Howling Wolf

11 3 3
                                    

Nowy Jork osłoniła nocna, usypiająca atmosfera. Mimo później pory jednak miasto wciąż tętniło życiem. Ulice przepełniali nocni imprezowicze, głównie młodzież i turyści, którzy poszukiwali najlepszych miejscówek na rozerwanie się. Każdy stronił od awanturników, chociaż już niekiedy słychać było wrzawę, kiedy kolejny wariat wychodził na środek ulicy z pistoletem w dłoni. Służby tego dnia miały ręce pełne roboty. Naprawdę sporej roboty...
Wśród tych wszystkich ludzi, unikając zamętu i niepotrzebnej konfrontacji, szła z nasuniętym na głowę kapturem. Wzrok trzymała podniesiony nad sobą, nie utrzymywała jednak z nikim kontaktu. Wyglądała na nieobecną, całkowicie pochłoniętą przez swój własny, dziki świat.

Zresztą... Gdyby nie musiała, nie przyjeżdżałaby. Na pewno stroniłaby od tak hucznych, przebodźcowanych miejsc, jak centrum Nowego Jorku. Dla wyczulonych zmysłów, była to idealna tortura. Okropna okolica, która nie pozwalała ani na chwilę wytchnąć umysłowi. Cały czas myślała, czuła, słyszała i widziała więcej, niż przeciętny człowiek przemierzający tamtą ulicę. Słyszała dźwięki błagania dochodzące z bocznej uliczki, kiedy mężczyzna brutalnie gwałcił kobietę. Czuła zapach i metaliczny posmak krwi w ustach, który rozchodził się gdzieś z drugiego piętra jednego z mniejszych, prymitywnejszych mieszkań. Każdy dotyk przechodził przez jej ciało, nieprzyjemnie rozlewając się w postaci dreszczy. Już trzykrotnie zdołała zatrzymać kieszonkowców, kiedy sięgał do kieszeni jej kurtki. Nie zdołali z niej jednak nic wyciągnąć. Próbowali rozmyć się w tłumie, chociaż ona doskonale ich widziała.
Zatrzymała się, kiedy jeden, szczególny zapach dotarł do niej ze zdwojoną siłą. Do tej pory, czuła go tylko na próbkach. Starali się dotrzeć do tego, jakich dokładnie perfum on używał. Były specyficzne, ciężko dostępne, za to tak mocne, że pobudzały całe ciało kobiety. Jednocześnie ją uwodziły i odrzucały przez potężny odór, z jakim wiązało się ich zbyt intensywne wąchanie. Z niczym innym nie mogła sobie ich pomylić. Doskonale je pamiętała. To na pewno był on.

— Znalazłam go — zawiadomiła do słuchawki.
— Zachowaj ostrożność — odezwał się głos. — Wciąż nie mamy pewności, czy to na pewno on. Podążamy na ślepo.
— Jestem pewna, że trafiliśmy dobrze. Nikt nie używa tak ohydnych perfum...
— Mimo wszystko, uważaj na siebie. Masz moją zgodę.
— Przyjęłam — uśmiechnęła się lekko.
Kolejny mroczny sen miał tej nocy odejść w zapomnienie. Poprawiła skórzane rękawiczki na swoich dłoniach. Rozprostowała dłoń, oglądając przez chwilę swoje smukłe palce. Później włożyła je z powrotem do kieszeni i skręciła w kierunku jednej z uliczek. Przemierzając te kilkadziesiąt metrów między szemranymi ludźmi, zdołała usłyszeć naprawdę wiele ciekawych historii...
— Och, a któż to tutaj do nas przyszedł? — usłyszała za swoją głową przesiąknięty wręcz fałszywą troską głos. — Zgubiłaś się, koleżanko?
Zacisnęła dłonie w pięści. Nie powiedziała jednak nic. Odwróciła się w jego kierunku. Nim podniosła głowę, ukazując twarz, nasunęła aż na nos przylegająca do jej twarzy maseczkę.
— Nie. Właściwie, to szukam kogoś.
— No, proszę — mruknął. — A twarz to co? Ryj masz tak brzydki, że go zasłaniać musisz?
Położył na jej ramieniu swoją dłoń. Zacisnął ją mocno, czekając na pożądaną reakcję kobiety. Zamiast wić się z bólu i okazywać swoją słabość, dotknęła jego nadgarstka. Patrzyła w jego kierunku spod byka, oplatając swoją dłoń wokół jego przedramienia.

Weszła do pobliskiego baru, zamykając za sobą drzwi, gdzie na ulicy wciąż wił się z bólu mężczyzna. Nie przejęła się nim, ani jego kolegami. Zasłużył sobie.
Kiedy tylko przekroczyła próg, atmosfera gwałtownie zmieniła się. Muzyka przestała grać, mężczyźni przy bilardzie zatrzymali swoją rozgrywkę, barman zerknął spod byka na nowo przybyłą. Kobiety, zapewne prostytutki, zmierzyły ją wzrokiem, nie zatrzymując swoich czułości do wybranych klientów. Wciąż z największą troską dbały o zaspokojenie ich sfery intymnej poprzez dotyk, czekając, aż goście upiją się na tyle, by za najwyższą stawkę oddać się usługom erotycznym. Nadal jednak zerkały kątem oka na nowo przybyłą niby nie przejęte, a jednak odrobinę zazdrosne o przypuszczalną konkurencję.
Nie przejęła się tym jednak. Ludzie różnie na nią reagowali, zdołała przyzwyczaić się do niemalże każdej interpretacji jej osobowości. Nawet tej najgorszej.
Przeszła bez najmniejszego strachu przez pełny bar, aż do samej lady. Barman zmierzył ją wzrokiem. Nie było częstym widokiem widzieć samotnie taką kobietę w szemranych, niekoniecznie bezpiecznych miejscach.
— Szukam kogoś — oznajmiła, kładąc na blacie zdjęcie ubranego w za duży, lekko pomięty garnitur mężczyznę z kilkudniowym zarostem. Zdjęcie wyglądało na wykonane z ukrycia, było lekko rozpikselowane i rozmazane, jakby zostało wykonane w pośpiechu. — Podobno często odwiedza wasz lokal.
— A ty niby kto? — prychnął, odkładając kieliszek. Oparł się o ladę mrużąc nieprzyjemnie oczy w jej kierunku. — Policja? Myślisz, że możesz tak wpadać i żądać informacji za nic? Pobudka, dziewczynko! Z psami nie zamierzam gadać.
Wrócił następnie do swojego zajęcia. Całkowicie pochłanął się czyszczeniem szklanki, nie zwracając więcej uwagi na kobietę. Tak samo, jak cały bar. Wszyscy ją zbyli, wracając do głośnych rozmów i rozgrywki bilarda. Nikt nie zamierzał przejmować się wątłą, nic nie znaczącą na tle rosłych mężczyzn młodą poszukiwaczką, którą najwyraźniej to zadanie przerastało. W ich oczach, była totalnie nikim. Znów poczuła się poniżona. Jakby ich uczucia nie miały wcale żadnej mocy, a jednak... Po alkoholu w ludziach wszystko było takie... Wyraźniejsze. Pozbawione granic, jakichkolwiek hamulców... Dlatego nienawidziła pijaków.

The Hunter Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz