-19-

1.1K 71 130
                                    

W piątek odbywał się kolejny  mecz i tym razem jego komentowaniem mieliśmy zająć się wszyscy we czwórkę z Rogaczem na czele. Cały miesiąc bez żadnych żartów wydawał mi się cholernie abstrakcyjny, ale cóż, dla niektórych rzeczy warto coś poświęcić. 

Rano mieliśmy jeszcze lekcje, natomiast rozgrywka odbywała się dopiero wczesnym wieczorem. Gdy nastała ta pora, wszyscy zawitaliśmy na trybunach i zasiedliśmy w loży komentatorskiej. James koniecznie chciał mnie mieć tuż obok siebie, więc usiadłem razem z nim, Luniak stanął tuż obok mnie, a Peter wcisnął się jeszcze obok Rogacza. Trybuny powoli zapełniały się, każdy był ciekaw naszego komentowania, bo jakoś nie spodziewałem się, że chcą oglądać mecz krukonów i puchonów. Nie było to w końcu nic za bardzo ciekawego. 

Na boisku pojawiły się obie drużyny, więc i my się ożywiliśmy. James chwycił za mikrofon i zaczęło się nasze małe show.

— Panie i panowie, serdecznie witam wszystkich na dzisiejszym meczu Quidditcha Ravenclaw kontra Hufflepuff! Ja nazywam się James Potter, a wraz ze mną w loży komentatorskiej są dzisiaj, Syriusz Black, czyli przystojniak, który fantastycznie komentował ostatni mecz, uzależniony od czekolady i przeklinania Remus Lupin, oraz Peter Pettigrew, który gdyby mógł, wsunąłby na obiad cały ten stadion wraz z murawą. — Wygłosił. Na trybunach poniósł się chichot, a zawstydzony Peter schował się za Jamesa, ten natomiast kontynuował. — Obie drużyny już przygotowują się do rozpoczęcia gry. Krukoni występują w składzie Boot, Lockhart, Davies, Samuels, Page, Turner i Collins. W drużynie puchonów natomiast są dzisiaj Smith, Finch, Bones, Lloyd, Cole, Tyler i Payne. Zawodnicy przyjmują pozycje, a pani Hooch uwalnia piłki. Zaczynamy mecz! 

Omiotłem wzrokiem obie drużyny, jako tako ogarniając, kto jest kto. Mecz zaczął się dość spokojnie, a stale czujny Rogacz dalej komentował grę.

— Początek mamy bardzo spokojny. Krukoni przekazują kafla z rąk do rąk, chociaż kilka razy mogliby już zdobyć punkty. W końcu Lockhart zdecydował się na zaatakowanie pętli puchonów! Jego głowa cudem uniknęła spotkania z tłuczkiem... I uwaga... Jest! Dziesięć punktów zdobywa Ravenclaw! Ładny strzał, Lockhart! Syriusz, jak ci się podobał wyczyn młodego ścigającego? — Zapytał mnie James i podał mi mikrofon. Miałem już pewną opinię na temat Lockharta, bo zdążyliśmy o nim trochę usłyszeć. 

— Całkiem nieźle, jak na kogoś niezbyt rozgarniętego. — Stwierdziłem. Takie były realia, nikt nie był tak oderwany od rzeczywistości, jak Lockhart. 

Mecz trwał dalej i tak jak się spodziewałem, nie było zbyt ciekawie. Puchoni i krukoni zawsze grali spokojnie i według zasad. Miałem nadzieję, że będziemy mieli okazję powiedzieć coś zabawnego. James obiecał mi, że nie przepuści żadnej okazji. 

— Lloyd kombinuje, jak tu zwinąć kafla od Daviesa. Nie jest to proste, proszę państwa, krukon ma naprawdę śliną dłoń. — Skomentował nagle James, a ja od razu przechwyciłem mikrofon, aby dopowiedzieć coś od siebie. 

— I chyba wszyscy wiemy, od czego. — Dodałem, celowo tak, aby każdy pomyślał tylko o jednym. Trybuny odpowiedziały chichotem, a profesor McGonagall lekko się załamała.

Mecz ciągnął się dalej. Nagle puchoni odważyli się na faul i James zapytał Luńka, co on o tym myśli. Wiedziałem, że on zupełnie nie znał się na faulach i nawet pewnie nie wiedział, co się stało. Wybrnął jednak jakoś z tematu. Zerknąłem na niego, uśmiechając się, lecz on skupiał się na tym, co działo się na boisku. 

Zapatrzyłem się na niego tak, że nie zauważyłem nawet o czym mówił James, a ocknąłem się dopiero, gdy Peter coś powiedział przez mikrofon. Spojrzałem wtedy na Rogacza i starałem się skupić na tym, co się dzieje. 

To Tylko Zeszyt 2: Łapa w akcji [WOLFSTAR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz