Szybki opis
Lucy to dość ładna dziewczyna jest jasną brunetką wysoka ok. 185cm. Ma zielone oczy malinowe usta zgrabny i kształtny nos. Świetnie czaruję zna się na eliksirach tyle o ile i zajmuję się magicznymi zwierzętami.Już jako dziecko ojciec przygotowywał mnie do opieki nad magicznymi zwierzętami miałam tak z milion podręczników dotyczących opieki nad stworzeniami z walizki. Przed śmiercią rodziców i wszystkich czarodzieji na mnie ojciec rzucił zaklęcie które zapewnia mi nieśmiertelność. Bez rodziców ani żadnych krewnych ja musiałam znależć sobie miejsce w naszym wielkim świecie. Wtedy usłyszałam o lidze cieni gdzie zaprowadził mnie nie magiczny przyjaciel moich rodziców. Właśnie tam się udałam przyjęli wyszkolili mnie tam na zabójcę po kilkunastu latach stałam się ulubioną dziewczynką na posyłki dla Ra's al Ghula byłam tam przez równe 303 lata po tym czasie przeprowadziłam się do New Yorku i pracowałam jako opiekunka dla dzieci.
(Cały ten czas zajmowałam się walizką i jej zawartością )
SobotaPov Lucy
Opiekuję się dziś dzieckiem pewnej pary która wyszła na imprezę do znajomych.
-Dobra Conor, robimy popcorn i włączamy film czy gramy w jakieś gry planszowe. Spytałam jakkolwiek kucając do mojego podopiecznego.
-film.- Odpowiedziało najbardziej nieśmiałym głosem jaki przyszło mi słyszeć w życiu od 2 godzin staram się aby trochę przestał się wstydzić ale nie idzie.
-okej to choć pomożesz mi z popcornem.
Wzięłam małego za rękę i zaprowadziłam go do kuchni posadziłam na blacie i sięgnęłam do szafki po popcorn który robi się w mikrofalówce kiedy zadzwonił do mnie telefon wyciągnęłam go z tylnej kieszeni spodni i zobaczyłam że to James Mans mój stary klient.-hej Lucy mogę zostawić ci na niedziele Maje?
-tak mam wolny termin, o której?
- około 15 na 1,5 godziny to ja już muszę kończyć mam ortodontę
-okej paPo tym telefonie zrobiłam z Conorem popcorn obejżeliśmy film a dokładnie z napisami końcowymi zadzwonił dzwonek do drzwi. Jak się okazało była to mama chłopca. Potem dostałam kasę i poszłam się zająć moimi zwierzętami.
Ogólnie noc była spokojna
Wstałam jakoś 6 i poszłam do łazienki się ogarnąć a później musiałam iść do sklepu bo nie miałam prawię nic w lodówce.Time skip
Skończyłam już opiekę nad Mają więc postanowiłam iść na spacer.
W parku
Szłam spokojnie drogą w parku kiedy wbiegł we mnie jakiś facet na oko metr osiemdziesiąt.
-oj przepraszam.- powiedział Steve widząc że leżę na ziemi
-nic się nie stało. powiedziałam próbując wstać.
Blądyn podał mi pomocną dłoń którą przyjęłam. Wstałam i spojrzałam na twarz mężczyzny.-wszystko dobrze?-
-tak.- Krótko odpowiedziałam kiedy mężczyzna przyglądał się mojej twarzy.
Po tym odeszłam i przypomniałam sobie że miałam podejść jeszcze do banku. Rzeby wpłacić trochę pieniędzy na kąto. Poszłam do domu po płaszcz w sumie po zamknięciu drzwi przypomniałam sobie że nie wyjęłam różdżki z kieszeni ale w sumie już nie chcę mi się wracać.
Skip time
W banku
Stanęłam w kolejce jak wszyscy normalni ludzie. I wtedy do banku wbiegły kilku mężczyzn w kominiarkach. O dziwo na końcu wszedł napakowany typ prawie dwa metry, kominiarka różowa w kwiatuszki. No myślałam że padnę i już nie wstanę jak to zobaczyłam.Ten typ w różu wziął karabin i przyłożył mi go do głowy. A reszta zrobiła to samo. Z jakimiś przypadkowymi ludźmi. Po tym jeden z nich podszedł do kasy i grożąc bankierowi spluwą kazał wkładać do torby pieniądze. Modliłam się w duchu aby policja weszła i zrobiła porządek wiedziałam że jeżeli debile posuną się za daleko to ja się nimi zajmę a tego by nie chcieli. Ale postanowili postrzelić kobietę w ramię, dziewczynka z którą była bodajże jej córka krzyknęła a jej oczy się zaszkliły.
W tym momencie spojżałam na idiote w różowej kominiarce. Kopnęłam go z półobrotu w twarz a broń wypadła mu z rąk.
Wszystkie pistolety na mnie i wtedy dobra myśl, zostawiłam różdżkę w kieszeni płaszcza który swoją drogą miał sporo kieszeni w których były noże i jeden woreczek proszku który sama wymyśliłam, usuwał pamięć z ostatniej godziny i tworzył sensowny zarys wydarzeń który mógłby się wydarzyć. Proszek był żółty i łatwo było dmuchnąć komuś nim w twarz bo był konsystencji pokruszonej kredy (tej którą można wciągać nosem). Osobiście czasami go używałam.
Szybkim ruchem ręki wyjęłam różdżkę i zaczęłam w niezwykłym tępię rzucać zaklęcia w kierunku włamywaczy konkretnie Petryfikowałam jednego po drugim spojrzałam na kamery, geniusze zbrodni musiały wyłączyć kamery ale w sumie to lepiej dla mnie. O ironio na koniec został debil w kwiatuszkach. Ale do niego nie strzeliłam tylko podeszłam do gościa który dopiero wstał z podłogi i walnęła mu z sierpowego. Typo upadł na ziemię najwyraźniej ogłuszony. A ja sięgnęłam do kieszeni po wcześniej wspomniany proszek wysypałam trochę na rękę i dmuchnęła m wszystkim stojącym tam w twarz nawet ci leżący na podłodze wciągnęli trochę z powietrzem po tym wyszłam szybkim krokiem z banku.
(Pozwólcie że skipne nudny powrót do domu)
Wróciłam stwierdziłam że coś zjem bo czemu nie. I nagle pomyślałam Jezu co ja zrobiłam użyłam magi przy mugolach jaka ja jestem durna co ja sobie myślałam z jakiś tydzień wyklują się małe feniksy a ja odstawiam takie rzeczy. Kurde a jeżeli proszek nie dotarł do wszystkich lub nie zadziałał.
No po tym wykładzie mojego wewnętrznego głosu nie miałam zdecydowanie ochoty na nic do jedzenia. Odeszłam od lodówki i włączyłam wiadomości. Pierwsze co słyszę to.
Napadnięto na bank według świadków napastnicy podczas napadu zaczęli się kłócić oraz bić zanim na miejsce przyjechała policja wszyscy włamywacze byli nie przytomni z powodu ciosów zadanych przez współpracowników.
Kiedy to usłyszałam wybuchłam śmiechem.
- kurde jednak proszek zadziałał. Powiedziałam na głos i poczułam lekkie ukicie na ramieniu. Spojrzałam i był to nie kto inny jak mój mały nieśmiałek.
To piękne stworzonko, mój mały kieszonkowy przyjaciel nazywał się key od słowa klucz między innymi dlatego że kiedy był mały nauczył się otwierać zamki od drzwi. Maluch spoglądał na mnie jak na szaloną babę. Tak szczerze żyłami w miejscu gdzie na każdym rogu był tak zwany monitoring osiedlowy. Te stare panie raz zobaczyły key'a stwierdziły że jestem powalona dlatego że mam jak to one to określają pajęczako-owada i jestem pobocznym tematem na kawusi u Halinki.
CZYTASZ
Walizka Scamanderów Avengers
FanfictionNazywam się Lucy Scamander mój ojciec był czarodziejem I posiadał walizkę pełną magicznych I fantastycznych zwierząt kiedy byłam jeszcze dzieckiem nauczyli mnie zajmować się zwierzętami zaczęło się komplikować gdy niektórzy ludzie po dowiadywali się...