rozdział 16

408 16 2
                                    

Nie oddycha. Nie oddycha. Nie oddycha czyli nie żyje?

Poczułam się jakby ktoś uderzył mnie czymś w twarz. Może ktoś coś mówił, może nie. Zakreciło mi się w głowie więc chwyciłam się ramienia Zacka, żeby się nie przewrócić. Myśli odpłynęły mi z głowy i czułam tylko niezidentyfikowaną pustkę.

Zachowaj trzeźwość umysłu.
Skup się.
Zrób coś.

-Napewno?- wychrypiałam.

Nikt się nie odzywał, co mnie nie zdziwiło.

Podeszłam do łóżka, na którym leżał Nate.
Błagam Josh, obyś się mylił.

Odchyliłam głowę Nata i przełożyłam policzek do jego ust, patrząc czy jego klatka piersiowa się porusza.

1 sekunda ... 2 ... 3 ... 4

Błagam

5... 6 ... 7

I wtedy to poczułam. Jego oddech na moim policzku.
Spłynęła na mnie fala ulgi.
Oddycha.

-Oddycha- powiedziałam- Oddycha- powtórzyłam głośniej odwracając głowę w kierunku znajomych.

Dwa oddechy na dziesięć sekund. Chyba nie najgorzej.

Poptrzyłam na Hanne i chłopaków, wszyscy jakby nagle obudzili sie z jakiegoś transu.

A może ja spróbuje go obudzić.

Muszę spróbować.

-Nate?- wychrypiałam trzęsąc jego ramionami- Nate?! Słyszysz mnie? Obudź się, proszę.

Nagle jego powieki drgnęły. A może tylko mi się wydawało.

-Otwórz oczy- powiedziałam głośniej- No proszę Cię.
-To nic nie da- usłyszałam za sobą Zacka.
-Nate!- krzyknęłam potrzasając nim.

I wtedy jego powieki otworzyły się ukazując zagubione, zielone tęczówki.

-Nigdy więcej- rzuciłam siadając na brązowych panelach.

-Nigdy więcej- zgodził sie Josh opadając na fotel obok łóżka.

-Dobrze się czujesz?- skierował pytanie do Nata Zack- Nie wiem o co tu chodzi, ale to nie było zabawne.

-Pojebało Cię stary?- mruknął Josh do Nata.
-Ale o co chodzi?- zapytał zdenerwowany Mill.
-Próbowaliśmy Cię obudzić z 10 razy- wyjaśniłam pociągając kolana do klatki piersiowej.
-Nie wiem, jakoś dziwnie się czuję.
-Bo musimy jechać do szpitala!- warknął Josh- Mówiłem to dwa dni temu i mówię to teraz. Z jego głową coś jest nie tak, to nie jest normalne, że nie dało się go obudzić! Myślałem, że kurwa nie żyje!
-Stary wszystko okej? Jesteś cholernie blady- zapytał Zack Nata marszcząc brwi.
-Tak, tak, wszystko okej- przerwał próbując wstać- dziwnie się czuję- mruknął zataczając się.

Zack zdezorientowany podbiegł do Milla łapiąc go pod rękę aby się nie przewrócił. Pomimo niewiedzy całej sytuacji widać było, że martwi się o swojego przyjaciela.

-To kurwa nie jest normalne- parsknał Evans- musimy gdzieś z tym jechać.

-Szpital odpada- powiedział Josh- To skomplikowane- dodał zauważając spojrzenie Zacka.

Zapadła chwila ciszy.

-Klinika Willmonte, Weststreet 97a- powiedziałam cicho.
-Co?- zapytała zdezorientowana Hannah.
-Nie zadają pytań, nie chcą dokumentów- powiedziałam jak w transie.
-Nawet nie chce wiedziec- rzucił Josh- Jedziemy.
-Ja prowadzę- zdecydował Zack i wyjął kluczyki z szuflady, jakby robił to codziennie i był jednym z mieszkańców domu.

Wsiedliśmy do dużego, czarnego jeepa Josha i ruszyliśmy.

Siedzieliśmy w ciszy, tylko czasem Josh przywracał Nata do żywych.

Myśli odpyneły mi gdzieś daleko.
Obiecałam sobie, że pojadę tam tylko w kryzysowej sytuacji, ale chyba właśnie w takiej sie znajduję.
Ostatni raz tam byłam gdy mialam 9 lat, ojciec wpadł w furię, zaczął rzucać we mnie i mame porcelaną. Pamiętam jak bardzo się wtedy bałam, nie rozumiałam, że to dlatego, że zwolnili go z pracy. Pojechałam do tej kliniki z mamą, miałam złamany nos, ona przeciętą ręke. Pomimo, że byłam dzieckiem, to zrozumiałam, że to tajemne miejsce i żeby je znać ktoś poprostu musi ci o nim powiedzieć.

Ocknęłam się z letargu gdy Hannah walnęła mnie łokciem w żebra.

-Co?- spytałam zdezorientowana.
-To tutaj?- powiedział (chyba po raz kolejny) Josh

Wyjrzałam przez okno. Dojechaliśmy chyba do średniej klasy dzielnicy, nie była ona bogata jak moja czy Josha. Staliśmy przed drewnianym płotem, naszym oczom ukazał sie dom jednorodzinny (przynajmniej na taki wyglądał) z brązowym dachem i żółtą elewacją.
Wyglądało tu tak samo jak osiem lat temu, jedynie krzewy i drzewa podrosły, nadając miejscu jeszcze większy klimat.
-To tutaj- odparłam- Wysiadamy.

Przeszliśmy przez otwartą bramkę i doszliśmy do wysokich drzwi, złotą czcionką napisane było Pan i Pani Jenson, zapewne nikt taki tu nie mieszka, a małymi czarnymi literkami pod spodem klinika.

-Czyli aż tak prywatnie- powiedziała Hannah przygladajac sie napisom.

Nacisnęłam na dzwonek, a po chwili ktos odpowiedział do głośnika.
-W czym możemy pomóc?
-Uraz głowy, jest źle- powiedziałam konkretnie.
-Prosze wejść.

Otworzyliśmy drzwi, a naszym oczom ukazał się hol, niczym w luksusowym hotelu, za ladą stał mężczyzna w średnim wieku, ubrany w garnitur.

Podeszlismy do lady, Nate podpierany przez Zacka i Josha posłał mi blady uśmiech.

-Jak się zwracać do pacjenta?- zapytał facet zza lady.
-To jest Liam, wskazałam na Nata, a ja jestem Emily- nie będę ryzykować.
-Co dolega Liamowi?- uśmiechnął się.
-Uraz głowy- odparłam.
-Sala numer 10, drugie piętro- poinstruował nas. Po chwili rzekł- Jednak sala 6, za rogiem w lewo- zmienił zdanie.
-Dziękujemy- rzekł Josh.

Prowadziłam wszytskich, pomimo, że byłam tu trzeci raz w życiu. Zapukalismy do drzwi, a po słowach zaproszenia weszliśmy do środka.

-A więc Emily, Liam i reszta, jestem doktor Wilson o postaram się pomóc- wyrecytował z uśmiechem na ustach.

Nate półprzytomny pozwolił nam zostać w sali, więc zajęliśmy wszytskie krzesła, a Mill został usadowiony na łóżku.

Doktor wykonywał standardowe badanie. Siedzieliśmy w ciszy dopóki Natowi nie została zdjęta koszulka. Wtedy cisze przerwało ciche "O mój Boże" Hanny i głośne "Kto mu to zrobił?!" Zacka.

Później znowu zapadła cisza

Dopiero gdy lekarz ściągnął opatrunek z głowy Natowi, usłyszeliśmy tylko parsknięcie
-Niezła prowizorka.

Po niecałej godzinie znaleźliśmy sie w innym pokoju, wypełnionym wielkimi kanapami.
Nata zabrali na tomografię, rezonans i całą stertę badań.

Mi przez głowę przeszło jedynie
Będzie mnie to sporo kosztować.

Zdążyliśmy oglądać jeden film, Zack poklócił się z Joshem, ja z Hanną, zdążyliśmy się pogodzić i znów pokłócić, aż wkoncu wszyscy dowiedzieli się prawdy, później Josh zasnął zapewne nadal podmęczony wczorajszą imprezą, Zack poszedł zapalić, ja słuchałam muzyki, a Hannah czytała jakąś gazete.

W skrócie, minęło wiele godzin odkąd Nata badano.

Pomimo tych okropieństw i zmartwień, czułam się wolna. Wolna wewnętrznie i spełniona- na każdy możliwy sposób.
Bo wkońcu komuś pomogłam i przeżyłam coś nowego. A co najważniejsze;

ZACZĘŁAM ŻYĆ

.

MASKA // zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz