Bank

278 14 2
                                    


Lucy

Przeczesałam jasnobrązowe włosy i spięłam, zadzwonił dzwonek. Otworzyłam mężczyźnie, który przyprowadził swoją córeczkę, po przekazaniu mi paru informacji pożegnaliśmy się. Mała dziewczynka, z którą zostałam już kilka razy już od początku wiedziała co chce robić, zaczęłyśmy układać puzzle, pod koniec jej wizyty czytałyśmy książkę o jednorożcach.

Mała Maja cieszyła się, mimo że była przekonana, iż każde słowo zapisane w książce było tylko wytworem czyjejś wyobraźni, nie mogłam sobie wyobrazić nawet jakie byłoby jej szczęście, gdyby wiedziała to co ja. Nie dokończyliśmy czytać strony a usłyszałyśmy dzwonek do drzwi pożegnałyśmy się z dziewczynką porozmawiałam chwilę z jej mamą i obydwie się oddaliły.

Dla mnie to jednak nie był koniec pracy na dziś przeszłam do pokoju, który na co dzień był zamknięty na klucz, podeszłam do walizki leżącej na stole nie minęło długo a znajdowałam się we wnętrzu walizki. Byłam w małym pokoiku pełnym szafeczek z różnymi fiolkami słoiczkami i ziołami, niemalże od razu poczułam ukucie w ramie, nie potrzebował nawet upewniać się kto to był.

Mój mały pomocnik Key spoglądał na mnie, aby zwrócić moją uwagę ukuł mnie w szyję.

- Ty wiesz, że zostają ślady jak mnie tak kujesz? - zwróciłam na niego uwagę pretensjonalnym tonem, ale nie na tyle aby się obraził.

Ale mój nieśmiałek zamiast robić mi na złość się jak to miał w zwyczaju wskazał na drzwi, nie kłóciłam się tylko posłuchałam tej prośby najwyraźniej gdzieś byłam potrzebna. Zaprowadził mnie przez ścieżkę pomiędzy różnymi miejscami dostosowanymi do innych zwierząt przechodziliśmy koło przeróżnych ptaków jak i wielkich rogatych węży, aż znaleźliśmy się przed jednym jajem należącym do feniksa. Key od razu wskazał mi na małe pęknięcie na skorupce.

-Yhm widzę, że niedługo się wykluje, to dobrze-powiedziałam delikatnie dotykając skorupki - dobra nie ma co tutaj tak siedzieć.

Po tych słowach poszłam zajmować się innymi zwierzętami zaczęłam od tych najbliżej, Topków na całe szczęście nie miały dzisiaj dla mnie żadnych niespodzianek postaci żartów wydaje mi się, że zrozumiały po ostatnim razie, kiedy wepchnęły mnie dowody, że to nie jest zbyt dobre pomysł. Następnymi były wozaki kolejne bardzo przyjemne zwieże który bez przerwy wypowiadało obraźliwe zdania, niestety nauczenie ich jakiś miłych zdań nie wyszło mi najlepiej po prostu przeplatały obrażanie wszystkiego po kolei z losowo wybranymi słowami, których próbowałam je nauczyć.

Tak zleciało mi nakarmienie i dostarczenie wszystkiego co potrzeb dla tak wielu zwierząt, że w pewnym momencie już nie wiedziałam, ile ich tu w sumie jest. Wyszłam z walizki umyłam się i postanowiłam pójść do banku, aby wypłacić część pieniędzy. założyłam mój płaszcz jasnobrązowego koloru i wyszłam z domu.

Stałam w kolejce jeszcze tylko jedno osoba i moja kolei, ale przed bankiem usłyszeliśmy wszyscy dziwne zamieszanie większość się odwróciła wtedy przez drzwi wybiegło około 5 mężczyzn ostatni który wbiegł miał z 2 metry i miał bardzo umięśnioną sylwetkę. Ale większym zagrożeniem były różne bronie w ich rękach, szybko się rozejrzałam, aby ocenić naszą sytuacje. Dwa krótkie pistolety i dwie bronie dłuższe, jeden celował w bankiera i wydawał polecenia, trzech celowało w losowe osoby a jeden stał na czatach.

