Rozdział 6: Zawsze musi być pierwszy raz

1.2K 90 21
                                    

Harry usiadł, obserwując, jak Merlin odlatuje z listem do Longbottoma. Zamieścił w nim listę horkruksów i spekulacje, gdzie mogą się znajdować, jak również informacje o jedynym im znanym sposobie zniszczenia ich. Załączył także wspomnienia pozbycia się dziennika i medalionu. Merlin tym razem nalegał, by być doręczycielem i Theodore przeprowadził z ptakiem długą rozmowę o byciu ostrożnym i delikatnym. A wnioskując po miękkich dźwiękach, jakie wydawał Merlin, tym razem słuchał.

Harry próbował zapytać sowę, dlaczego zostaje z nim, skoro tak lubi innych ludzi i z pewnością ktoś byłby chętny się nią zaopiekować i karmić łakociami I dzielić miejsce w domu i traktować z należytym szacunkiem i takie tam, ale jedyne co w odpowiedzi otrzymał to nieprzyjemne spojrzenie i niemal zmasakrowany nos. Sowy też były dziwne.

- Co teraz zrobisz?

Harry spojrzał przez ramię na Theodore'a, który stał w uchylonych drzwiach sowiarni.

- Och, cześć. Myślę, że zacznę intensywniej studiować runy, aby przywrócić ochronną magię.

Ślizgon zamarł, opierając ręce o kamień. Napisanie listu i ogólne rozważenie, jakie informacje załączyć, a jakie nie zajęło prawie cały dzień, więc teraz, w półmroku Harry miał problem z dostrzeżeniem wyrazu twarzy Notta, ale podejrzewał, że i tak by go nie zrozumiał, nawet jakby go zobaczył.

- Chcesz... znowu zniknąć?

- Tak. - Odpowiedział nieco zdziwiony. - Wydaje mi się, że już o tym wcześniej wspominałem.

- Myślałem wtedy, że tylko spekulujesz. - Odparł Theodore, podchodząc kilka kroków bliżej, i owszem, Harry miał racje. Twarz Theodore'a była teraz wyraźniejsza w świetle księżyca wpadającym przez okna, ale krukon nadal nie potrafił zrozumieć tego wyrazu. - Albo że tylko tak sobie mówiłeś. Dlaczego miałbyś chcieć znowu zniknąć? - Sięgnął i złapał Harry'ego za ramię prawie tak samo co szpony Merlina. - Masz OWUTEMy do nauki.

- Myślę, że powinienem nieco przesunąć swoje OWUTEMy, tak o rok. Raczej nie mogę wrócić do Hogwartu, by się uczyć, przez ten cały zakaz dla nie-czystokrwistych, a jeśli Ten Sukinkot przejmie kontrolę to będę musiał opuścić kraj. Jeśli Longbottom go pokona, będę mógł wrócić do nauki razem z mugolakami i półkrwi, którym ją przerwano.

- Nie odpowiada to na pytanie, dlaczego chcesz wrócić pod ochronną magię.

Harry westchnął.

- Widziałeś jak wczoraj gapił się na mnie Stworek, i ty też, i możesz o to pytać?

- Nie wiem, co masz na myśli.

- Nie należę do tego świata. - Wyjaśnił machając ręką dookoła sowiarni, sprawiając, że sowy się nieco spłoszyły. - Może bym należał, gdybym w nim dorastał, ale tak nie było. Dorastałem poza nim i nikt nie wiedział kim jestem aż do ostatniego tygodnia. Nie wiem jak postępować z ludźmi. Nie wiem jak normalnie używać magii. Nie wiem jak traktować skrzaty domowe. Nie mam rodziców, ani rodziny, ani... kogokolwiek, kogo bym obchodził.

- To nie prawda. - Ostro odparł Theodore.

- No dobra, jest Lupin, ale-

- Jestem też ja.

Harry zagapił się nieco. Ale szybko odzyskał głos.

- Znaczy... Powiedziałem, że dług został już między nami uregulowany, a potem niesprawiedliwie poprosiłem o schronienie, kiedy mogłeś mnie już ignorować. To ja cię wykorzystuję, jeśli już.

Theodore potrząsnął głową. Miał na twarzy dość intensywny wyraz. A przynajmniej, Harry uważał, że tym razem dobrze go zrozumiał.

- Sam postanowiłem dać ci schronienie. Chcę... cię poznać, Harry Potterze. Chcę wiedzieć jaki umysł zobaczył mnie pewnego dnia w bibliotece i postanowił wymyśleć runę, która zmieni moje życie.

Forget-Me-Not || Tłumaczenie Theo x HarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz