Rozdział 7: Próbując życia na nowo

1.5K 108 22
                                    

- Jesteś lekkomyślnym, głupim, nieodpowiedzialnym, niedojrzałym debilem.

- Z pewnością znasz wiele przymiotników.

Theodore chyba nie docenił komplementu. Chodził tam i z powrotem po sypialni, ale słysząc jego głos, okręcił się wokół siebie i dopadł do łóżka, przytrzymując go za ramię. Nie żeby musiał się bardzo starać. Jak zawsze, ranek po skomplikowanym rytuale pozostawiał go tak wykończonego, że nie mógł nawet ustać.

- Dlaczego zrobiłeś coś takiego? - Wyszeptał Theodore. - Czy zdajesz sobie sprawę, ile mocy pociągnęło za sobą upewnienie się, że będzie to dla ciebie bezpieczne?

- Znaczy... no wiem? Bo leżę tu i czuję, ile ze mnie wyssało. - Pokręcił głową. - Theodore, jest dobrze. Wyciągnąłbym więcej, ale taka moc by mnie zabiła. Dlatego musiałem poświęcić tyle czasu na przygotowania i badanie stanu księżyca oraz odpowiedniego miejsca. Książki, które znalazłem, sugerowały, żeby zrobić to o zmierzchu, ponieważ wtedy i słońce i księżyc byłyby na niebie, ale bez skupienia tylko jednego ciała niebieskiego na niebie, nie sądzę bym to przetrwał. Wiedziałeś, że magia rzucana podczas zmierzchu jest bardziej niebezpieczna niż myślą ludzie, ponieważ...

- Nie obchodzi mnie to.

Harry zamilkł, mrugając. Theodore siedział obok niego na łóżku i pochylał się. Harry pomyślał, że schyla się do pocałunku, ale zamiast tego chłopak zwinął się obok niego, łapiąc się zdesperowanymi dłońmi.

Harry dotknął jego pleców.

- Hej. - wyszeptał. - Jestem tu.

- A już prawie nie byłeś. Dlaczego nie powiedziałeś mi, że przywołasz słońce w ten sposób? Mogłem cię skrzywdzić, gdy recytowałem leczące zaklęcia i zawahałem się przez zaskoczenie.

- Wiedziałem, że jeśli ci powiem, to zacząłbyś mówić, że zaklęcie jest zbyt potężne i że nie mogę go rzucić i zdenerwowałbyś się na mnie.

- Kompletne przeciwieństwo do tego, jak zachwycony tobą teraz jestem. - Warknął Theodore i boleśnie zacieśnił ramiona wokół Harry'ego. Później, uzdrowiciel, którego przywołał Theodore, a którego po wszystkim potraktowano Obliviate, poskładał go do kupy, ale przy cały zdarzeniu trochę się nacierpiał. - Harry, musisz bardziej dbać o własne życie! Myślę, że jesteś przyzwyczajony do lekceważenia niebezpieczeństwa, ponieważ kiedy byłeś pod zaklęciem, nie miały one na ciebie żadnego wpływu, ale to zawsze było i będzie zagrożenie. Obiecaj mi.

- Obiecać, co? Myślę, że mogę obiecać, że nie więcej nie użyję magicznych kręgów, które otoczą całą Wielką Brytanię i Irlandię. Nie będę musiał.

Theodore wydał cichy dźwięk, który mógł być warknięciem albo może szlochem, ale brzmiało na coś pomiędzy. Ślizgon ułożył się na łóżku tak, aby widział twarz Harry'ego.

- Obiecaj mi, że zrobisz wszystko, co w twojej mocy, żeby przetrwać tę wojnę.

Harry zamrugał.

- Zawsze zamierzałem. Myślisz, że dlaczego zadałem sobie tyle trudu z rysowaniem runicznych kręgów na własnym ciele?

Theodore spojrzał mrocznie na jego zabandażowany bok.

- Runiczne kręgi, z których jednego nie miałeś oporu poświęcić.

Harry wzruszył ramionami i przytulił się bliżej, ziewając, gdy zmęczenie zakradło się do jego ciała.

- Musiałem go zniszczyć w takim poświęceniu. Był bezużyteczny, odkąd nie mogę wrócić do swojego pokoju w Dziurawym Kotle. Jeśli spróbowałbym go wymazać, musiałbym zniszczyć wszystkie pozostałe, ponieważ są one do siebie dostrojone. A teraz jest tak, jakbym wyciął strunę w instrumencie, ale zostawił resztę w spokoju i mogę ją spokojnie wymienić. A instrument nadal gra.

Forget-Me-Not || Tłumaczenie Theo x HarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz