-5-

1.3K 91 239
                                    

— Cholera... Luniak... To było niesamowite! — Powiedziałem, ledwo łapiąc oddech i spojrzałem na Remusa, który też ciężko oddychał.

— Żebyś kurwa wiedział...

— Myślisz, że ktoś nas widział? — Zapytałem, opierając się o ścianę. 

— Mam nadzieję, że nie... Cicho, ktoś idzie!

Właśnie wraz z Lunatykiem chowaliśmy się w schowku na miotły, po wielkiej ucieczce przed Filchem. Przed chwilą byliśmy jeszcze na dole, pod Wielką Salą, gdzie zostało wyczarowane bagno. Oczywiście, Lupin był autorem tego dzieła, a my dopingowaliśmy go przy tworzeniu. Gdy tylko usłyszeliśmy głos Filcha, od razu się rozdzieliliśmy, ja chwyciłem Remusa za rękę i biegliśmy przez kilka korytarzy, a tuż za nami podążał woźny. 

Lupin tak się rozkręcił, że rzucał w niego zaklęciami, czym bardzo mi zaimponował i teraz byłem naprawdę nim oczarowany. W ciemności przyglądałem mu się i aż na moment się zawiesiłem. On nasłuchiwał kroków, a ja zbierałem się na odwagę, aby jakoś wykorzystać sytuację. 

— Jak myślisz? Możemy już wyjść? — Zapytałem szeptem, jednocześnie obejmując go ramieniem. Liczyłem na to, że zaprzeczy i wtedy może do czegoś by tu doszło, lecz niestety, tym razem nie poszło to po mojej myśli.

— Nie wiem, wyjrzę i zobaczę, czy nikogo nie ma. — Oznajmił i uchylił drzwi. Ja przekląłem w głowie, cóż, mój błąd, trzeba było od razu coś zrobić, a nie bawić się w podchody. — Czysto, chodźmy.

Opuściliśmy kryjówkę i korzystając z jednego ze skrótów przemknęliśmy do pokoju wspólnego. Tam spotkaliśmy pozostałych, równie zmęczonych ucieczką i rozbawionych naszym żartem. 

— Luniak, świetna robota z tym bagnem! Prędko się tego nie pozbędą chyba! — Pochwalił go James.

— Prawie nas dorwał, gdybyście widzieli, co Luniak zrobił jeszcze po drodze! Bagno nie będzie ich jedynym problemem. Jeszcze lodowisko i deszcz! — Zaśmiałem się, patrząc na niego z dumą, a on tylko wzruszył ramionami.

— Spanikowałem po prostu.

Całą czwórką usiedliśmy przy kominku, z każdej strony słysząc o bagnie pod Wielką Salą. Byliśmy zadowoleni, że nasz żart zdobył aż taki rozgłos, jednak nasze szczęście nie trwało zbyt długo.

— BLACK, LUPIN, POTTER, PETTIGREW, W TEJ CHWILI DO MNIE! — Usłyszeliśmy nagle. Była to oczywiście profesor McGonagall. Spojrzeliśmy po sobie z rozbawieniem i grzecznie do niej podeszliśmy. 

— Coś się stało, pani profesor? — Zapytał James, uśmiechając się niewinnie.

— Nie udawaj, że nie masz o tym pojęcia, Potter! Pan Filch twierdzi, że to wy odpowiadacie za to bagno przy Wielkiej Sali!

— My? — Zapytałem ze zdziwionym tonem. — Absolutnie, to nie byliśmy my!

— Black, daruj sobie ten teatrzyk. — Popatrzyła na mnie surowo, po czym jej wzrok padł na Luńka, który ledwo zachowywał kamienną twarz. — Lupin? Masz coś do powiedzenia?

— Niestety, nic, pani profesor. — Niewinny uśmiech zagościł na jego ustach. 

— Pettigrew. Może ty coś powiesz na ten temat? — Zwróciła się do Petera, który już zaczął panikować. 

— N-Nie. J-Ja nic nie widziałem. — Pokręcił głową, a my we trójkę wymieniliśmy szybko spojrzenia, zdając sobie sprawę z tego, że chyba nie uda nam się z tego już wybrnąć.

To Tylko Zeszyt 2: Łapa w akcji [WOLFSTAR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz