XXII

37 3 0
                                    


Lucy pov

Obudziłam się pierwsza i spojrzałam na dziewczynę wtulającą się we mnie, w trakcie snu objęłam ją ręką. Odgarnęłam kosmyk włosów który opadł na jej na policzek, ślicznie wyglądała.

Mam nadzieje, że nie przytłoczyłam Nataszy, nie jestem pewna czy nie przekazałam jej zbyt wielu informacji na raz. Wczoraj siedziała podejrzanie cicho.

Postanowiłam wstać i zrobić śniadanie, tylko co mogłaby lubić na śniadanie Natasza. Z rozmyślenia wyrwał mnie Steve ubrany w leginsy i bluzkę poliestrową do biegania.

- o, Hej, co tu robisz o tej godzinie? – zapytał mnie zdziwiony, wtedy spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 5:30.

- A tak wstałam, a ty idziesz biegać? –

- Tak, dobra to miłego. – powiedział i skierował się do windy.

- miłego- pomachałam przed zamknięciem się drzwi i skierowałam się do kuchni, w pomieszczeniu nie było nikogo, słońce pięknie oświetlało wyspę na środku na której stał kosz z owocami, była wykonana z szarego kamienia jak reszta blatów. Podeszłam do lodówki, z której wyjęłam część składników na gofry, resztę znalazłam w szafce.

Po zakończeniu gotowania posprzątałam kuchnię i skierowałam się z powrotem do pokoju Nataszy. Dziewczyna dalej spała, położyłam talerz na stoliczku przy łóżku i wróciłam na miejsce, starałam się ułożyć tak jak wcześniej, ale się nie udało.

Siedziałam tak jeszcze parę minut, kiedy dziewczyna powoli otworzyła oczy i od razu zamknęła, przez światło padające wprost na jej twarz.

- Dzień dobry- powiedziałam energicznie.

- Dzień dobry- odpowiedziała zaspanym tonem i przytuliła się z na w półotwartymi oczami. Kiedy jednak zauważyła gofry z dżemem i czekoladą, przebudziła się delikatnie bardziej, wstała i zapytała.

- to co się wczoraj działo to był sen czy nie? – podczas tego pytana przetarła oczy, co bardzo przypominało mi to jak robią to dzieci. Uśmiechnęłam się.

- to zdarzyło się naprawdę, chcesz gofra? – pięknie wybrnęłam z tej sytuacji.

- tak – podałam jej talerz, z którego z czasem znikały gofry, Natasza chyba wciąż analizowała po części to co się stało poprzedniego dnia.

- Wszystko okej? –

- hu? – odpowiedziała zajęta do tej pory jedzeniem Natasza z pełną buzią, bardzo uroczo to wyglądało tak swoją drogą.

- Wszystko dobrze? No bo wiesz, wczoraj sporo się wydarzyło i zastanawiam się czy wszystko jest dobrze. – wyjaśniłam.

- Szczerze, nie potrafię odpowiedzieć. – odpowiedziała patrząc w talerz i biorąc kolejny gryz gofra. Nie mówiła już nic i cicho dokończyła śniadanie. – chyba już trzeba wstawać – westchnęła i wyciągnęła się tak że usłyszałam pstrykanie kości, spojrzała mi w oczy. Wpatrywała się jeszcze przez parę minut, jej policzki były delikatnie zaróżowione nie byłam pewna czy była to wina tego, że wstała chwilę temu, czy czegoś zupełnie innego. Stwierdziłam jednak, że jest to opcja pierwsza.

- Właśnie, miałyśmy mieć dzisiaj trening. To o której chcesz? - zapytałam się próbując przerwać ciszę, która między nami nastała.

- Kiedy ci pasuje. – odpowiedziała Natasza, która ożywiła się trochę na to pytanie. – Ja jestem dzisiaj wolna cały dzień. –

- Spoko, to może o … 10? Co sądzisz? To za 3 godziny, całkiem dużo. –

- Tak, to przyjść po ciebie chwilę przed 10, a i wpiszę nas w grafik. – Natasza wstała z łóżka i skierowała do drzwi.

- czekaj, w piżamie? – zwróciłam jej uwagę półżartem.

- A, no tak. – zaśmiała się ze mną, wyjęła z szafy koszulkę i dresy. Po paru minutach wyszła z łazienki, zamieniła uroczą piżamkę na zwykłe ubrania i wyszła, a ja za nią.

Pożegnałyśmy się a ja wróciłam do swojego pokoju, wzięłam prysznic, umyłam zęby, przebrałam się i usiadłam na zielonym fotelu, aby dokończyć lekturę, której nie zdążyłam skończyć przed całym tym szaleństwem.

Nie zorientowałam się nawet kiedy minęły dwie godziny, kiedy spojrzałam na zegarek zaczęłam się szykować. Ubrałam jedną z obcisłych bluzek, które znalazłam w szafie oraz szare dresy które przywiozłam ze sobą z mieszkania. Związałam włosy w warkocze dobierane. A kiedy skończyłam przygotowywać się do treningu wróciłam do lektury, z której wyrwało mnie dopiero pukanie do drzwi. 

To była Wanda, od razu było widać, że coś się stało, jej twarz nie wyrażała jednej emocji, w zasadzie wyrażała parę, od zakłopotania do delikatnego strachu przez dezorientacje. Weszła do pokoju bez słowa trzymając coś na rękach, odwróciłam się i spytałam.

- Wanda, co ty robisz? - spojrzałam widząc Key ’a  wskazującego drogę dziewczynie. – No nie. Chodź tu gówniarzu. -  po tych słowach Key wskoczył mi na ramię a Wanda spojrzała pytającym wzrokiem. –  to Key, jest odmiana pajęczaka, tylko zrobił się trochę za cwany.

- A, Okej. - powiedziała wciąż zdezorientowana dziwną sytuacją.

Wyszła z pokoju, a ja z powrotem usiadłam na fotelu i kiedy wzięłam do ręki lekturę usłyszałam kolejne pukanie do drzwi, wstałam delikatnie poddenerwowana. Otworzyłam drzwi, w których progu stała Natasza.   

Mam nadzieję że rozdział się podobał miłego dnia kaczuszki ❤️

Walizka Scamanderów Avengers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz