Rozdział 12 (Witaj nauko)

114 4 0
                                    

POV Profesor Adam

Mój budzik zaczął dzwonić o godzinie 06:30, a ja wyłączyłem go po chwili, w ten poniedziałkowy poranek. Spojrzałem w dół, a moim oczom ukazał się słodki, śpiący Kamilek, wtulony w mój tors. Pocałowałem go delikatnie w czółko, tak, żeby go nie obudzić i powoli i delikatnie wypuszczając go ze swych objęć, wstałem się ubrać i zrobić śniadanie. Zrobiłem sobie kawę i szybkiego tosta z masłem i pomidorem. Po śniadaniu wróciłem do sypialni.

POV Kamil

-Kamiiilek - Obudził mnie łagodnie tatuś. - Czas wstaawaaać.
-J-już wstaję. - Powiedziałem zaspany.
-Oooo, pozwól, że Ci pomogę.
Po tych słowach, złączył moje kolana i ręce, po czym podniósł mnie, na co ja od razu się obudziłem.
Wziął ze sobą koc, a następnie zaprowadził mnie on w ten sposób do kuchni.
-Co sobie Kamilek życzy na śniadanko?
-Ummm, mogę zjeść zwykłą kromkę z... mam swoje jedzenie w torbie! - Po tych słowach wstałem od stołu. - Naprawdę nie trzeba, nie chcę się narzu-
-Siadaj! - Powiedział stanowczo tatuś. - Pozwól, że odkąd jestem twoim tatusiem, który o Ciebie dba, to ja zrobię Ci śniadanie, a ten chleb z margaryną, który miałeś w torbie, sam już wypakowałem i jest tu w kuchni. Więc zapytam jeszcze raz. Co chcesz na śniadanie?
-M-może być kromka z masłem, lub margaryną... i mogę się do tego napić wody, lub herbaty, lub soku, zależy co jest.
-Zrobię Ci tosta z masłem. Może być?
-T-tak. Dziękuję tatusiu.
-Nie ma za co kotku. - Powiedział w ewidentnie dobrym humorze po wczoraj i zrobił mi śniadanie.
-To ja pójdę się ubrać i zaraz będę.
-Dobrze, tylko szybko.
Zrobiłem to co mówiłem, w tempie jakim on mówił i po chwili wróciłem do kuchni.
- Wczoraj było cudownie. Wnioskuję po twojej wczorajszej ekspresji, że Tobie również się podobało.
-T-tak. - Zarumieniłem się i poprawiłem włosy.
-Myślę, że to jeszcze powtórzymy. - Powiedział tatuś.
-Ja też. - Odpowiedziałem szczerze.
-Bardzo ładnie się wczoraj spisałeś. Cieszę się, że mam Cię przy sobie.
-Ja też się cieszę tatusiu. - Odpowiedziałem z bananem na twarzy, zagryzając tosta.
Krótko po śniadaniu i toalecie porannej, przygotowaliśmy się do szkoły i wsiedliśmy do samochodu tatusia, jakim było prestiżowe, czarne BMW.

-Wysadzę Cię nieco wcześniej, tam gdzie nikogo nie ma, by nikt nic nie podejrzewał.
-Dobrze tatusiu.
-Grzeczny chłopczyk. - Pocałował mnie namiętnie. - Kocham Cię.
-Ja Ciebie też tatusiu.
-Dobra, zmykaj mały, zdzwonimy się po szkole.
-Dobrze - Otwarłem drzwi. - Pa
-Pa. - Wysiadłem z samochodu tatusia, którym to on chwilę potem odjechał.

Po około 10 minutach piechoty, byłem już w szkole. Za 8 minut miał być dzwonek. Po przebraniu butów w szatni, poszedłem pod klasę, pod którą zobaczyłem Wioletkę. Ona również mnie zobaczyła, a ja dumnie założyłem ręce i ruszyłem w jej stronę, na co ona zrobiła to samo.
-A witam Pana bardzo. Jak się siedziało pod mostem?
-A Dzień dobry Pani Grażynko. Powiem Pani, że zajebiście. Siedziałam i masturbowałam się z przyjaciółmi, tak jak mówiłam, aż tu nagle przyjeżdża sugar daddy i mówi, że mnie adoptuje.
-Mhm, ta chciałoby się.
-Wierz mi, lub nie, ale ja mam już dach nad głową i kochającego chłopaka.
-... nie
-Tak
-Nie
-Mhm.
Wioletka zaczerwieniła się ze złości wywołanej upokorzeniem i utratą dumy i odeszła, szturchając mnie mocno barkiem.

* * *

Lekcje dzisiaj minęły bez żadnych zaskoczeń, lub nietypowości. Wszystkie minęły spokojnie. Gdy ostatnia lekcja się już skończyła, wyciągnąłem telefon i napisałem SMS-a do tatusia;

Hej
Skończyłem lekcje

Dość szybko odpisał mi;
Oki, ja właśnie też, spotkamy się
tam, gdzie Cię wysadziłem. <3

Urojone szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz