Po październikowym incydencie, który Potter'owi, o dziwo, uszedł na sucho, w Hogwarcie zawitał spokój. Odbywały się mecze Quidicha, nie było większych dram między uczniami ani nauczycielami. Huncwoci wywinęli co prawda kilka zabawnych, ale niegroźnych kawałów, za które nawet chyba nie dostali szlabanów, a jeżeli dostali to kara nie mogła być zbyt dotkliwa, żaden z nich nie uskarżał się szczególnie.
Jedynym większym wydarzeniem w życiu mojego najbliższego grona znajomych była randka, na którą po latach wielu specjalistycznych zabiegów Lily zgodziła się pójść z James'em.
Ostatnimi czasy coraz częściej można ich było razem zobaczyć i choć James nie stracił nic ze swojego żywego temperamentu i duszy Huncwota, umiał sprawić uśmiech na ustach Panny Evans. Ona też w pewnym momencie dała się zauroczyć jego usposobieniu łobuza. Teraz, gdy krzyczał na cały korytaż tylko po to, aby odwróciła się w jego stronę reagowała uśmiechem i rumieńcem, nie zirytowanym kręceniem głową i wywracaniem oczami. James natomiast bardzo starał się, aby Lily czuła się wyjątkowa i wyróżniona. Wszystkie dziewczyny zieleniały z zazdrości gdy do Panny Evans w czasie posiłków latały zaczarowane, papierowe ptaszki, gdy ołówek, który miała wsadzony za ucho nagle transmutował się w stokrotkę, albo gdy skórzana, lewitująca rękawiczka wręczyła jej kilka gałązek bzu przy kolacji.
W tych wszystkich romantycznych gestach Potter ani trochę nie zgrzeczniał i nie zrobił się obrzydliwe uroczy, tak więc nawet Black nie umiał mu z tego tytułu dogryzać.
James był romantyczny tylko gdy był z Lily sam na sam, a gdy wyróżniał ją spośród innych publicznie, robił to w swoim charakterystycznym łobuzerskim stylu. Dalej był przebojową duszą towarzystwa, dalej rozrabiał i kombinował. Dalej był gigusiem i nie widział na Lily maślanymi oczami wzdychając z zauroczenia. Nie, gdy James patrzył na Lily to z takim niesamowitym błyskiem w oku, takim z jakim tylko chłopak umie spojrzeć na dziewczynę, którą kocha. Nie zabiegał o spędzanie z nią każdej możliwej chwili, dawał jej swobodę, ale zaznaczał swoje nią zainteresowanie i podkreślał, że z zapałem się o nią stara, np. za pomocą takich właśnie drobnych gestów, jak wyczarowanie malutkiego kwiatuszka na jej talerzu zanim zdążyła nałożyć na niego potrawę.Chłopcy marzyli o tym, aby mieć tyle odwagi, pewności siebie i wyczucia do czarowania dziewczyn w twoim stylu w jakim robił to James, a dziewczyny marzyły, aby ktoś zabiegał i walczył o nie tak samo jak James o Lily.
Najlepiej tak samo przystojny jak James...
A w zasadzie, to w ogóle najlepiej James...
James jednak nie wykazywał żadnego, nawet najmniejszego, zainteresowania innymi dziewczynami, choć te dostawały kociokwiku gdy ten, choćby leniwie prześlizgnął po nich wzrokiem, prześlizgując nim i tak po wszystkich.Ten nagły zwrot akcji odbił się też na mnie, bo z Huncwotami, a więc również z James'em miałam po drodze. Potter dalej nazywał mnie swoją psiaps, pytał o rady dotyczące dziewczyn i dalej spotykaliśmy się w czwartki na wspólne treningi.
Z tego względu wiele dziewczyn przestało się do mnie odzywać.- To jest absurdalne! - fuknęłam, gdy pewnego dnia siedziałam z Huncwotami w Wielkiej Sali, która po zajęciach i przed kolacją stawała się głównym miejscem spotkań uczniów, w chłodniejsze dni. Siedzieliśmy rozwaleni na kanapie w rogu sali. - Przecież ja już od dawna spędzam z James'em dużo czasu! - żaliłam im się, że jedna z moich współlokatorek, Angelica Moore, z "niewyjaśnionych" przyczyn, przestała się do mnie odzywać.
- Słuchaj, mamy krach na rynku matrymonialnym - oświadczył Peter wrzucając sobie fasolkę wszystkich smaków (z limitowanej edycji, w której wszystkie są smaczne) do ust. - obroty im znalazły o całe 25% , więc stałaś się potencjalnym zagrożeniem. Prosta matematyka - James parsknął śmiechem.
- Właśnie, co jak weźmiesz się za Glizdka albo Łapę? - zarechotał Rogacz.
- Mhmm... już się rozpędzam, aby się za kogoś "brać" - wywróciłam oczami.
CZYTASZ
Rok 1976 II Syriusz Black
FanfictionRok 1976 - to wtedy doświadczyłam pierwszej wizji Rok 1976 - to wtedy zakochałam się w Sirius'u Black'u Rok 1976 - to wtedy mieliśmy siebie, nadzieję i wszystko Rok 1976 - to wtedy wszystko się zaczęło Jest to alternatywa historia Huncwotów. Opowiad...