-27-

1.3K 60 67
                                    

W tym roku urodziny Jamesa niefortunnie wypadły w pełnię księżyca. Prawie o nich zapomniałem, jeśli mam być szczery, bo sporo się działo, ale na szczęście Glizdogon pamiętał i w przeddzień zapytał, czy robimy coś z tej okazji. James powiedział nam wtedy, że ustalimy to następnego dnia, spontanicznie. Pewnie nie chciał, żeby Luniowi było przykro, że robimy coś bez niego. Ponadto, trzeba było wszystko zaplanować tak, żebyśmy we trójkę mogli mu jeszcze towarzyszyć w nocy. 

Jak na złość, wszystko wypadało w samym środku tygodnia. Podczas lekcji więc planowaliśmy wspólny wieczór, czekała nas jeszcze szybka wycieczka do Hogsmeade. W ciągu dnia coraz to ktoś życzył Rogaczowi wszystkiego najlepszego, a nasza drużyna Quidditcha zapowiedziała jednogłośnie, że wieczorem poświętujemy trochę w pokoju wspólnym. Początkowo planowaliśmy tylko nasze najbliższe grono znajomych w dormitorium, ale skoro więcej osób chciało się przyłączyć, zamierzaliśmy to wykorzystać. Na obiedzie pojawił się Reg i też złożył życzenia swojemu chłopakowi. Zaprosiliśmy go przy okazji na świętowanie i zapowiedział, że z pewnością się pojawi.

Wystarczyło więc ogarnąć coś dobrego do picia, a tym zajęliśmy się tuż po lekcjach. We trójkę użyliśmy jednego z tajnych przejść i dostaliśmy się do wioski. Zakupiliśmy alkohol, natomiast ja miałem tu jeszcze jedną misję, o której chłopaki nie mieli na razie pojęcia.

— Wejdźmy na chwilę do Miodowego królestwa. — Zarządziłem. — Muszę coś kupić.

— Co kupić? — Zapytał James, gdy skierowaliśmy się w stronę sklepu.

— Czekoladę. — Uśmiechnąłem się. — Zaplanowałem randkę, ale Lunio jeszcze nic nie wie. 

— Uroczo, a zamierzasz mu powiedzieć o zeszycie w końcu?

— Tak, zamierzam. Chciałem to zrobić w weekend, ale sam mi przerwałeś. — Rzuciłem mu spojrzenie. — Powiem mu w odpowiedniej chwili. Zamierzam zabrać go na wieżę astronomiczną na oglądanie gwiazd. Tam mu powiem, chyba że coś pójdzie nie tak. 

— A czekolada to właściwie po co? — Wtrącił Peter. — Podasz mu ją gdy się zdenerwuje, że wiesz o zeszycie?

— Nie, po prostu ją wezmę, bo wiem, że on ją lubi. Nie obawiam się wybuchu złości, myślę raczej, że będzie zakłopotany, może zawstydzony... 

— Im szybciej mu powiesz, tym lepiej to przyjmie. — Stwierdził Rogacz. 

Weszliśmy do sklepu, gdzie rozdzieliliśmy się. Ja od razu podszedłem do regałów z czekoladą i wybrałem tą najdroższą i najlepszą, po czym dołączyłem do Jamesa, który oglądał właśnie duże lizaki w kształcie kwiatów.

— O, wyglądają nieźle. — Stwierdziłem.

— Tamten niebieski jest ładny. — Wskazał palcem. — Ale brakuje mi paru sykli, żeby kupić. Za mało pieniędzy wziąłem ze sobą.

— W takim razie ja ci kupię, w ramach prezentu, może być? — Zerknąłem na niego z uśmiechem. 

— Jeżeli chcesz, pewnie. — Pokiwał głową, odwzajemniając uśmiech. Kupiłem więc i czekoladę i tego lizaka, od razu wręczając go Jamesowi, a potem we trójkę znów zakradliśmy się do tajnego przejścia, aby wrócić do szkoły.

Przemknęliśmy do pokoju wspólnego, gdzie już zebrała się cała drużyna Quidditcha. Dołączyliśmy do nich, stawiając na stoliku zakupiony alkohol i zaczęło się świętowanie. Nawet Johnson, który teraz unikał mnie jak ognia, uczestniczył w tej posiadówce. Miałem z nim wciąż napiętą sytuację, ale widocznie do Jamesa nic nie miał. 

Reg pojawił się jakoś godzinę po nas. Przesunąłem się, aby usiadł między mną a Rogaczem i podałem mu szklankę z trunkiem.

— Ale ja tylko troszkę, bo jutro mamy test i muszę jakoś ogarniać. — Oznajmił. 

To Tylko Zeszyt 2: Łapa w akcji [WOLFSTAR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz