Rozdział 8

5.2K 418 90
                                    

*

*

*

Trudno było mi podjąć właściwą decyzje, gdy praktycznie go nie znałam i nie wiedziałam jakie są jego zamiary. Nie mogłam być pewna, że na prawdę chce mi pomóc, lecz nie mogłam go też oskarżać o to, że myśli tylko o tym, aby mnie wykorzystać. Więc co miałam zrobić skoro jego wczorajsze słowa były tak przekonywujące, że zaczęła się wachać. Wcześniej byłam pewna, że nie ma szans abym pozwoliła mu się dotknąć i nie spodziewałam się, że może on wpłynąć na moją decyzje tak, że spędze całą noc myśląc o tym co powinnam zrobić.

Następnego dnia wstałam słysząc na dole głośne hałasy. Wyraźnie słyszałam głos mojej ciotki i wujka przez co jęknęłam głośno i podniosłam swoje ścierpnięte ciało z łóżka. To, że oni tu są oznacza jedno. Przywieźli ze sobą swoją denerwującą córeczke, która zawsze patrzyła na mnie jak na śmiecia chodź tak naprawę ona nawet na takie miano nie zasługuje. Za każdym razem, gdy ją widziałam miałam ochote wybuchnąć śmiechem patrząc na jej długie paznokcie i nie udany makijaż.

Szybko założyłam na siebie ciuchy i rozczesałam swoje skołtunione włosy co było trudnym zadaniem, ponieważ moje włosy sięgały już za piersi, a końcówki było mocno poniszczone. W pełni gotowa wyszłam z pokoju gotowa na to, aby zmierzyć się z moją nienormalną rodziną i przeżyć jakoś ten dzień. Po drodze zapięłam jeszcze pasek od moich spodni i upewniłam się, że wszystko jest okej i nie ubrałem przez pomyłke niczego brudnego. Moje wujostwo ma się co najmniej za szlachte i nie toleruje tego, gdy ktoś źle wygląda co jest denerwujące. Nie wiem jak rodzice mogą się w ogóle z nimi zadawać.

-Dzień dobry-

Weszłam do salonu witając się ze wszystkimi. Moja twarz od razu wykrzywiła się w grymas kiedy dostrzegłam siedzącą do kanapie Rosie, która miała na sobie sukienkę w kwiatki i sandały na koturnie, które sprawiały, że miała jakieś dwa metry wzrostu.

-Jest już po dziesiątej, już dawno powinnaś wstać-

Skrytykowała mnie od razu ciocia, lecz nic z tym nie zrobiłam tylko usiadłam na kanapie pomimo mojej niechęci. Wszystkich wzrok od razu skupił się na mnie przez co skuliłam się i zmarszczyłam brwi.

-O co chodzi?-

Zadałam pytanie, gdy przez kolejne kilkadziesiąt sekund nikt się nie odezwał, a ich uwaga była skupiona na mnie.

-Jak to jest mieć psychiatre?-

Usłyszałam irytujący głos mojej kuzynki na co zacisnęłam dłonie w pięści i uśmiechnęłam się fałszywie w jej stronę. Uważnie widziałam jej dumną mine jakby faktycznie powiedziała coś fajnego chodź tak nie było.

-To jest psycholog, powinnaś nabrać trochę wiedzy bo dzięki swojemu kiepskiemu makijażowi raczej pracy nie znajdziesz. No chyba, że jako prostytutka-

Powiedziałam patrząc jak jej mina z zadowolonej zmienia się w ściekła.

-Lizzy!-

Upomniała mnie mama na co odwróciłam głowę w jej stronę spotykając jej wściekłe oczy. Wypuściłam głośno powietrze i spuściłam swój wzrok na podłoge. Nie obchodziło mnie to, że była tu moja ciocia i wujek, których raczej nie ucieszyło to, że przezywam ich "idealną" córeczkę. Nikt nie ma prawa wspominać o tym, że chodzę do psychologa, a już napewno nie ten pustak.

-Zmieniłaś się, ostatni raz, gdy tu przyjechaliśmy byłaś taka.... Cicha?-

Stwierdziła ciocia, a ja miałam ochotę prychnąć. Wcale się nie zmieniłam po prostu nigdy nie przepadałam za rozmawianiem z nią, więc nigdy tego nie robiłam.

Psychologist (Harry Styles ff)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz