-12-

1.3K 81 204
                                    

Dni przed walentynkami były dla nas wszystkich dość pracowite. Dopracowywaliśmy ostatnie szczegóły imprezy i  przekazywaliśmy informacje wszystkim zainteresowanym. Wszyscy byli zdumieni tym, że nasz pomysł rzeczywiście zostanie zrealizowany i oczywiście zamierzali się licznie pojawić na naszej imprezie. 

Między mną a Rogaczem sytuacja była dość nieciekawa przez ten czas. Wciąż chodziła mi po głowie cała sprawa i trochę dziwnie było mi myśleć o tym wszystkim. Wyjaśniło się też, czemu niektóre rzeczy między nami skończyły się wraz z naszym powrotem do szkoły. Nie byłem pewien, co mam zrobić dalej, ale wystarczyło, że podczas kolacji na dzień przed imprezą zobaczyłem jego i Regulusa razem i jakoś cała złość mi przeszła.

— Wiesz co, Luniak? — Zerknąłem na Lupina na chwilę, podczas gdy James i Reg rozmawiali przy drzwiach. — To w sumie uroczy widok. 

— No widzisz? I po co było się złościć. 

— Ja taki już jestem. — Wzruszyłem ramionami i posłałem mu uśmiech. 

Ogółem, byłem w bardzo dobrym nastroju, bo już następnego dnia miała być impreza. Do tego, upewniłem się, aby zamówić czekoladę dla Lunia z Miodowego królestwa. Co roku to robiłem, a teraz szczególnie miałem nadzieję, że sprawię mu tym przyjemność. W ogóle, zamierzałem sprawić mu tego dnia dużo więcej przyjemności...

W walentynkowe popołudnie przygotowywaliśmy się wszyscy do wyjścia na imprezę. Wygrzebałem z kufra moje czarne kąpielówki i to w nie się wystroiłem, oczywiście na wierzch na razie zarzucając jakieś ubranie, aby przemknąć się do łazienki prefektów. Nie zamierzałem paradować po Hogwarcie w samych kąpielówkach, przynajmniej nie na trzeźwo.

— Luniak, ale na pewno będziesz? — Zapytałem po raz kolejny, nim opuściliśmy pokój. — Obiecujesz? 

— Obiecuję, przyjdę, tylko troszkę później. — Oznajmił, otwierając czekoladę, którą dostał podczas śniadania. Posłałem mu uśmiech i kiwnąłem głową. 

James, Peter i Ja wyruszyliśmy w drogę. Peter pilnował mapy huncwotów, bo stwierdziliśmy, że z nas trzech będzie chyba najbardziej ogarnięty. Zawitaliśmy w łazience prefektów i od razu rozebraliśmy się do kąpielówek. James ustawił oświetlenie i włączył muzykę, a Peter odkręcił wszystkie kurki przy basenie. Ja natomiast, upewniłem się, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Chwilę później już zaczęli przybywać goście. 

Najpierw zjawili się krukoni, którzy zawsze byli punktualni. W tym i moje koleżanki, które chciały od razu imprezować w moim towarzystwie, lecz przekonałem je, że przyjdę do nich później. Po krukonach w łazience zawitali ślizgoni. Wśród nich byli oczywiście Wilkes i Rosier, którzy zatrzymali się obok mnie, bo mieli pewien interes.

— Black, mamy magiczne tabletki, możemy je tutaj porozdawać? — Zapytał ten pierwszy.

— Jasne. A są już dopracowane?

— Pewnie! Już dawno.  — Rosier uśmiechnął się wrednie. 

— Świetnie. Zapraszam, bawcie się dobrze. — Gestem zaprosiłem ich do środka. Odeszli dalej, a po chwili w łazience pojawił się mój brat. 

— Mam coś dla nas. Zawołaj Jamesa. — Powiedział, więc gestem przywołałem do nas Rogacza.

— Co jest? O, cześć Reggie!

— Cześć James. — Posłał mu nieśmiały uśmiech i wręczył nam torebeczkę z magicznymi tabletkami. Było ich chyba z dziesięć w środku. 

— Magiczne tabletki! — Ucieszył się Rogacz. — Bierzemy?

— Pewnie. — Pokiwałem głową, Reg też się zgodził. Wyjęliśmy po jednej tabletce z torebki i łyknęliśmy je, a potem we trójkę odeszliśmy od wejścia, aby napić się trochę alkoholu. W międzyczasie w łazience zjawiało się coraz więcej osób, a impreza się rozkręcała.

To Tylko Zeszyt 2: Łapa w akcji [WOLFSTAR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz