Uciekłam. Skończyłam z tym. Biegłam przed siebie, nie oglądając się już. To wszystko mnie zniszczyło. Spojrzałam na ręce. Całe zranione. Skórzana kurtka, a pod nią setki noży. W oczach słone łzy. Sama nie wiem czy Przyziemni mnie tym razem widzą, czy też nie. Z resztą to było bez znaczenia. Próbuję znaleźć w sobie siłę, odwagę. To wszystko co kiedyś posiadałam, ale cóż zgubiłam to gdzieś. Biegłam. Nagle wpadłam na niego. Przewróciłam się. Kurtka podarła się, odsłaniając zakrwawione ciało. Dzięki runie zdrowotności po sekundzie nie było śladu rany. Spojrzałam na niego. W oczy tak niebieskie niczym wzburzone morze. Brązowe włosy jak latarnia morska niszczona przez fale. Pomógł mi wstać. Zachwiałam się. Trzymałam się jego silnych ramion. Najwyraźniej jeszcze jestem pod wpływem narkotyków. Głowa pękała. Krzyczał coś do mnie. Rozejrzałam się. Ciemność. Noc. Chyba uciekłam w nocy. Odwróciłam się do niego. Ściszył ton. Mój mózg nie odbierał dźwięku. Wszystko było zamazane. Pojedyncze dźwięki. Tylko one docierały do moich uszu. Dostałam drgawek. Całe me ciało pogrążyło się w zimnie. Zapadła ciemność. Jeszcze większa niż na początku. Widziałam gwiazdy. Mdlałam. Złapał mnie, tak jakby codziennie łapał słabnące dziewczyny. Cóż może i tak było...
* * *
Jestem Nocnym Łowcą. Jestem człowiekiem. Poluję na demony. Jestem zwykłym człowiekiem.
Kocham go. Nie mam uczuć.
Budzę się. Podnoszę powieki. Są takie ciężkie. Umieram. Jestem związana. Torturują mnie. Porwali mnie. Jestem pewnie u Podziemnych. Chcą mnie zabić. Uzyskać informacje. Pewnie mnie zabiją. Nie otwieram oczu. Rzucam się w każdą możliwą stronę. Cisza. Nie poruszam się. Wstrzymuję oddech. Liczę uderzenia serca. Żyję. Chyba. Zaciskam szczękę. Nie, nie otworzę oczu. Promienie. Słońce. Czuję ciepło na sobie. Pali mnie. Nie jestem w celi? Nie jestem w więzieniu? Podnoszę się. Opieram się o dłonie. Powieki zamknięte w obawie przed tym, co widzialne dla oczu. Biorę głęboki oddech. Czyżby świeże powietrze? Nie, nie, to niemożliwe. Nie ma takiej opcji. Otwieram oczy. Rozglądam się. Podoba mi się tu. Wstaję. Nie mam broni. Nic nie mam. Gdzie moje noże? Cholera! Spoglądam na siebie w lustrze. Na sobie mam lekką, powiewną sukienkę, a pod oczami niezmyty tusz do rzęs, włosy nieułożone. Jestem śliczna. Ręce mam całe w nieudanych, niedokończonych runach, które pozostawiły po sobie trwałe blizny. Krew na sukience. Usta napuchnięte. Źrenice lekko powiększone. No tak. Skutki uboczne ćpania. Ale to takie wspaniałe... Wypalanie run, ćpanie, picie. O wszystkim zapominasz. Uśmiechnęłam się chyba. Z wczoraj...(wątpię żebym spała dłużej niż dobę) pamiętam tylko niejasne fragmenty. Spoglądam na okno i na drzwi. Brak krat. Hmm dziwne. Podchodzę do drzwi. Przekręcam gałkę. Otwarte? To jakiś paradoks. Skrzypią. Powoli je otwieram, gotowa by się obronić. Czuję tę wspaniałą adrenalinę. Korytarz. Pusty, długi. Słyszę kroki. Stąpanie na schodach. Zamykam drzwi. Puls przyśpiesza. Zostać? Zaatakować? Wybiec? Ostatecznie w ataku paniki wskakuję do łóżka i udaję, iż jestem pogrążona w śnie. Drzwi się otwierają. Kątem oka zauważam, że wchodzi jakiś chłopak. Przywołuję wspomnienia. Chwilowa pustka. Jedno zdarzenie. Ulica. Koniec filmu. Podchodzi bliżej, delikatnie, cicho. Siada na krześle naprzeciwko mnie. Odgarnia ostrożnie kosmyk włosów z mojej twarzy. Dotyk jego ciepłej skóry wywołuje u mnie drżenie. Wyczuł to. Uśmiecha się. Otwieram oczy. Cisza. Hm, chyba jest moją drogą towarzyszką.
- No proszę, kto się obudził? - zapytał z uśmiechem.
Już chcę odpowiedzieć. Ale zaraz. Chwilę. Kim on jest? Gdzie ja jestem? Co zrobił ze mną i z moją bronią? Jakie ma plany? Co zamierza ze mną zrobić? Zrywam się z łóżka. Okrywam się kołdrą. Wstydzę się. Boję się. Oddalam się. Delikatnie, lecz szybko cofam się. Dotykam plecami zimnej ściany. Biorę głęboki oddech. Kręci mi się w głowie. Zaraz chyba upadnę. To koniec, jestem w zaułku. Czym mam się bronić? On mnie zabije. (psychika mi siada). Wstaje delikatnie. Wyciąga rękę, jakby w geście pokoju. Zbliża się. Opieram się mocniej o ścianę. Jej chłód przeszywa w moje ciało. Zginam się w pół. Mgła przed oczami. Zero dźwięków. Nic. Strach w sercu. Kaszlę. Spoglądam na dłoń. Krew. Spoglądam na niego i na rękę. Zauważa strach w moich oczach. Drżą mi usta. Nie mogę utrzymać kontroli nad rękami. Wyczuwam u niego panikę. On po prostu nie wie co zrobić. Z resztą skąd miałby wiedzieć. Moje ciało przeszywa ostry ból. Krzyczę. Zapomniałam. Codzienna dawka narkotyku. Uzależnienie pokazuje się. Upadam na kolana. Kaszlę na podłogę. Podbiega do mnie. Bierze mnie na ręce. Przytula. Chce pomóc, ale nie wie jak. Próbuje powiedzieć, że potrzebuję narkotyku, ale z moich ust wydobywa się tylko krwawa piana.
CZYTASZ
We włosach kwiaty, w głowie demony
FanfictionElsa Herondale. Zwykła Nocna Łowczyni z pozoru. Ale pozory mylą. Jej rodzice zginęli w walce z demonami. Załamana ucieka i prowadzi życie zwykłej Przyziemnej. Poznaje Adama, dzięki któremu odrywa się od rzeczywistości. Wszystko wydaję się być w norm...