Kolejne dni ferii świątecznych mijały mi w wyśmienitej atmosferze. Objadałam się pysznymi tradycyjnymi potrawami (polskimi, ze względu na mojego dziadka Richarda, a gwoli ścisłości Ryszarda, który był pół Polakiem, a pół Francuzem, francuskimi, ze względu na jego żonę, babcię Blanche oraz angielskimi, ze względu na moją matkę). Dom na wyspie dziadków przystrojony był choinką i szopką i choć rodzice taty byli mugolami, pełno w nim było czarodziejskich ozdób i akcentów. Większość z nich dostawali w prezencie lub zdobywali dzięki rodzinie mojej mamy. Moi dziadkowie żyli ze sobą bardzo blisko, często się spotykali i razem podróżowali po najróżniejszych zakątkach świata. Podróże te były bardzo fascynujące zarówno dla jednej jak i drugiej strony, bo dzięki rodzicom mamy, dziadek Richard i babcia Blanche mogli zobaczyć świat czarodziejów i w drugą stronę, babcia Alienora wraz z dziadkiem Egnatiusem mogli poznać świat mugoli. Z każdej takiej podróży dostawałam dwie pocztówki, jedną mugolską, drugą magiczną.
W moim domu panowała jedna złota zasada. Rodzina jest najważniejsza. Tą wartość wszyscy jej członkowie wpajali mi od najmłodszych lat, dlatego zjazdy rodzinne były dla mnie normą. Nie były one wielkie, bo nasza rodzina nie była zbyt liczna, ale mieliśmy zawsze siebie nawzajem i wiedzieliśmy, że co by się nie działo każdy na każdym zawsze mógł polecać. W tym roku nasze święta odbyły się w święta były wyjątkowo wąskim gronie, gdyż brat mamy, nie mógł dołączyć do nas na wyspie, bo jego mąż jeszcze 24 grudnia rano miał do załatwienia kilka bardzo ważnych spraw, więc nie dolecieliby na czas na inny kontynent, a, że Eliot, podobnie jak mój ojciec był mugolem, teleportacja więc była absolutną ostatecznością, na którą ten, prawdopodobnie, przystałby dopiero w momencie bezpośredniego zagrożenia jego życia. Z tego względu, dziadkowie Bennet zdecydowali się zostać na wyspach brytyjskich, aby wujek Thomas i Eliot nie spędzali świąt samotnie.
Sirius, tak jak obiecał pisał codziennie, a jego święta dzięki mojemu sprytnemu zabiegowi, nie były wcale tak złe jak można by przypuszczać. Matka i ojciec usiłowali być dla niego względnie mili, zwłaszcza przy świątecznym śniadaniu, na którym pojawili się u nich brat jego matki wraz z rodziną. Narcyza podobno bardzo mnie zachwalała i choć cała rodzina Black'ów zgodnie orzekła, że moje poglądy są dziwne, zwłaszcza zważywszy na fakt, że w gruncie rzeczy nie stawiały mnie ani po jednej, ani po drugiej stronie, rosnącego między czarodziejami konfliktu. Uznali mnie więc za osobę w tej kwestii neutralną, czasami się ze mną zgadzając, a czasami nie, choć ostateczna ocena mojej osoby była raczej pozytywna. Ojciec Narcyzy, Cygnus, miał powiedzieć przy dojadaniu puddingu, że mam dobrze poukładane w głowie, a jej matka, Druella, oświadczyć, że podoba jej się moja pewność siebie i umiejętność wydania własnej oceny na wiele tematów, nie sugerując się zdaniem innych.
Mój wyjazd na Kretę wraz z Narcyzą, do opuszczonej chwilowo, luksusowej rezydencji wujka Thomas'a i Eliot'a, również okazał się bardzo owocny. W jego czasie obgadywałyśmy Lucius'a i innych przystojnych chłopaków, opalałyśmy się na plaży obżerałyśmy pysznym greckim jedzeniem i pływałyśmy w ciepłych wodach Morza Śródziemnego. Bawiłyśmy się w czarodziejskich klubach, a raz nawet udało mi się wyciągnąć Narcyzę do tego mugolskiego. Cyzia zaśmiewała się do łez patrząc, jak puszczam oczko do każdego napotkanego przystojniaka, a na Krecie wcale ich tam nie brakowało. Wieczorem drugiego dnia dołączył do nas Evan Rossier, który okazał się być utalentowanym barmanem. Długo jednak nie potrzebował, aby naprawdę porządnie nas upić. Już po kilku przepysznych drinkach, zaczęliśmy nucić Hymn Hogwartu (oczywiście każdy do innej melodii), a po kilku kolejnych, ryczeliśmy go ile sił w płucach. Dobrze, że rezydencja, była duża, na przedmieściach, otoczona dużymi ogrodami, o które wujek Thomas bardzo pieczołowicie dbał, a dwie gosposie miały przyjść dopiero po naszym wyjeździe, bo inaczej upadek naszej godności nastąpił by na oczach (tudzież uszach) znacznie szerszej publiczności.
CZYTASZ
Rok 1976 II Syriusz Black
FanfictionRok 1976 - to wtedy doświadczyłam pierwszej wizji Rok 1976 - to wtedy zakochałam się w Sirius'u Black'u Rok 1976 - to wtedy mieliśmy siebie, nadzieję i wszystko Rok 1976 - to wtedy wszystko się zaczęło Jest to alternatywa historia Huncwotów. Opowiad...