Miał wrażenie, że wpadł w głęboką, lodowatą wodę gdzieś pośrodku niespokojnego oceanu. Stracił dech w piersi, nie czuł bólu przez paraliżujący chłód, który przeszył całe jego ciało, nie pozwolił choć na chwilę podnieść się i spróbować wynurzyć spod mroźnej tafli wzbudzonej wody. Był bezradny, pozostawiony samemu sobie, bez żadnego wsparcia u swojego boku. Czuł się, jakby znów wrócił do tych wszystkich niechcianych lat. Do chwil, kiedy nie pamiętał swojego domu, do momentów, kiedy rozkaz był ważniejszy od racjonalnych decyzji... Do chwili, kiedy był sam. Kompletnie sam...
— Wstawaj! — resztkę swoich sił zdołała wykorzystać na uderzenie go prosto w twarz.
Nieprzyjemny ból, pieczenie i szok nagłym wydarzeniem rozbudziły go wystarczająco. Momentalnie zapomniał o nieprzyjemnym chłodzie, o swojej chwili słabości. Zerwał się gwałtownie cały zdyszany, niemalże zapocony do suchej nitki przez jedną, durną chwilę słabości.
Kiedy uspokoił się odrobinę, obserwował ją. Zatoczyła się, oparła o ścianę budynku i znów zwymiotowała. Cała drżała z przemęczenia i osłabienia, które ani na moment nie chciały odpuścić. Siedziały przy niej, jak dobre przyjaciółki i zgniatały ją, wykorzystując wszystko, co ona miała im do zaoferowania.Przyległa plecami do ceglanej ściany. Chłodziła ją przyjemnie, dając chwilowe ukojenie, odrobinę spokoju i równowagi.
— No... — wydyszała ciężko. — Będziesz mdlał za każdym razem? Co ty kurwa jesteś? Żołnierz, czy pipa?
— Gdzie my znowu trafiliśmy?
— Chyba z powrotem... W sensie, w twoim Chujorku, znaczy... W Nowym Jorku.
Uśmiechnęła się słabo, choć za wszelką cenę chciała na swoich ustach przemycić złośliwość. Nie wyszło jej to jednak tak dobrze, jak chciała. Po jej wardze spływała ciągle krew, oczy wyrażały ból i zmęczenie, a ciało ledwie radziło sobie ze staniem prosto. Była przygarbiona, nie potrafiła podnieść wysoko głowy, bo każda zmiana ustawienia swojego ciała, kończyła się utratą równowagi.
— Co się z tobą dzieje? — zapytał, wstając powoli z ziemi.
Był to środek dnia. Przez Brooklyn przejeżdżało wiele samochodów, które ani na moment nie zatrzymały się, by zobaczyć, czy z nimi było wszystko w porządku. Nikt nie spojrzał choćby na wykończoną kobietę, która z trudem trzymała się na nogach, wymiotowała krwią i niemalże padła z odwodnienia, osłabienia na zimną, betonową uliczkę. Żaden przechodzień nie podszedł. Zaś ona... Ona nawet mimo tego stała z grymaśnym uśmiechem na ustach, z oczami wypełnionymi pewnością siebie. Jakby przekonana, że jeszcze jeden dzień dłużej mogła na spokojnie pożyć.
— No cóż... Praca nie popłaca. A mówili... Wyjdź za bogatego mężczyznę, to w dupie ci się od pieniędzy poprzewraca... Przynajmniej nie w głowie. Na cholerę mi ta robota...?
Westchnęła ciężko, siadając znów pod murkiem. Oparła głowę o zimną ceglaną ścianę za swoimi plecami, przymrużyła oczy i przyglądała się mężczyźnie, który bacznie obserwował ją z kamienną twarzą. Uśmiechnęła się delikatnie w jego kierunku.
— No co? — zapytała lekko rozbawiona.
— Od ilu już to trwa? Ten stan, w którym jesteś — sprecyzował, kucając naprzeciwko niej.
Podniosła lekko jedną brew. Naprawdę, mężczyzna jednocześnie działał jej na nerwy i wydawał się być niezwykle słodki, kiedy martwił się o laskę, która jeszcze nie tak dawno bez skrupułów wyskoczyła z nim przez okno.
— A co? W prywatnego psychologa się bawisz? Sorki, nie zapłacę...
— Mówię poważnie. Nie uważasz, że to nie wygląda dobrze?
— Słuchaj, koleżko — wymamrotała, powoli znów podnosząc się. Wstała wyprostowana, chwiejnie oparta na swoich własnych nogach. Bucky wstał wraz z nią, palcem wskazującym dźgnęła go w klatkę piersiową. — Jestem kobietą, znam swoje ciało, znam swoje granice. Tak, lekko przegięłam, ale jestem pewna, że albo coś mi dosypał na tym waszym wysrywie Brooklynie, albo wasze służby specjalne stworzyły kulki działające lepiej, niż niejedne dragi. Możesz im pogratulować w takim razie, bo kopią nieźle. Lepiej, niż to zatrute zielskow wypizdowie małym, gdzieś na północy...
CZYTASZ
The Hunter
FanfictionChociaż Thanos zniknął, przepadł i został pokonany, czas nastały niespokojne. Świat musiał pogodzić się ze stratą elitarnej grupy bohaterów. Ludzi, którzy do tej pory strzegli pokoju i spraw Ziemi przed zagładą. Tylko nieliczni zostali w swoim fachu...