Kobieta stojąca obok mnie zaczęła panikować po tym jak jeden z mężczyzn wycelował w jej córkę. Szlochała. Straciła panowanie nad sobą, podeszła bliżej do napastnika. Padła na podłogę tuż po tym, kiedy ten uderzył ją łokciem w głowę, Ale ona podeszła znowu tym razem mężczyzna położył palec na spuście i był bardzo blisko pociągnięcia. Reagowałam naturalnie nie wiem, dlaczego to zrobiłam napastnik leżał przez cios, który mu zadałam.

Wszystkie pistolety momentalnie skierowały się na mnie.

Musiałam myśleć szybko, na szczęście zapomniałam wyjąć różdżki z płaszcza i jak zawsze znajdował się tam woreczek z proszkiem usuwającym pamięć i tworzącym sensowny zarys wydarzeń usuniętych bez ingerencji magii w mojej głowie powstał dość prosty plan. Wyciągnęłam różdżkę zwinnym ruchem ręki i niesamowicie szybko jak na siebie zaczęłam rzucać zaklęcia, padali nieruchomo jeden po drugim zapewne nabijając sobie siniaki.

Został tylko jeden który próbował zajść mnie od tyłu objął moją szyję, ale w bardzo nieumiejętny sposób więc udało mi się szybko oswobodzić i usunął się na podłogę przez spotkanie twarzy z pięścią.

Nasypałam na dłoń trochę szybkiej żółtej substancji wciągnęłam powietrze tak, aby nie dostał się do moich dróg oddechowych i rozpaliłam jednym długim podmuchem na całe pomieszczenie. Wtedy przypomniałam sobie o tym, że jestem w banku, gdzie na pewno są kamery spojrzałam na obiektywy, ale najwyraźniej były wyłączone. No proszę obrałam włamywaczy za totalnych początkujących.

Schowałam torebeczkę i różdżkę do kieszeni, wyszłam z banku starając się zostać jak najbardziej niezauważona udałam się w stronę domu. Wybrałam drogę przez park moją głowę cały czas zajmowały myśli o tym, dlaczego w ogóle to zrobiłam przecież powinna być ostrożna. Jestem jedyną osobą, która aktualnie może chronić magiczne zwierzęta, których na wolności nie zostało prawie w ogóle i robię takie nieodpowiedzialne rzeczy.

Mój wewnętrzny monolog przerwał jednak wysoki mężczyzna o blond włosach który wpadł na mnie, albo to ja na niego, nie wiem. Upadłam na ścieżkę, Mężczyzna szybko przeprosił i podał mi rękę, przyjęłam pomoc we wstaniu też przeprosiłam i udaliśmy się w przeciwnych kierunkach. Wróciłam do domu, ale wciąż męczyły mnie myśli, dlaczego w ogóle to robiłam.

Od razu po przejściu przez drzwi na moje ramię wskoczył Key, Nim zamknęłam drzwi zobaczyłam jeszcze nieprzychylny wzrok starszej pani z naprzeciwka, jak bardzo starałam się być dla tej Kobiety miła tak bardzo mnie nie lubiła z powodów mi nieznanych. Udałam się do lodówki, żeby coś zjeść i dopiero wtedy do mnie dotarło jak wiele mogło pójść nie tak. Proszek mógł nie zadziałać, mogli nie wyłączyć odpowiednio jakiejś kamery, albo to kogoś proszek mógł nie dotrzeć. Jeny, ile ja mam lat, żeby robić takie rzeczy, zachowuje się jakby miała przynajmniej 25.

 Włączyłam telewizor robiąc sobie kanapkę i zobaczyłem wiadomości akurat na temat z napadu.

- Według świadków napastnicy podczas na napadu pokłócili się, doszło do bójki zanim na miejsce przyjechała policja wszyscy włamywacze byli nieprzytomni z powodu ciosów zadanych przez współdziałających kryminalistów. - Powiedziała blond reporterka stojąc przed budynkiem banku.

Wybuchłam śmiechem, czyli jednak nie ma się czym martwić, bo gdyby ktoś coś pamiętał to już by to powiedział albo zachował dla siebie na zawsze, bo bałby się, że uznaliby go za szalonego.

Dziękuję wam bardzo za przeczytanie tego rozdziału mam nadzieję, że poprawiłam na lepsze, jeżeli ktoś ma jakieś sugestie to bardzo chętnie się z nimi zapoznam i poprawie. Miłego dnia wam życzę kaczuszki, trzymajcie się. ❤️



Walizka Scamanderów Avengers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz