Rozdział V - dokończenie

81 10 4
                                    

Słyszę irytujący budzik. 4 nad ranem, a ja jestem już na nogach. Po cichu wychodzę z mojego pokoju, zamykam drzwi jak najciszej i kieruję się do łazienek, które są prawie naprzeciwko. Delikatnie dotykam stopami podłogę, aby nie zaskrzypiała i nikogo nie obudziła z głębokiego snu. Zamykam drzwi od łazienki i zaczynam myć zęby. Łapię rękoma za umywalkę, podpierając się na nich. Spoglądam w nieskazitelnie czyste lustro. Pewnie to robota Julie.

- Co ty robisz ze swoim życiem... -  Wyplułam pastę do zębów, a następnie uczesałam włosy w wysoki kitek.

- Nie idziesz podrywać, nie musisz wyglądać ładnie, masz być groźna - myślałam.

Pomalowałam rzęsy i powieki na głęboką czerń, pudrem zakryłam moja jasną karnację i z pomocą makijażu zmieniłam ją w jeszcze jaśniejszą. Usta pomalowałam ostrą, wzywającą czerwienią. Ubrałam się w strój Nocnego Łowcy - wygodne, czarne jeansy z wieloma kieszeniami, czarna bluzkę i skórzaną kurtkę. W każdym miejscu schowana była broń, stele. Byłam uzbrojona od stóp do głów. Wyszłam z łazienki przed piątą. Po cichu ruszyłam ku pokojowi Martina. Delikatnie zapukałam. Cisza. Poczekałam jeszcze kilka sekund.

- Nie wytrzymam z tym człowiekiem - wyszeptałam z lekkim uśmiechem i jak najwolniej otworzyłam drzwi.

Martin leżał niedbale na łóżku, przykryty ciemną kołdrą. Coś się we mnie zagotowało. *Spokojnie, on zawsze miał problemy z wczesnym wstawaniem* Na stoliku nocnym leżały puste puszki, paczki fajek i strzykawki. Gdy tylko to zobaczyłam, podeszłam do jego łóżka i go najzwyczajniej w świecie zrzuciłam. Głośno upadł na podłogę.

- Co ty sobie kurwa wyobrażasz? - zmierzyłam go wzrokiem - Ah, tak. Jesteś najebany - naplułam mu w twarz.

- Ojeej, Elsaa, się niee martw, ja nie daam raady? Paatrz - wyjąkał cicho i wytarł twarz rękawem.

Wstał z podłogi, przytrzymując się się się kolejno szafki, wieszaka i ściany, pozostawiając ślady na tapecie, oj Danielek nie będzie zbytnio zadowolony.

- No widzisz? Chujoowo, ale stabilnie - powiedział balansując, aby nie upaść.

Zaśmiałam się sarkastycznie, gdy runął na podłogę, bo jego rozkołysane nogi nie potrafiły utrzymać ciężaru jego ciała. Spojrzałam na niego z góry, on się tylko uśmiechnął podniósł pustą puszkę i rzekł:

- Twoje zdroowie, kochaniuutka - wybąknął.

W moich oczach pojawiły się łzy. Zacisnęłam mocno pięści i z całej siły kopnęłam go w brzuch. On zwił się w kłębek z bólu, a po jego policzku spłynęła łza.

- Ty poojebana kurwo, dopadnę cię! - tylko to usłyszałam, gdy trzasnęłam drzwiami, a w odpowiedzi głośno się zaśmiałam.


***

Po tym wydarzeniu czekałam nadal pod jego drzwiami, mając cichą nadzieję, że przypomni mu się po co miał tak wcześnie wstać, ale chyba nie pamiętał. W ataku furii kopnęłam porządnie drzwi. Chyba pozostał po tym ślad. Pobiegłam do Sali Wyzdrowień, hamując łzy.

- Jesteś silna, silna, silna - powtarzałam sobie w myślach.

Weszłam po cichu i usiadłam przy Jamesie. Złapałam jego lodowatą dłoń i splotłam nasze palce. Przeczesałam delikatnie jego czarne włosy. Oh, kocham je. Oderwałam rękę i odetchnęłam. Skierowałam głowę w dół i myślałam. Usiadłam na łóżku i położyłam się koło niego. Odwróciłam się ku jego twarzy i mocno się wtuliłam. Mimo wszelkich starań zaczęłam szlochać.

- Będzie dobrze, będzie wspaniale, znowu będziemy razem, znowu będziemy mieszkać ze sobą, znowu będziemy się kochać - szeptałam. Łzy zaczęły kapać z mojej twarzy na jego skórę. Poszłam do szafek, które stały niedaleko. Były pełne leków, syropów i wywarów ziołowych. Wyjęłam z jednej z nich morfinę.

We włosach kwiaty, w głowie demonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz