwykłe czarne spodnie i koszulek z adidasa, i nie wydaje się żeby było mu zimno, a jest naprawdę chłodno na dworze.

-Więc ja mogę posiedzieć z tobą-

Uśmiecha się szeroko ukazując rząd swoich prostych zębów. Oddaje uśmiech i przeczesuje swoje zmierzwione włosy. Chłopak wygląda na miłego, a mi przyda się osoba z którą będe mogła normalnie porozmawiać.

-Okej

-Nie chodziłaś czasami kiedyś do tej samej szkoły co ja?-

Pyta po chwili uważnie mi się przyglądając. Skinam głową, przy okazji przypominając sobie, że mieliśmy razem sporo lekcji. Ja jednak w przeciwieństwie do niego nie należałam do elity i miałam tylko mała grupką znajomych, a sama raczej byłam mało zauważana.

Psychologist (Harry Styles ff)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz