Rozdział 2

631 42 10
                                    

Fabian pilnował mnie przez kolejne cztery godziny, dosłownie nie odstępując na krok, mówiąc, że w tym miejscu znajduje się nad wyraz wielu facetów, którzy mają ochotę mnie przelecieć. Nie widziałam ich, bo byłam wpatrzona w Fabiana, ale on kurczowo trzymał mnie przy sobie. W pewnym momencie nie chciał, żebyśmy poznawali nowe osoby, bo ponoć uśmiechałam się zbyt prowokacyjnie i lubieżnie. Przesadzał, ale wmawiałam sobie, że jest zazdrosny, żeby taki nie był i miał lepszy nastrój, po prostu szczędziłam uśmiechów i rozmów. Chociaż to było trudniejsze niż myślałam. Z reguły byłam zamknięta w sobie, ale na takich imprezach jak ta, wiedziałam, że muszę grać kogoś, kim nie jestem. Wyuczona strategia rodziców. A jeśli o nich mowa. Przebywając łącznie już cztery godziny, natknęłam się na nich jeszcze pięć razy, ale praktycznie nie rozmawialiśmy ze sobą. Chodzili po całej willi, starając się ze wszystkimi rozmawiać. Gdyby tak spojrzeć na nich i na mnie, byłam ich podobieństwem. Może dlatego ta moja cecha gadatliwości i poznawania nowych osób, tak bardzo wkurzała Fabiana? Zagryzłam wargę, próbując o tym nie myśleć.

Na ramieniu poczułam czyjąś dłoń, odwróciłam się i napotkałam niebieskie oczy mojej rodzonej siostry. Bujny pukiel blond włosów, wchodził jej na twarz, ale także idealnie leżał na jej szczupłych odkrytych ramionach. Gdybym była mężczyzną sama bym prawdopodobniej w niej się zakochała.

– Marlena? – zapytałam z radością i jednocześnie ulgą, że w końcu dotarła.

Ucałowałyśmy się i przytuliłyśmy. Często rozmawiałyśmy ze sobą przez telefon. Rzadziej widziałyśmy. Każda z nas miała życie prywatne. Szczególnie Marlena chroniła swoje przed wszystkimi.

– Pytali o mnie rodzice?

– Tak. Na samym początku. Co cię zatrzymało?

Marlena odwróciła się i wskazała postawnego faceta w garniturze.

– On – wyszeptała.

Szedł w naszą stronę z dwoma kieliszkami szampana. Wysoki, świetnie zbudowany, o chyba kwadratowej twarzy, z dobrze ostrzyżoną brodą. Interesujący. Doszedł do nas, skinął głową. Przekazał Marlenie jeden kieliszek, a ona puściła oczko.

– Dzień dobry – przemówił grubym basem.

– Cześć – odparłam, uśmiechając się. Wyciągnął w moją stronę dłoń, więc ją ujęłam, potem przywitał się z Fabianem, który go obcinał wzrokiem. Marlena nas przedstawiła. Jej nowy facet miał na imię Konrad, pracował jako pilot i wyglądał na bardzo interesującego. Trzymałam kciuki za tę znajomość.

Nagle przy nas wyrośli rodzice. Przywitali sie ozięble z Marleną i Konradem. Aż jej współczułam, kiedy słyszałam jak ją besztają w najlepsze, uśmiechając się przy tym sztucznie. Ojca nie interesowało to, że pracowała i szef prosił, żeby została, wręcz przeciwnie wygarnął jej, że gdyby pracowała u niego, na pewno by się nie spóźniła na tak ważną uroczystość jak ich trzydziestolecie. Nie interesowało go także to, że chciała przyjść na imprezę razem z Konradem, na którego czekała przed lotniskiem. Wstawił się za nią, przez co został spiorunowany wzrokiem przez ojca.

Chciałam się oddalić, ale nie zrobiłam tego, bo napotkałam zasmucone spojrzenie Marleny. Wkroczyłam do rozmowy, napotykając się od razu z dezaprobatą ojca.

– Ważne, że przyjechała, prawda? – zaczęłam.

– Z tobą nie rozmawiamy – warknął. – Tyle dobrego, że nie pijesz i nie zachowujesz się prostacko.

Chwyciłam Marlenę za nadgarstek.

– Dajcie jej spokój – syknęłam głośno, możliwe, że zbyt głośno, ale tylko w ten sposób mogłam spowodować, że zamilkną. Nie lubili, prywatnych rodzinnych spraw wywalać aż tak bardzo na wierzch. Wiedziałam, że dopiero tak rodzice odpuszczą i nie będą robić jej jeszcze większego obciachu przy nowym facecie. – Przyjechała. Z facetem. To chyba najważniejsze. Prawda? – pisnęłam.

Zakazany OwocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz