1. Hogwart Express

62 3 1
                                    

Całą opowieść zacznę 1 września 1976 roku. Byłam wówczas na 6 roku w Hogwarcie. Jako dość lubiana puchonka, cieszyłam się sympatią większości uczniów. Siedziałam właśnie w przedziale dla prefektów i drapiąc moją kotkę za uchem debatowałam z Frank'iem Longbottom'em na temat smaków fasolek w fasolkach wszystkich smaków Bertty'ego Bott'a. Coś nagle bardzo głośno huknęło i do przedziału wpadło jak huragan 4 chłopaków. No tak, Huncwoci, któż inny miałby na tyle tupetu by ot tak sobie wpadać do przedziału prefektów, jak nie oni?
Zaśmiałam się cicho pod nosem. Lubiłam ich, byli zabawni, lubili się wygłupiać i żartować, a przy tym byli bardzo inteligentni i biegli w czarach.

- Frankey!! - krzykną entuzjastycznie Potter - Kopę lat!! - zamkną Longbottom'a w szczelnym uścisku.

- To tylko dwa miesiące skarbie - Frank posłał James'owi dwuznaczne spojrzenie i cmoknął go w policzek, na co wszyscy zareagowaliśmy śmiechem i głośnym "uuuuu...".

- Rogasiu nie mówiłeś, że wolisz chłopców - Sirius zagryzł dolną wargę.

- A mam wrażenie, jakby dwa lata! - Potter zignorował, albo nie usłyszał przyjaciela i sapnął do Frank'a, jakby wzruszony.

- Dwa lata, to dalej mniej niż kopa, James - zauważył mądrze Lupin, ale przyjaciel machną tylko na niego ręką.

- Jest i nasza słodziutka Collina - powitał mnie Sirius, a Peter odwrócił się gwałtownie na słowo "słodziutka".

- Cześć chłopaki - uśmiechnęłam się i przytuliłam każdego po kolei.

- Jak tam Sweety, kaca już odchorowałas?? - zadrwił Potter.

- Na brodę Merlina, James!! To było w lipcu!! - fuknelam - W LIP-CU !!!

- Ale nabąblowana byłaś tak, że byłem pewny, że jeszcze dzisiaj będziesz bełkotać te swoje mugolskie piosenki - zarechotał Black - Jak to było? Smooooke on the waaaater - zawył Sirius , a ja wywróciłam oczami.

- Nie, nie, nie! - zaprotestował Potter - To było: Dancing queen... feel the beat from the tambourine ow yeeey!! - James zawył jak wieloryb udając kobiecy głos, a Black pstryknął palcami wskazując na niego.

- To też - zgodził się czarnowłosy.

- Krzywdzisz to, Potter - złapałam się za nasadę nosa. Co się już usłyszało, to się już nie odsłyszy.

- A wy co tu robicie!? - do przedziału wpadła Lily Evans. James odchrząknął i przeczesał palcami włosy.

- Evans, miła jak zawsze - zauważył z ironią Sirius, a Frank zaśmiał się rozbawiony. Dziewczyna puściła jednak jego uwagę mimo uszu.

- To przedział dla prefektów - ofukała ich i spojrzała na Black'a surowo. - a ty, Frank, powinieneś zwrócić im na to uwagę - biednemu Longbottom'owi też się oberwało. Frank był od nas rok niżej.

- Siemasz Rudeczko - zwróciłam na sobie uwagę koleżanki. Lily momentalnie się rozchmórzyła i rozluźniła.

- Collina!! - krzyknęła uradowana i wpadła w moje ramiona, na co moja kotka prychnęła niezadowolona, bo musiała uciec na bok, aby nie zostać zmiażdżoną, przez Evans.

- Kochanie, ale ty wiesz, że Collina nie jest prefektem? - James wyszczeżył do niej swoje kły.

- Nie nazywaj mnie tak!! - warknęła ostrzegawczo rudowłosa - I na prawdę? Nie mianowali Cię prefektem naczelnym? - spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

- Nie - pokręciłam głową - Amos najwyraźniej bardziej na to zasłużył - uśmiechnęłam się i wzruszyłam ramionami - Ale to bardzo dobrze, cieszę się - wyznałam - Dużo bardziej mu na tym zależało, no i będę miała więcej czasu na treningi! W tym roku zrobimy z was miazgę! - zrobiłam nikczemna minę i przywaliłam Potter'owi z pięści w ramię. Podobnie jak on, byłam szukającą - I to ja w tym roku złapię KAŻDEGO znicza - uśmiechnęłam się do James'a cwaniacko.
Co mu trzeba oddać, Potter był na prawdę dobrym szukającym, w zeszłym roku nikt go nie uprzedził i nie złapał znicza przed nim. Bardzo go podziwiałam i choć oczywiście odrobinę mu zazdrościłam takiego talentu, to byłam szczęśliwa, że tak fajny człowiek jest tak dobry w tym co robi. Kiedy tylko sama nie wsiadałam na miotłę, zawsze trzymałam za niego kciuki i mu kibicowałam. Często, też razem dyskutowaliśmy o sposobach gry i technikach, pomimo, że graliśmy przecież w przeciwnych drużynach. Przeciwnikami byliśmy tylko na boisku. Kiedy więc dostałam od Potter'a sowę, z informacją, że mianowali go kapitanem drużyny, jeszcze tego samego dnia spotkaliśmy się wszyscy w Hogsmeade na kremowym piwie oblać awans przyjaciela. James kochał quidditcha, była to bardzo ważna część jego życia i marzył o tym, aby w przyszłości grać w reprezentacji. Wszyscy oczywiście bardzo mocno trzymaliśmy za niego kciuki i wspieraliśmy go w każdy możliwy sposób. W zeszłym roku często spotykałam się z nim i wspólnie trenowaliśmy łapanie znicza w najtrudniejszych możliwych kombinacjach przy pomocy orzechów włoskich i wingardium leviosa.

Rok 1976 II Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz