Rozdział III

119 10 0
                                    

Siedziałam w swoim pokoju. Trochę się tu zmieniło. Nie było już tak blado i skromnie, jak za pierwszym razem. Ściany ozdobiłam przeróżnymi rysunkami i kupiłam nowe łóżko z ciężko zarobionych pieniędzy. Przez okno wpadały ciepłe promienie słońca i oświetlały pokój. Ktoś z piętra niżej włączył muzykę, którą słuchał chyba cały blok. Muszę powiedzieć, że ten sąsiad ma niezły gust muzyczny. Lepiej mi się pracowało przy tej piosence.

Siedziałam po turecku na łóżku. Nuciłam sobie pod nosem piosenkę. Od czasu do czasu patrzałam w stronę okna. Tak na wszelki wypadek. Jakby Jem przyszedł. Ale to się już nigdy nie powtórzyło. Tęskniłam za dawnym życiem, ale teraz było równie dobrze. Czasami zerkałam na ręce, na których cały czas były ślady po runach. Włosy miałam uczesany w niedbały kok, z którego niektóre kosmyki spływały mi po policzkach. Moje włosy z dnia na dzień stawały się coraz bardziej białe. A oczy cały czas były te same,były tą samą przepaścią. Na sobie miałam lekką bluzkę i krótkie spodenki. Jest lato. Fale gorąca cały czas mnie uderzały z coraz większą siłą. Zbliżało się południe. W dłoni trzymałam notatnik i ołówek. Próbowałam napisać jakąś piosenkę, ale jakoś mi to nie wychodziło. Straciłam wszystko, wszystkie chęci. Chęć do życia, a nawet wenę twórczą. Nic mi nie zostało. A to wszystko mnie opuściło po spotkaniu z Jemem. Cały czas w pamięci mam te chwile, zarówno te ostatnie jak i te najdawniejsze. Odłożyłam niedbale notatnik na łóżko, ba rzuciłam go. Wstałam i podeszłam do lustra. Próbowałam ogarnąć ten nieład na mojej twarzy. Miałam pomysł. Uśmiechnęłam się.

Więc tak wyglądam z uśmiechem na twarzy. Moje białe zęby kontrastują z czarnymi oczami. Ruszyłam w stronę okna. Otworzyłam je szeroko. Usiadłam na parapecie. Nie spadnę. Mam wyćwiczoną grację i równowagę. Popatrzałam na otaczający mnie świat. Ludzie zapracowani biegli do pracy, szarzy, nudni, pozbawieni wyobraźni ludzie. Na ulicach panował wieczny zamęt. żadnego spokoju. Cóż to za świat. Zeszłam z parapetu i z powrotem weszłam do mieszkania. Jeszcze raz spoglądnęłam na okno w nadziei, że zobaczę Grey'a.

Usiadłam na łóżku. Zapisywałam pierwsze lepsze słowa, które przyszły mi do głowy. Te, którym udało się przedrzeć przez cały bałagan moich myśli. Udało mi się zapisać 4 wersy, które są totalną muzyczną klapą. Do niczego się nie nadają. Chyba, że do rozpałki.Tak, tak kartka jest idealna. Może się przydadzą chociaż do tego. Na mojej kartce widniały takie słowa:

Życie jest tylko jedne, wiesz?

Możesz je szybko stracić, chcesz?

Tyle smutku, nienawiści,

Ciągle żyjemy w zawiści.

W momencie, gdy nieświadomie chciałam ułożyć jakąś melodię do moich wypocin do pokoju wszedł Adam. Był w krótkich spodenkach i w podkoszulce. Skrycie spojrzałam na jego mięśnie brzucha, które byłe widoczne nawet pod materiałem. Uśmiechnął się do mnie i usiadł na łóżku. Chciał zabrać mi notatnik, ale nie dałam mu go. Rzuciłam się na niego z poduszką. Ostatnio mało spędzaliśmy ze sobą czasu. Chciałam to odreagować i trochę naprawić. On, silny, szybko zabrał mi poduszkę i położył mnie i zakrył mi nią twarz. Zabrał notatnik z mojej dłoni. Przeczytał. Podniósł mnie i zaśpiewał tekst w cudnej melodii. Powtórzyłam to. Zaczęliśmy razem śpiewać. On spojrzał szybko na zegarek wiszący na ścianie  i oddał mi przyjacielski pocałunek na policzku, po czym wyszedł z pokoju i zostawił mnie w stanie euforii.

                                        *     *     *

Tęsknię za tym co było kiedyś, kiedyś było lepiej. O wiele. Chcę, żeby było tak jak kiedyś, cofnąć ten czas. Wszyscy byli inni, wszystko było inne, lepsze. Nie było szmat, wszyscy byliśmy na równi, wszyscy byliśmy dla siebie najlepsi. Nie było tej nienawiści. Byliśmy dla siebie najważniejsi. Nie było tych cholernych egoistów i pustych ludzi. Byliśmy tacy zgrani, tacy sami, byliśmy razem. Wiedzieliśmy o sobie wszystko, nie było żadnych sekretów i tajemnic. Byliśmy tylko my. Ja i Jem. Pozostawieni swojej obecności. Pozostawieni samym sobą. Oboje tej samej rasy. Oboje narkomani, za sprawą demona. Tak bardzo się kochali. I może nadal kochają, lecz kto to potwierdzi?  Idealni dopasowani. Lecz coś jest nie tak. 
Brakuje mi ciebie. Nie ma ciebie przy mnie. Kiedyś było inaczej. Śmialiśmy się i tylko my wiedzieliśmy z czego. Mówiliśmy sobie wszystko. Nagle ten kontakt zaczął się urywać. Zaczęliśmy się różnić. Chciałam się spotykać, potajemnie, ale ty nie chciałeś. Olewałeś nagle wszystko. Związek, uczucia. Byłeś obojętny. Nawet nie chcieliśmy ze sobą rozmawiać. Bezinteresowność wygrała. Nic o sobie nie wiedzieliśmy.Powiedziałam sobie dość. Nie chciałam cię już widzieć na oczy. Zerwałam z tobą. Ale teraz, gdy zjawiłeś się w moim mieszkaniu to wszystko ożyło. Moje uczucia do ciebie znowu się narodziły.  Może to co było kiedyś jeszcze wróci. Może to wszystko jeszcze się ułoży, znowu będzie jak dawniej? Marzę o tym. Byliśmy tylko dla siebie, nieważne ile razy byliśmy na siebie źli. Nieważne ile razy się kłóciliśmy. Zawsze, ale to zawsze się godziliśmy. Było perfekcyjnie. Ale taka jedna idiotka postanowiła, że sobie ucieknie. Co tam, że rani innych. Co tam, że inni przez nią cierpią. Szkoda, że tą idiotką jestem ja sama. 

We włosach kwiaty, w głowie demonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz