Wkroczył do mieszkania, poprawiając sobie nieznajomą na ramieniu. Strącił wszystkie rzeczy ze stołu, położył ją i spojrzał jeszcze raz na kobietę. Oddychała ciężko. Wcześniej nie oddychała wcale. Jej wdechy zaś były nierównomierne. Co pewien czas drgawki nawracały, męcząc non stop jej organizm.
— Wątpię, że to od kulki — mruknął do siebie samego.
Usłyszał ciche pukanie do drzwi. Spojrzał w ich kierunku, podkradł się do nich i zajrzał przez wizjer. Na klatce schodowej była tylko jego sąsiadka. Młoda, spokojna kobieta, świeżo upieczona absolwentka studiów weterynaryjnych, która nawet o tak późnej godzinie ubrana była w elegancką, czarną, krótką sukienkę.Otworzył jej. Uśmiechnęła się miło, trochę zaspana i zdziwiona, że chciał się z nią spotkać o tak późnej godzinie.
Nie zdołała się nawet odezwać. James objął ją niedbale ramieniem i wepchnął do mieszkania.
— Och... Mogę wiedzieć, co się stało? Zachowujesz się dziwnie — przyznała lekko poirytowana jego brakiem subtelności. — Chciałeś się spotkać, racja? Może wyjdziemy na miasto?
— Nie teraz — rzucił krótko, kierując się do salonu. — Musisz mi pomóc.
— Pomóc? — zapytała zdziwiona. Ruszyła niepewnie za nim, odkładając swoją torebkę na komodzie w przedpokoju. — W czym niby?
Zatrzymała się przerażona w progu salonu. Nie potrafiła ruszyć się choćby na krok, widząc na stole kobietę, która leżała z krwawiącą ręką.
— Co tu się...
— Nie teraz — przerwał jej. — Trzeba jej wyciągnąć pocisk z ręki.
— Co?! — krzyknęła przerażona.
Od razu dopadł do niej, zakrył jej twarz i przycisnął do ściany. Przez krótką chwilę w przerażeniu wpatrywała się w mężczyznę. On był bezwzględny. Wiedziała, że gdyby chciał ją zabić, nie miałaby żadnych szans... W dodatku ta metalowa proteza... On jednocześnie ją podniecał i sprawiał, że był jej najgorszym koszmarem. Bała się go. Już niejednokrotnie pokazywała mu, że bliższy z nim kontakt był dla niej przerażający. Nic dziwnego, skoro facet miał rękę nie do przebicia...— Nie tak głośno — syknął.
Odsunął się od niej, po czym ruszył w kierunku leżącej na stole kobiety. Spojrzał na swoją sąsiadkę. Wciąż wyglądała na oszołomioną, niezwykle zdezorientowaną w tym, czego była świadkiem. Najbardziej na świecie miała ochotę uciec, zadzwonić po policję i ukryć się do ich przyjazdu w jakimś bezpiecznym miejscu. Wiedziała jednak, że nim zdoła dotrzeć do drzwi, on ją dogoni.
— Chodź tu — rozkazał jej. Podeszła niepewnie do nieznajomej, mijając pod drodze James'a.
Spojrzała na kobietę. Była rozpalona, po jej czole spływał pot. Ręka nie krwawiła jakoś mocno. Obawiała się jednak, że to był tylko efekt zatrzymanej kulki. Kiedy ją wyciągną, wykrwawi się w jednej chwili. Nie znała się na broni. Rana nie wyglądała jednak na taką, którą zrobił pocisk mający problem z przebiciem się przez... W sumie przez cokolwiek.
— No i co powiesz? — zapytał, zachodząc ją od tyłu.
— Mamy... Uh, to wygląda trochę jak sprawa z nożem.
— W sensie?
— W sensie, że nie możemy usunąć kulki z jej ciała. Wykrwawi się w chwilę, a ja nawet nie mam przy sobie żadnych przyrządów, które pomogą mi zatamować krwotok. To nie ma szans się udać. Ona musi trafić do szpitala.— No to mamy lekki problem...
— Czemu? — zapytała zdenerwowana. Odwróciła się do James'a, posyłając mu złowrogie spojrzenie. — Wolisz, żeby ci zeszła tutaj? Na stole? Kim ona w ogóle jest, co? I czemu, do cholery jasnej jest postrzelona?
— Eli, uspokój się — westchnął cicho Bucky.
— Jak mam się niby uspokoić, co? Dzwonisz do mnie o pierwszej w nocy, czy nie mogę przypadkiem przyjść do ciebie w pilnej sprawie. James, ja nie jestem chirurgiem! Ja nawet lekarzem nie jestem, do cholery. Ona potrzebuje lekarzy, rozumiesz? Le-ka-rzy! Nie laski, która ledwie co obroniła tytuł lekarza weterynarii. Nie pomogę ci. Choćbym chciała, ja nie potrafię. Nie umiem leczyć ludzi z ran postrzałowych!Poczuła na swojej ręce ucisk. Spojrzała przerażona w kierunku ledwie przytomnej kobiety. Spod przymrużonych oczu, spoglądała w jej stronę, uważnie obserwując Elizabeth. Spojrzała później na mężczyznę.
— Weźcie przestańcie pierdolić od rzeczy — wydyszała, z trudem łapiąc każde powietrze. — Wyciągnijcie mi tą pieprzoną kulkę, tylko o to was proszę...
Puściła następnie, jej dłoń bezwładnie zwisała z krawędzi stołu. Już dawno nie czuła się tak słabo. Dawno nie była tak bezbronna, jak w tej jednej chwili...
— Słyszałaś ją — mruknął Bucky, podając swojej koleżance pęsetę i najmniejszy nożyk, jaki zdołał znaleźć. Z apteczki wyciągnął wszystkie bandaże, opatrunki jałowe i gaziki, jakie tylko zdołał znaleźć. Położył to wszystko na komodę, która stała pod ścianą salonu. — Nie mamy wyboru.
— Możemy ją zawieźć do szpitala! To będzie znacznie bezpieczniejsze, niż robienie czegoś takiego na własną rękę! Nie rozumiesz, że to jest jak operacja? Jeden głupi ruch, pieprzone zakażenie, a ona straci rękę! Przecież możesz powiedzieć, że znalazłeś ją na ulicy.
Nie odezwał się. W milczeniu odpakowywał kolejny zestaw opatrunków, następnie podszedł do okna i opuścił roletę. Włączył światło główne, nadając pomieszczeniu znacznie więcej światła.
— Nie gadaj, że ty jej nie znasz nawet... — wyszeptała Elizabeth. Pokręciła głową z niedowierzaniem na twarzy. — Ja pierdolę...
CZYTASZ
The Hunter
FanfictionChociaż Thanos zniknął, przepadł i został pokonany, czas nastały niespokojne. Świat musiał pogodzić się ze stratą elitarnej grupy bohaterów. Ludzi, którzy do tej pory strzegli pokoju i spraw Ziemi przed zagładą. Tylko nieliczni zostali w swoim fachu...