Wooyoung przyzwyczajony był, że wstaje na ostatnią chwilę. Znów zerwał się z łóżka widząc, że na zegarze widnieje już godzina 9:00, a o tej porze San zazwyczaj już dawno był na nogach. Ubrał się w pośpiechu nawet nie patrząc jak wyglądają jego włosy i ruszył do kuchni. Co dziwnego, nie znalazł tam Sana. Było pusto i cicho, choć do tego drugiego zdążył przywyknąć. Jeszcze lekko zaspany przetarł twarz dłońmi i wyszedł z kuchni. Jak na zawołanie zobaczył Sana, ale w wydaniu, w jakim jeszcze go raczej nie widział. San szedł bardzo powoli podpierając się swoją laską, do tej pory jej nie używał. Widząc jego stan, ruszył w górę schodów, by mu pomóc. San nie protestował, bez słowa dał się poprowadzić w dół, gdzie nie powiedział kompletnie nic. Ani dziękuję, ani żadnego innego znaku wdzięczności. Zwyczajnie skierował się do kuchni.
Wooyoung zaczął się jednak zastanawiać, czy starszy po prostu czasem miewa takie dni, czy może coś się stało. Chciał wiedzieć, ale nie był pewien, czy pytanie wprost nie zdenerwuje Sana. Usiadł więc na spokojnie, zrobił śniadanie, przy czym starszy nie kłócił się z nim, a jedynie cały czas gapił się w stół pustym spojrzeniem. W końcu Wooyoung nie wytrzymał i siadając naprzeciwko niego, musiał zapytać.
- Co się stało?
- Coś się stało?
- Nie jestem głupi. Pracuję tutaj tydzień i wiem, że wcześniej aż tak nie kulałeś. Może zbyt ciężko wczoraj trenowałeś?
- Jeśli to było zbyt ciężko, to w takim razie nie nadaję się już do niczego tylko do uśpienia - zdenerwował się San opadając na krzesło.
- Po pierwsze, ludzi się nie usypia, a z tego co widzę, zwierzęciem nie jesteś. Po drugie, to przecież jeszcze nie koniec świata.
Może Wooyoung nie zdawał sobie z sprawy z wagi swoich słów, ale nie rozumiał dlaczego San nagle wściekły odszedł od stołu i odmawiając jakiejkolwiek pomocy, wrócił do pokoju.
- Przecież z nim się nie da dogadać - westchnął zirytowany. San znów ledwie tknął śniadanie, zostawiając prawie pełny talerz - W tym tempie uśpienie nie będzie ci potrzebne, jeśli umrzesz z głodu - mruknął pod nosem sprzątając ze stołu.
Tymczasem San wchodząc do swojego pokoju trzasnął mocno drzwiami, aż przez chwilę przestraszył się, że wyrwał je z zawiasów. Był zły, naprawdę zły. Wiedział, że Wooyoung nie ma pojęcia o tańcu, ale nie mógł pozwolić, by mówił o jego pasji w tak błahy sposób.
Taniec był dla Sana całym światem, jego tlenem. Jung nie powinien więc tak po prostu stwierdzać, że rezygnacja z tego to "jeszcze nie koniec świata". Może nie prawdziwego, ale dla Sana - było to największym koszmarem, bólem, z którym nie mógł sobie poradzić. Jeśli tancerz nie mógł tańczyć, to czym był? Co zostało w jego marnej egzystencji, gdy stracił jedyny sens swojego istnienia? Wokalista nie mógł być wokalistą, jeśli nie byłby w stanie śpiewać. Pianista nie byłby pianistą, gdyby nie potrafił grać na pianinie. On też nie mógł dłużej nazywać się tancerzem, jeśli nie mógł tańczyć.
Uderzył pięścią w drzwi z frustracji, przez co zapomniał przez chwilę o swojej nodze. Nawet przy małym obciążeniu ból był tak duży, że nie był w stanie ustać nawet kilku sekund. Właśnie przez to znów upadł amortyzując upadek swoimi rękoma. Nie podniósł się jednak. Leżał tak przez chwilę zwyczajnie marząc o tym, żeby zniknąć. Jeśli jego życie nie miało już dłużej sensu, po co było to ciągnąć?
Zwinął się w kulkę płacząc jak małe dziecko. Tak bardzo tęsknił za czasem, gdy mógł całymi dniami słuchać muzyki i ruszać się do jej rytmu, bez żadnych ograniczeń, bez bólu.
Tak bardzo chciał w tym momencie umrzeć, byleby tylko sobie ulżyć.
□
CZYTASZ
Broken • Woosan ✓
FanficTaniec był pasją Sana. Czymś, co sprawiało, że żył. Gdy to stracił, stracił również samego siebie. I nie potrafił tego odzyskać dopóki nie spotkał odpowiedniej osoby. Start: 17.01.2022 Koniec: 9.02.2022 #1 ateez #1 woosan