2

211 16 3
                                    

Viktor szybko zaaklimatyzował się na uczelni. Znalazł sobie dogodne miejsce bliżej przodu z rogu sali. E tłum pomógł wtopić mu się ferszalunek jakim był na jego profilu zestaw bordowej koszuli, jasnej kamizelki ze zdobieniami na kantach i ciemne spodnie garniturowe. 

Nie miał zamiaru zaprzyjaźnić się tu z nikim. Wolał chować się w cieniu i robić to po co tu przyszedł. Chciał zdobywać wiedzę i umiejętności. Doszkalać to co już umie i nikt nie był mu do tego potrzebny dodatkowo. 
Studenci dzielili się na dwie nierówne grupy. Ci których sama nauka nie szczególnie interesowała, abl byli tu ze względu na prestiż. Tą część zajmowała wielkość piltoweverczyków. Oni byli najbardziej uprzedzeni do przyjezdnych… ale chyba najbardziej dla tych z Zaun. Naprawdę niewiele osób z tej dzielnicy się tu dostało na różne kierunki. 
Ta mniejsza grupa, to wizjonerzy swojej przyszłości na szczeblu stricte opartym na profilu ich studiów. Oni zazwyczaj mieli w poważaniu innych… 
Mimo iż brązowowłosy nie chciał się zaprzyjaźnić, to kiedy on był już na trzecim roku do akademii dostała pewna młoda dziewczyna z bardzo ubogiej wsi. Na imię miała Sky. 
Raz wpadli na siebie na korytarzu i w zasadzie znaleźli wspólny język. 
Dla niej zrobił ten mały wyjątek. 

Jego chowanie się cieniu i spokój został pewnego dnia zaburzony. 
A było to za sprawą samego rektora, który ku zaskoczeniu Vika dalej trzymał jego projekt z rekrutacji i prowadził na ich podstawie zajęcia, a szczególnie ten jeden wykład. 
Wszystko byłoby okej, bo sam autor badań dał zezwolenie na to, aleee Heimerdinger postawił podzielić się z całym rokiem informacją, że materiały na te zajęcia przygotował Viktor trzy lata temu. 

-Jak widać wynik takich działań będzie ambiwalentny dla poziomu zniszczenia urządzenia. Dlatego jest to loterią, którą można oszukać. Autor tych badań pokazuje sposób. Proszę zauważyć co niweluje poziom zużycia… 

-Dobre nawilżanie…ale dlaczego tym? Co ten wzór chemiczny tworzy? 

Zabrał głos ktoś z tyłu. 

-Dobre pytanie panie Tallis. Może sam autor się wypowie. Viktorze? 

Heimerdinger spojrzał na w sumie jednego z najstarszych studentów. 
Vik słysząc, że został wywołany do odpowiedzi zestresował się. Nagle stracił całe powietrze. Czuł wzrok wszystkich na swoich plecach. Musiał właśnie wstać i bronić swojej pracy. Nigdy nie chciał stać przed tłumem, a tu taka sytuacja. 
Wziął głęboki oddech. 
Chciał sięgnąć po swoją laskę, ale był tak zdenerwowany, że zamiast ją chwycić to ją pchnął i ta spadła. 
No gorzej być nie może. Usłyszał kilka zduszonych śmiechów. 
O nie. Nie da zrobić z siebie ciemnoty. 
Zgiął się po przyrządzenie wspomagające w go w poruszaniu się. 
Wyprostował się i kulejąc podszedł do swoich notatek. 
O lasce poruszał się od dzieciaka, więc sprawnie się przemieścił. 

-Więc… wszyscy wiemy jak reagują ze sobą poszczególne pierwiastki. Ten wzór wyszedł mi trochę przez przypadek. To oczywiste, że tarcie, drgania są jednymi z głównych czynników zniszczenia urządzenia… Do rzeczy. Wynikiem tej reakcji jest substancja, bardzo tłusa, maziowata. Prócz zminimalizowania tarcia, działa zapobiegająco korozji metali… 

Zaczął trochę nieskładnie przez treme, ale potem mówił bardzo zwięźle i pewnym siebie tonem. Może trochę jakby mówił o mnożeniu w podstawówce. A to wszystko tylko o nowym składzie smaru do mechanizmów. 
Wyszło na to, że resztę wykładu przedstawił Viktor. W obrębie tego pokazał jak wytworzyć taki smar. Nie było to jakoś bardzo skomplikowane i niemal wszyscy uważnie się temu przyglądali. 

-Dobra robota Viktorze. Więcej pewności siebie i wierzę, że staniesz sie sławnym naukowcem. 

Powiedział niskorosły zbierając się di wyjścia. 

-Dziękuję profesorze. 

Vik nie miał zamiary zostawać nikim sławnym, ale przyjął komplement. 
Dokuśtykał do swoich rzeczy i sam wyszedł z sali. 

-Miłego dnia panie profesorze. 

Zażartował ktoś, więc on odwrócił się w tamtą strone. 
W gronie znajomych stał wysoki mężczyzna o dość opalonej karnacji, czarnych włosach i rozbudowanej budowy. 
Talis… Vik nie bardzo za nim przepadał, ale też nic do niego nie miał. Chłopak… nie znał znaczenia słowa skromność. Był mocno przekonany, że zawsze ma racje. Zdecydowanie za bardzo ambitny. 

-Panie Tallis. Proszę poprawić koszulę i wyprostować się. Czy ja widzę podwinięte rękawy? Studenci tej uczelni to porządni ludzie. Proszę sie prezentować jak przystało na człowieka. 

Mimo ambiwalentnego stosunku do rozmówcy postanowił wejść w te żarty i sparodiować jednego z wykładowców, który miał wręcz obsesję na punkcie starannych prezentacji. Perfekcjonista, z którego uczniowie robią sobie najwięcej żartów. 
Grupka zaczęła się śmiać. Sam prowodyr tej sytuacji też się śmiał, ale nagle ucichł i zrobił wielkie oczy. 
Vik się zdziwił i odwrócił. Stał za nim… pan profesor… 

-No po tobie bym się tego nie spodziewał… wszyscy… 

Odezwał się temat żartów, ale kulawy szybko mu przerwał. 

-Przepraszam pana. Nie chciałem pana urazić. Szanuje pana pracę. To ja zacząłem. 

-W takim razie… wysprzątasz składzik na tym piętrze za głupie żarty. Sprawdzę go jutro. Ma lśnić… A pan Talis w tej chwili poprawi te rękawy! 

Powiedział wysoki, łysy nauczyciel, aby w następnej kolejności udać się w swoją stronę. 
Vik poszedł za nim jeszcze w między czasie machając znajomym na pożegnanie. Jakoś nie przejął się tą karą. Schowek jest mały. 

Chwile [JAYCE X VIKTOR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz