*uprzedzam, że rozdział V jest fest długi*
Dziś 14 luty.
Umieram.
Tym razem naprawdę.
Ze stresu.
Dziś postanowiłem, że wyznam Mary miłość.
Z R O B I Ę T O! 😫
Jest godzina 4:32, a ja, niewyspany, piszę list miłosny i zastanawiam się, jak ubrać moje uczucia w słowa.
"Droga Marysiu..." NIE! Zbyt banalnie.
"Najdroższa Marysiu..." NIE! NO JAK TO BRZMI!!!
Może powinienem po prostu napisać to, co do niej czuję, nie ważne czy nazwę ją "drogą" czy "najdroższą"?
List pisałem 2 godziny.
W PÓŁ DO SIÓDMEJ BYŁO WIDAĆ EFEKTY! 😍😇
*Mój list wygląda podobnie, nawet takie samo pismo. 😇
Zakleiłem kopertę z walentynką przy pomocy kleju, który zakosiłem Evanowi i poszedłem do szkoły, a Kiersten Wall, przewodnicząca szkoły, przywitała mnie z lekkim zdziwieniem, że napisałem komuś walentynkę.
-Cześć, Michael! Napisałeś w tym roku komuś walentynkę?? - spytała Kiersten.
-Tak, takiej przyjaciółce.