rozdział 6

552 21 5
                                    

Budzik, 6.30, wtorek, rutyna, jak zawsze, włosy, twarz, ubieranie, śniadanie, wyjście. Tylko w szkole mogą czekać na mnie jakieś niespodzianki. Jeszcze do tego Hannah jest chora, więc totalna masakra.

Przy wejściu do szkoły zobaczyłam Nata, wyglądał jak trup, stał oparty o ściane chyba przysypiając.
Podeszła do niego grupa chłopaków.

-Siema stary- powiedział Josh, klepiąc go po plecach.

Nate odskoczył, jakby go to zabolało? Nonsens.

-Łapy przy sobie!- warknął.
-A tobie co znowu, raz mógłbyś nie być dupkiem.
-A słyszałeś o czyms takim jak przestrzeń osobista?- odwarknął Nate.
-Nowe rany, biłeś sie wczoraj?- zmienił temat Zack.
-I ćpałeś, wyglądasz źle, spałeś coś?- dodał Josh.
-A co to kurwa wywiad?!- wzburzył się Nate.
-Jezu, co cie znowu ugryzło?
-Nic, tak biłem się i ćpałem. Zadowoleni?- powiedział i odszedł.
-Czasami wydaje mi się, że coś jest z nim nie tak- powiedział Josh.
-Czasami?- uśmiechnął się Zack.

Zadzwonił dzwonek, który przerwał mi podsłuchiwania ekipy. Z Nata to jednak dupek, z kumplami pogadać nie może? Wkurwia sie bo go ktoś po plecach klepie?

Stwierdziłam, że poczekam na Nata, wkoncu to moj 'kolega' z klasy. Czekałam pare minut i się nie doczekałam. Poszłam do łazienki, z nadzieją, że tam będzie. Nie wiem po co to robię, często go w szkole nie ma, może się z lekcji urwał. Co mnie to wogóle interesuje?

Weszłam do łazienki, na prawo dziewczyny, na lewo chłopaki. Drzwi od toalety chłopaków były uchylone, zajrzałam przez szparę.

Ujrzałam Nata, stał przed lustrem, bez koszulki i smarował sobie jakąś maścią brzuch, zaciskając zęby za każdym razem, gdy dotykał swojego kaloryfera. Gdy odwrócił się trochę, ujrzałam cały jego tors. Był zmaskrowany. Na brzuchu było pełno nowych siniaków ale też jakiś starych zadrapań i zaczerwienień. Na ramieniu miał jakąś wielką, źle wyglądającą ranę, a gdy odwrócił się tyłem, na jego plecach dostrzegłam wielki siniak, jakby uderzyl się o jakiś kant. Teraz się nie dziwie, że go zabolało jak go Josh poklepał. Ale skąd te siniaki, z tych bójek, aż takie? I aż tyle? Na takich walkach chyba nie wolno mieć broni, a rany takiej jak ma na ramieniu, nie da się zrobić bijąc kogoś. Do tego ten siniak na plecach. Musiał w cos uderzyć, albo ktos go uderzyć jakąś metalowa rurką, takiego kształtu nie dałoby się zarobić w zwykłej bójce.

Nate stał w bezruchu oparty rękami o umywalkę, patrzył się na siebie w lustrze.

W jego oczach zaczęły zbierać się łzy. Patrzył sobie sam w oczy. Pare łez spłynęło po jego policzkach. Otrząsnał się i wytarł je.
-Ogarnij się- powiedzial sam do siebie.
Wziął koszulkę i powoli, z wielkim bólem wymalowanym na twarzy założył ją na siebie.

Z przeczuciem, że może zaraz wyjść, ruszyłam w stronę klasy. Byłam totalnie zbita z tropu. Płaczący Nate, tego jeszcze nie było. Co on ukrywa.

Weszłam do klasy.
-Przepraszam, za spóźnienie- rzekłam od progu.
-Nigdy się to pani nie zdarza, panno Smith- odparła nauczycielka.
-Tak, wiem, przepraszam.
-To pierwszy raz, więc pani daruję.
-Dziękuję pani profesor.

Nate nie przyszedł na lekcje, ani na pierwszą, ani na trzecią, ani na żadną. W głowie ciagle miałam jego obraz, gdy płakał i widok jego idealnego ciała, w tak złym stanie.

Co ukrywa idealny Nate Mill?

.

MASKA // zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz