VII

86 14 23
                                    

Czując jak chłopak stanął na palcach i mnie pocałował nie wiedziałem co robić. Jego usta idealnie wpasowały się w te moje, a jego cichy płacz jakby mnie uspokoił. Na początku nie wiedziałem co robić będąc zdezoriętowany, ale o dziwo udało mi powrócić do świata żywych i powoli zacząć oddawać pocałunek oraz mrużąc oczy z przyjemności. Jednak to co dobre szybko się kończy, a ja usłyszałem tylko jak chłopak ucieka. Zakryłem twarz dłońmi czując się jak totalny idiota. Nawet nie zareagowałem na łzy, które od jakiejś chwili leciały mi z oczu. Patrzyłem się pusto na drzwi, którymi Kubir wbiegł do środka budynku.

— Tobiasz ty idioto... — Usłyszałem za sobą chwilę później obrywając w twarz. Jak się okazało ten niski szczyl cały czas się na nas patrzył. Spojrzałem się na niego pretensjonalnie i cicho westchnąłem opietając się o murek.

— Czego od mnie chcesz Napierak?

— Chcę ci uświadomić, że jesteś totalnym idiotą i już nigdy nie pozwolę ci się zbliżyć do Kubira.

Zaśmiałem się z "gróźb" chłopaka i podszedłem do niego nachylając się tak aby patrzeć mu prosto w oczy.

— Naprawdę myślisz, że mnie ruszysz? Nie będę się ciebie słuchał, a jakoś się ciebie nie boję. Wiesz... O co ci chodzi z tym Kubirem?

— Boję się o niego, a patrząc co ty mu robisz nie chcę aby go krzywdzono. Tak się zachowują przyjeciele

Uśmiechnąłem się lekko nie chcąc wyglądać głupio i nawet nie przyznałem mu racji chociaż mówił prawdę. Po prostu poszedłem do środka zostawiając go na zimnie. Pokazał mi środkowego palca co ja odwzajemniłem z wrednym uśmiechem.

»»——⍟——««

Biegłem przez korytarz wpadając przy tym na parenaście osób, które szczerze chyba miały to gdzieś. Zauważając Grafa na korytarzu wręcz w niego wpadłem prawie go przy tym przewracając. Zdziwiony Nexe stojący tuż obok niego nie wiedząc co robić pogłaskał mnie po plecach a zaraz po tym po włosach.

— Co się stało Kubir?

Nie odpowiedziałem nie mogąc niczego wydusić z siebie. Podniosłem jedynie wzrok na jego twarz, a on widząc moje łzy przytulił mnie, a zaraz po nim Nexe. Chyba się domyślał o co chodzi więc nawet się nie odezwał nie chcąc mnie jeszcze bardziej zasmucić.

— Chodzi o Tobiasza prawda? — Blondyn puścił mnie delikatnie się odsuwając, ale dalej mnie głaskał po plecach chcąc mnie jakkolwiek uspokoić i nie doprowadzić do mojej histerii. Widząc, że kiwam głową cicho westchnął i gdzieś odszedł szukać chyba tego dupka. Za to Graf został ze mną, a nawet zaprowadził do mojego mieszkania parząc mi herbatę i dając leki na uspokojenie.

— Opowiesz mi co się stało? — Podał mi kubek z melisą i poklepał po plecach. W tamtym momencie cieszyłem się, że nie ma w mieszkaniu Mikolsa, bo najprawdopodobniej szedł by już zabić Tobiasza, czego nie chciałem. Chociaż z tyłu głowy miałem chęć na przebaczenie mu to jednak złość i nienawiść była silniejsza.

— P-poszedłem zapalić i-i... On za mną poszedł... — Zaciąłem się znów czując, że nie mogę niczego mówić. — C-chyba go zirytowałem i on mnie uderzył w twarz, a potem jeszcze raz... Niby nic takiego zdążyłem przywyknąć, a-ale ja go p-pocałowałem — Zakryłem twarz dłońmi przed tym odstawiając kubek na szafkę nocną. Graf chyba nie wiedział co powiedzieć bo siedział obok mnie wpatrując się w moją zakrytą twarz.

Usłyszałem otwieranie drzwi i popatrzyłem się na nie. Stał w nich Nexe a raz za nim Mikols, który od razu do mnie podbiegł przytulając mnie. Poczułem jak Graf mnie puszcza i wstaje z łóżka mówiąc coś do Nexe, który wpatrywał się we mnie wpatrzony smutnym wzrokiem. Czułem zażenowanie tą sytuacją. Dlaczego musiałem płakać przy znajomych?

— Kubirek... Nie płacz...

»»——⍟——««

14.03

Biała ściana, którą obserwowałem bez przerwy stawała się coraz nudniejsza, ale i tak nie miałem co robić. Wszystko było idealnie dokończone. Było idealnie czysto. Poukładałem wszystkie książki kolorystycznie, a albumy według dat. Szafki w kuchni również były idealne. W przeciwieństwie do mojego życia. Pomimo tego, że byłem bogaty i "szczęśliwy" czułem pustkę. Samotność mnie przytłaczała. Nawet przyjaciele z pracy mieli mnie gdzieś.

— Co jest kurwa... Dlaczego jestem taki pusty? — Oparłem się o ścianę i odchyliłem głowę wpatrując się tym razem w sufit. Również był idealnie pomalowany. Ta cała idealność wrzucała mnie w irytację. Teraz modliłem się aby cokolwiek wyrwało mnie z moich zamyśleń. Z każdą minutą było to coraz bardziej niebezpieczne i nudzące, a wręcz doprowadzające do załamania psychicznego. Chwyciłem za paczkę papierosów wyjmując jednego i podpalając go jakąkolwiek zapalniczką. Uśmiechnąłem się z rozkoszy spowodowanej ciepłym dymem w moich płucach, które już dawno były zniszczone. Dalej pamiętam ten pierwszy raz. Chociaż nie lubię tamtego momentu mojego życia. I pomyśleć, że prawie wtedy umarłem. Zabawne, że przez tego idiotę prawie umarłem. Gdyby mój "brat" pewnie teraz byłbym martwy.

»»——⍟——««

Płacz opętał całe moje ciało. Wpatrywałem się tępo w przestrzeń pod mną. Latarnie lekko oświetlały chodnik dawając możliwość ludziom bez problemu chodząc po nocach. Uśmiechnąłem się widząc ich szczęście. Zazdrościłem tej dziewczynie, która była taka szczęśliwa ze swojego pierwszego pocałunku. Chłopak, z którym się całowała czuł się chyba tak samo, bo szybko objął dziewczynę w talii. Smutny uśmiech nie schodził mi z twarzy, a łzy powoli doprowadzały mnie do szału. Zacząłem się ksztusić wyobrażając sobie, że tamten chłopak to Tobiasz. Dlaczego robiłem to dla niego? Czemu miłość jest aż tak bardzo ślepa?

— Co ja tutaj kurwa robię... P-przecież... — Zaksztuciłem się własną śliną powoli tracąc oddech nie mogąc się uspokoić. Byłem naprawdę idiotyczny. Płacz nie dawał mi spokoju. Ja natomiast nawet z nim nie walczyłem. Dopiero teraz zrozumiałem, że miłość pomiędzy wrogami nie da rady istnieć. Utknąłem w toksycznym życiu z toksyczną miłością, która była bardzo przytłaczająca. Cicho westchnąłem i wstałem z krawędzi dachu jakiegoś marnego wieżowca. Automatycznie poczułem jak zimny, marcowy wiatr roztrepuje moje i tak roztrzepane już włosy i wywołuje u mnie jeszcze gorsze samopoczucie. Z nieba zaczął padać biały puch, który upięknił dzisiejszą noc.

— Kubir! — Krzyk za mną rozszedł się chyba po całym mieście. Przestraszony brunet patrzył się na mnie z płaczem. Westchnąłem cicho i całkowicie się do niego obróciłem zdecydowanie zmęczony tym wszystkim. Chłopak powoli podchodził do mnie nie chcąc abym się przestraszył czy zrobił coś idiotycznego. Jednak ja nawet nie miałem takich zamiarów. Wpatrywałem się pusto w jego rozpłakaną twarz czując się mocno przygnębiony jego płaczem.

— Nie płacz przez mnie Mikols. Nie ma sensu...

— Nie mów tak. Kubiś... Nie rób tego... Nie możesz.

— Mogę. — Cofnąłem się o krok ze smutnym uśmiechem — Nie umiem już żyć. To nie ma sensu... — Cofnąłem się o jeszcze o jeden krok, a nie czując pod sobą gruntu zaśmiałem się głośno i zamknąłem oczy czując jak spadam. Teraz moje ciało wypełniła jedynie euforia.

Umarłem?

Nie daj się uwieść || Tobiasz x Kubir || Hanahaki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz