rozdział 32

299 11 6
                                    

Coś z tyłu głowy podpowiadało mi, że robię źle, że jestem za młoda żeby nie mieszkać z rodzicami. Wiedziałam, że ojciec nie rzuca słów na wiatr, nie pozwolą mi wrócić.

Szliśmy powolnym krokiem do szkoły, Nate przykładał sobie kawałek śniegu do oka, szurając butami o chodnik.

Nie odzywał się, wiedziałam, że czeka na mój ruch.
Trzymałam jego lodowatą dłoń, gładząc jej nasadę kciukiem.
Uśmiechnął się do mnie ukazując brudne z krwi zęby.

-Przepraszam- wydusiłam po chwili- To wszystko moja wina- dodałam wycierając jego usta z krwi, która jakimś cudem nadal kapała z jego wargi.

-Nie przejmuj się- odpowiedział, patrząc mi głęboko w oczy, czym utwierdził mnie w przekonaniu, że jest szczery- Sam tego chciałem, nic mi nie jest- dodał złączając nasze usta w pocałunku.

Poczułam jak bolą mnie usta, bo moja warga również jeszcze się nie zagoiła. Zadrwiłam z absurdu tej sytuacji, w duchu dziękując, że Hannah zostawiła mi swoje kosmetyki i ukryłam moje rany pod warstwą makijażu.

Chwyciłam głowę Milla i wtuliłam ją w swoje ramię, zapewniając mu tym zapewne niewygodną pozycję, bo musiał się bardzo schylić.
Wtulił głębiej głowę w zagłębienie mojej szyji, położył ręce na mojej talii, mocno mnie obejmując.

-Będzie dobrze- szepnął mi do ucha, wyprostował się i chwytając moją rękę ruszył do szkoły, którą było już widać za rogiem.

Przekroczyliśmy próg placówki wgapiając się pusto w tłum ludzi.

Nagle ujrzeliśmy wśród uczniów Josha, Hanne i Zacka, którzy szybkim krokiem zmierzali w naszym kierunku.

Zanim wogóle zdążyliśmy się odezwać Evans z koncentracją spojrzał na Nata.
-Co ci się do chuja stało?!- wypalił od razu, odgarniając włosy Milla z jego czoła, żeby zobaczyć całą jego twarz.

To twoja wina usłyszałam jakby z tyłu głowy i mój żołądek znowu skręcił się ze stresu.

-Długa historia, nic mi nie jest- parsknął Nate witając się piątką z Joshem.

-Oj nie nie, uważaj bo wrócimy do stanu biłem się za miastem na walce i ćpałem ale jest super- odparł sarkastycznie Zack przewracając oczami.

-Pobił się z moim ojcem- włączyłam się do rozmowy, wiedząc, że Mill nie zdradzi im prawdy.

-Co? Dlaczego?- wypalił pełen zdziwienia Lopez.

-Można powiedzieć, że się wyprowadziłam, a mu się to nie spodobało- zaczęłam właściwie nie wiedząc co powiedzieć.

Niczym moje wybawienie zadzwonił dzwonek przerywając naszą rozmowę.

-Nawet nie myśl, że ten dzwonek nam przerwie- zakpił Josh.

-Wyluzujcie. Pobiłem się z jej ojcem, bo ją obrażał, co miałem zrobić? Obił mi trochę mordę, ale przecież nic mi nie jest. Tyle. Chodźcie na lekcje i odpuście- warknął Nate i ruszył w kierunku klasy, nadal trzymając moją rękę.

Siedzieliśmy na matematyce, której wręcz nienawidziłam. Nate siedział koło mnie zawzięcie rozwiązując jakieś zadanie. Przewróciłam oczami, był świetny z matmy, choć wogóle się nie uczył. Życie jest niesprawiedliwe.

-Ej mądralo- szturchnęłam bruneta łokciem śmiejąc się pod nosem, chcąc go o coś zapytać.

-Co?- odwrócił się ze swoim typowym uśmieszkiem.

Już chciałam coś powiedzieć ale do klasy weszła wicedyrektorka, zapadła więc kompletna cisza.

-Nathaniel Mill jest pilnie proszony do dyrektora- zwróciła się do nas kobieta.

MASKA // zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz