4. Wydarzenia abstrakcyjne

10 0 0
                                    

Dni w szkole mijały, a na dworze robiło się coraz zimniej. Nieuchronnie zbliżała się też Noc Duchów, lub jak wolą mugole Halloween. W Hogwarcie obchody tego święta związane były z tradycją wielką ucztą, na której pojawiają się wszyscy nauczyciele, uczniowie i oczywiście duchy.

Wielka sala została bogato ozdobiona zaczarowanymi dyniami, które robiły straszne miny do każdego, kto tylko na nie spojrzał, pajęczynami, po których chodziły cukrowe pająki i innymi równie wymyślnymi ozdobami.

Huncwoci oczywiście nie byliby sobą gdyby nie dorzucili swoich bezczelnych trzech sykli.
Najpierw zaczarowali jedną z dyń, tak by obrażała każdego kto na nią popatrzył (przypał wyszedł z tego dopiero wtedy, gdy owa dynia z nikczemnym śmiechem zawołała " Filch zamilcz, Filch zamilcz, zamknij swój ropuszy ryj i leć kible prędko myj").
Potem z kolei jednego z cukierkowych pająków za pomocą czarów nakłonili do uszycia ze swojej nici podobizny Snape'a. Jedno trzeba było przyznać, pająk miał talent, idealnie odwzorował wykręconą w grymasie twarz Ślizgona, a jego pajęczyna była naprawdę smaczna (wiem to, bo musiałam zjeść kilka włókien, aby móc usiąść obok Amelii Bones).

Jeżeli o mnie chodzi, nie byłam największą fanką tego święta, zdecydowanie bardziej wolałam Boże Narodzenie czy Nowy Rok.

Byłam akurat po ciężkim treningu Quidditch'a, gdy zauważyłam całkiem spore zbiorowisko wokół jednego z drzew rosnących nad jeziorem.
Nie powiem, zainteresowało mnie to, tym bardziej, że mój instynkt prefekta podpowiadał mi, że zapewne nie dzieje się tam nic co dziać się powinno.

- Kto chce zobaczyć, jak ściągam Wycierusowi gacie? - usłyszałam drwiący głos Potter'a.

- Na brodę Merlina... - przyspieszyłam kroku i zaczęłam przedzierać się przez tłum uczniów.

Ktoś mnie potrącił, potknęłam się i przewróciłam, więc kiedy dopchałam się do pierwszego rzędu usłyszałam tylko "...szlamo" skierowane w stronę Evans. W ten paskudny sposób Lily została nazwana przez Snape'a. Nawet Black zdębiał.
Twarz James'a wykrzywiła się w furii. Chłopak zazgrzytał zębami i napiął mięśnie. Ruszył w stronę Ślizgona, ale złapałam go za rękaw szaty. Już wystarczająco dzisiaj narozrabiał.

- Ty mały... - Potter spróbował wyszarpnąć rękaw z mojego uścisku - Coll... Puść mnie! - zarządał, ale wtedy Peter złapał go za drugi rękaw.

Smarkerus uciekł gdzieś, a Lily miała łzy w oczach.

To naprawdę musiało zaboleć...

Panna Kota usiadła obok nas i położyła James'owi łapkę na bucie, zupełnie jakby chciała go uspokoić.

- James uspokój się - syknęłam do niego - Peter zabierz go lepiej do dormitorium - zdecydowałam.

- Co tu się wydarzyło? - Remus dołączył do nas odprowadzając Peter'a i James'a uważnym spojrzeniem.

- W skrócie to Potter po prostu przesadził - wyjaśniłam.

- Zostaw mnie!! - krzyknęła nagle Lily do Black'a, który chyba chciał ją pocieszyć.

- Zajmę się Lily - rzuciłam do Remus'a, a on skinął głową.

- Dobra, koniec przedstawienia! - zaczął ostro Lupin, a ja podeszłam do Lily.

- Chodźmy stąd - objęłam ją ramieniem. Evans pociągnęła nosem i pokiwała głową.

Gdy wchodziłyśmy do szkoły dopadły nas Dorecas Medows i Marlene McKinnon, które przejęły ode mnie przyjaciółkę.

- Coll - usłyszałam za sobą.

- Co tam? - to Narcyza szła w moją stronę szybkim krokiem.

- Wiesz co się stało? - zapytała gdy zrównała się ze mną - właśnie minęłam Snape'a, całego zapłakanego.

Rok 1976 II Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz