SASUKE POV
Nigdy nie rozumiałem i nie zrozumiem wielkiej nagonki na posiadanie kogoś, kto ma na twoim punkcie obsesję. Po co to komu do życia? Jasne, miło jest, gdy ktoś o ciebie zabiega, obchodzisz go, martwi się o ciebie i takie duperele, ale przestrzeń dla samego siebie też jest miła. Śmiem twierdzić, że często lepsza, mimo że cenię sobie czas spędzony z chłopakiem czy przyjacielem. Aktualnie jednak miałem dość i mojego chłopaka, i mojego pseudo przyjaciela pod względem wspólnych aktywności. Jak boga kocham (nie kocham), dajcie mi żyć!
Naruto i Deidara są w jakiejś pośredniej rywalizacji o moje względy. Naprawdę nie przeszkadzałoby mi to, wręcz przeciwnie ‒ miałbym trochę rozrywki, gdyby nie to, że konkurencją jest „kto spędzi więcej czasu z Sasuke, nie dając mu ani chwili spokoju i szans na spotkanie z tym drugim". Randki i przyjacielskie spotkania są super, uwielbiam je, zawsze bawię się na nich przednio, ale pięć w tym tygodniu to już zdecydowanie przesada.
Deidara w tym wszystkim ma przewagę dzieląc ze mną mieszkanie. To jest jak zbawienie, przynajmniej czasem mogę odpocząć zwyczajnie opierdalając się z nim u boku, zamiast latać po mieście. Pewnie nie czułbym nóg, gdybym miał pracować i spotykać się z tymi dwoma naraz. Kiedyś widziałem jakąś alternatywkę, która organizowała walki swoich simpów, a wygrany dostawał chyba randkę z nią czy coś. Ja też mam swoje walki simpów, tylko po pierwsze wcale tego nie chciałem, po drugie skoro kategorią walki są randki ze mną, to co jest nagrodą? Gwarancja mojej dożywotniej miłości? Czy może gwarancja tego, że zejdę przy takiej ilości spotkań towarzyskich? A Naruto w całym swoim natrętnym stylu bycia jest jak wrzód na tyłku. Nie zliczę ile razy powtarzam mu, że nie mam czasu albo inne plany, bo ten wyciągałby mnie na jakieś jedzenie, kino czy cokolwiek dosłownie codziennie i co godzinę. W jakiś ludzkich ilościach dawałem jednak ze sobą wyjść gdziekolwiek, bo to serio spoko chłopak i go lubię.Dziś ubzdurał sobie wesołe miasteczko, o czym poinformował mnie jakieś dziesięć minut przed umówioną godziną. Super, fajnie, ale byłem tam kurwa wczoraj z moim chłopakiem, prawie rzygając na małym rollercoasterze, a potem już faktycznie to zrobiłem na diabelskim młynie. Nigdy więcej nie wejdę na te maszyny tortur. Fakt, Tokio z góry wygląda przepięknie, ale mój lęk wysokości nie był zadowolony. Miałem mieć piękny romantyczny moment, całując się z oświetlonym nocą miastem w tle, ale się zrzygałem.
Niechętnie dałem się tam zaciągnąć po raz drugi, ale nie miałem wysokich oczekiwań na dzisiejszy wieczór.(...)
‒ Hej, Sasuke, może pójdziemy na diabelski młyn? ‒ Naruto był zdecydowanie zbyt energiczny i albo zwyczajnie miał dziś nadmiar dobrego humoru, albo zauważył, że jestem średnio używalny i nadrabia za mnie. Cóż, samo wspomnienie o tej ogromnej atrakcji dość mocno pogorszyło mi i tak leżące na dnie samopoczucie.
‒ Naruto, wybacz, ale jeśli chcesz iść to idź sam. Miałem nieprzyjemność na tym zwymiotować i nie chcę tego powtórzyć. ‒ zacząłem asertywnie, ale z doświadczenia wiem, że przekonać go będzie ciężko. On ma jakiś dziwny dar wpajania każdemu swojego pomysłu.
‒ No weź, Sasuke, nie będzie źle! ‒ czemu on nigdy nie daje za wygraną?
‒ To w takim razie chodźmy coś zjeść. ‒ o nie! Jak mam zjeść, a potem wejść na ten symulator tortur piekielnych w przestworzach, to wolę iść najpierw prawie umrzeć.
‒ Zapewne będziesz chciał iść na młyn po jedzeniu, a teraz jeszcze nie mam czym wymiotować, więc miejmy to już za sobą. ‒ czemu ja to sobie robię? Czemu jestem jebanym masochistą? Myślałem, że na podduszaniu i pracy w fast foodzie się skończyło, ale widać cały czas się rozwijam.
Stanęliśmy w chyba kilometrowej kolejce na to badziewie, nie atrakcję. Zawsze kiedy mam jakieś złe wspomnienia z czymś, zamieniam się w największego hejtera tego stulecia, tak marginesem mówiąc. Wyrazem mej pięknej buzi odstraszyłem chyba trójkę dzieci, a Naruto brzęczał mi nad uchem, jak komar w środku nocy. Paplał i paplał, jak te baby na targu, a ja powoli miałem dość. Ile można gadać na ten sam temat, no ja was proszę! Posuwaliśmy się do przodu w miarę sprawnie, co jednocześnie mnie wkurwiało i pocieszało. Z jednej strony nie chcę włazić jeszcze raz na to ustrojstwo, a z drugiej im szybciej będę miał to traumatyczne przeżycie za sobą tym lepiej. Mogłem odmówić. Mogłem być niemiły. Mogłem powiedzieć te głupie dziesięć minut przed, że nie mam jednak jak przyjść. Mogłem.
CZYTASZ
receipt
Fanfiction„‒ P‒przepraszam, paragon mi się zaciął w maszynie, mógłby mi pan pomóc?" „‒ Czy wyglądam aż tak staro, żeby mówić do mnie per pan?!" Sasuke pracuje w McDonaldzie, Naruto ma pecha, a Deidara jest w kurwę zazdrosny. deisasu; komedia; fluff; troche an...