Rozdział 7

5K 367 54
                                    

*

*

*

Weszłam do pokoju słysząc za sobą jego głośne kroki przez które moje mięśnie całe się spinały. Nie chciałam z nim rozmawiać, a tym bardziej nie w cztery oczy gdzyż bałam się, że może zrobić coś czego nie chce. Jedynym pocieszającym faktem było to, że na dole są moi rodzice, więc zawsze moge zacząć głośno piszczeć.

-O czym chciałeś rozmawiać?-

Zapytałam siadając na łóżku nawet nie zwracając uwagi na to, że jestem cała mokra. Mój kręgosłup był wyprostowany jak struna przez stres, a nogi gotowe, aby wrazie czego wybiegnąć jak najszybciej z pokoju.

-Dobrze wiesz o czym-

Zamknął cicho drzwi i oparł się o nie zakładając ręce na piersi. W ciszy patrzyłam na niego próbując udawać niewzruszoną, lecz jego umięśniona sylwetka sprawiała, że byłam wystraszona.

-Masz zamiar znowu namawiać mnie na tą propozycje?-

Zadałam pytanie mrużąc oczy.

-Chce ci tylko powiedzieć jak by to wyglądało-

Przewrócił oczami i ruszył w moją strone. Wstrzymałam oddech i obserwowałam jak siada obok mnie jakby nigdy nic. Dopiero teraz zauważyłam, że znów założył na siebie sztywny garnitur, który sprawia, że wygląda jak groźny biznesmen. Z dwójki złego już jednak wolałam te dresy i koszulke gdyż w nich przynajmniej przypominał zwyczajnego mężczyzne.

-Nie musisz mi tego mówić, ponieważ i tak sie nie zgodze-

Powiedziałam pewna odsuwając się jak najdalej jego.

-Nie musisz się mnie bać-

Wypuścił głośno powietrze i popatrzył prosto w moje oczy. Widziałam na jego szczęnce lekki zarost, który przypominał mi o tym, że jest ode mnie o wiele starszy. Nie wiem ile dokładnie mógł mieć lat, ale napewno o wiele więcej niż ja.

-Nie boje się ciebie-

Wzruszyłam ramionami kłamiąc.

-Na pewno?-

Podniósł brwi i wstał z łóżka. Jego sylwetka znów zaczęła górować nad moją, gdy zrobił dwa kroki w prawo stając centralnie naprzeciwko mnie. Moje dłonie, które leżały na kolanach zacisnęły się w pięści, a oddech przyspieszył.

-Tak-

Wydyszałam i zagryzłam warge. Przez chwile na jego twarzy był uśmiech, który po chwili zniknął. Zaczął nachylać się w moją strone, a ja nie wiedziałam co mam zrobić. Zacząć panikować czy może być spokojnym i dalej uwadać, że się go nie boje. Po chwili jego twarz była już milimetry od mojej przez co mogłam czuć jego oddech, który mieszał się z moim. Patrzyłam prosto w jego oczy, gdy on dyszał mi w usta.

-W takim razie dlaczego cała drżysz? -

Zapytał powoli oblizując wargi. Czułam się niekomfortowo, gdzyż był zdecydowanie zbyt blisko mnie. W sumie nawet nie wiedziałam, że drże, myślę iż jest to po prostu jakiś odruch spowodowany tym, że nie chciałam go tak blisko mnie. Chciałam, aby w magiczny sposób nagle znalazł się na drugim końcu pokoju, a najlepiej żeby wogóle wrócił już do swojego domu.

-Odsuń się albo zaczne krzyczeć-

Syknęłam, a on tylko się zaśmiał sprawiając, że moje nerwy nadszarpnęły się jeszcze bardziej. I zamiast wypełnić mojego polecenia on przybliżył się jeszcze bardziej tak, że nasze nosy się ze sobą stykały. Gwałtownie wciągnęłam powietrze i położyłam ręce na jego klatce piersiowej starając się go odepchnąć. Jednak nie udało mi się to, ponieważ byłam zbyt słaba, a on zbyt silny dzięki czemu nawet nie ruszył się z miejsca.

Psychologist (Harry Styles ff)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz